Porażka z Irlandią jak wstrząs? Reprezentacja Niemiec zrobiła krok wstecz

Do Irlandii Niemcy jechali pewni swego. Wydawało się, że ostatni krok w kierunku Euro 2016 zrobią właśnie w czwartkowy wieczór. Porażka z wyspiarzami 0:1 brutalnie sprowadziła ich na ziemię.

Zamiast radości, pojawiła się nostalgia. - Po zakończeniu spotkania siedzieliśmy wszyscy w szatni i rozmyślaliśmy - przyznał obrońca 1. FC Koeln, Jonas Hector. - Z jakością, którą posiadamy, powinniśmy mieć już awans. Musieliśmy co najmniej zremisować. Zrobiliśmy duży krok wstecz. Potrzeba nam teraz mnóstwo samokrytyki - mówił z kolei stoper Bayernu Monachium, Jerome Boateng.

Nowy kłopot

Okazało się, że do mistrzów świata nie tylko wróciły stare problemy z defensywą czy brakiem klasycznego napastnika. Taktyka Irlandczyków wykreowała kolejne kłopoty. - Bardzo bali się naszej kombinacyjnej gry, więc zagęścili środek. To przyniosło efekt. Kosztem tego sposobu gry na skrzydłach pojawiło się mnóstwo wolnej przestrzeni. Tego zespół Joachima Loewa wykorzystać nie potrafił - mówi autor książki "Tor! Historia niemieckiej piłki nożnej" Ulrich Hesse.

Źle funkcjonujące boki pomocy przy graczach klasy Marco Reusa, Mesuta Oezila czy Karim Bellarabi brzmią wręcz nieprawdopodobnie. Okazało się, zneutralizowanie środka pola niemal całkowicie rozbiło zespół, który dotychczas atuty posiadał niemal wszędzie. - Przesuwanie było tak umiejętne, że mimo prób na skrzydłach, Niemcy nie stworzyli zbyt wielu okazji. Irlandczycy momentami formowali bardzo ciekawy blok obronny 5-3-2. Wiedzieli, że skrajni defensorzy lubią się podłączać, ale mogą głównie dośrodkowywać przy tym sposobie bronienia. Wyglądało to trochę jak u piłkarzy ręcznych. Zostały wrzutki, a w powietrzu na wyspiarzy nie było mocnych - wygrali większość pojedynków. Nie dopuszczali też do prostopadłych piłek, w czym drużyna Loewa jest silna - analizuje dyrektor szkoły trenerów PZPN, Dariusz Pasieka.

- To naprawdę nie jest przypadek, ze Irlandia ma tak mało straconych bramek. Żeby rywale zdobyli tylko pięć goli w przekroju całych eliminacji, trzeba dać z siebie bardzo dużo. W meczu z Niemcami zależało im na tym, żeby się nie odkryć. Cel został osiągnięty, a jeszcze wpadło coś z przodu. Świetna robota trenera i zawodników – dodaje Pasieka, którego zdaniem kluczową kwestią było zaangażowanie.

Zbyt pewni siebie?

Jeszcze przed meczem Niemcy zapowiadali, że jadą po minimum remis. Zapewnienie sobie awansu w czwartek miało być standardem. – Irlandczycy byli bardzo zdeterminowani. Niemcom się chyba wydawało, że wystarczą same umiejętności. Miałem wrażenie, że nie walczą na sto procent. Zapewne dlatego zostali skarceni. Gdyby zagrali z taką motywacją, jak podczas spotkania przeciwko Polsce we Frankfurcie, spokojnie wywieźliby upragniony remis – twierdzi Pasieka.

Nasi sąsiedzi czuli się tak mocni, że zaczęli nawet omawiać cele związane z francuskim turniejem. Pewność siebie dotyczyła nie tylko publicystów, ale samego Joachima Loewa. Selekcjoner reprezentacji Niemiec zdążył przyłączyć się do publicznej wyliczanki, umieszczając swój zespół w finale.

Hesse nie jest tym faktem zaskoczony. - Co innego eliminacje, a co innego same mistrzostwa. Nie musimy się bać. Jeśli zaś chodzi o wypowiedzi, Loew kiedyś był ostrożniejszy w wywiadach. Teraz jest bardzo optymistyczny. Powiedziałbym, że wręcz agresywny. Może próbuje tak dodać zawodnikom pewności siebie. Z drugiej strony: dla nas ćwierćfinał tych mistrzostw będzie celem wybitnie minimalnym - twierdzi.

Mateusz Karoń

Mecz życia Mączyńskiego?

Źródło artykułu: