Panie Turek, kończ pan ten mecz

PAP
PAP

Nawet jeśli temperatura powietrza w niedzielny wieczór spadła do 3 stopni, to wewnątrz Stadionu Narodowego musiało być co najmniej 30. W meczu walki o każdy centymetr ziemi, gdy sukces wisiał na włosku do ostatnich minut, Polacy wywalczyli awans.

W tym artykule dowiesz się o:

Na Euro zagrają trzeci raz z rzędu.

Kiedy Cuneyt Cakir gwizdnął ostatni raz, rozpętało się narodowe szaleństwo. Konfetti, pamiątkowe koszulki, Adam Nawałka na rękach swoich pupili, zaproszenie kibiców do Francji i na koniec "Kocham cię jak Irlandię" Kobranocki. A przecież tak niewiele brakowało, byśmy tę Irlandię znienawidzili… - Robiliśmy swoje, wiedzieliśmy, że ten plan musi wypalić. Powiem nieskromnie, że jeszcze nie powiedzieliśmy ostatniego słowa - zapewnił selekcjoner na konferencji prasowej podkreślając, że od pierwszego zgrupowania we Wronkach wierzył w tę drużynę. W tym czasie dziennikarze z Irlandii studiowali ze smutkiem tabele innych grup złorzecząc na baraże.

Ale od początku. Gorączka rosła stopniowo od wielu dni, natomiast po meczu w Glasgow osiągnęła stan krytyczny. Po meczu ze Szkotami musiał być niedosyt, choć tak naprawdę mogło skończyć się jeszcze gorzej. - To tylko punkt, albo aż punkt. Momentami pokazaliśmy naprawdę dobry futbol. Czy jesteśmy zmęczeni? Na pewno damy radę w meczu z Irlandią. Chcemy wygrać, nie oddamy awansu na Euro 2016 - zapowiadał Krzysztof Mączyński, a Jakub Wawrzyniak zapewnił, że nikt nawet nie myśli o możliwości kontynuowania walki w barażach.

Wiara była ogromna nie tylko wśród piłkarzy, ale w całym narodzie. Nie zachwiał nią czwartkowy horror na Hampden Park. Może nawet więcej - determinacja i szczęście Polaków w ostatnich sekundach pozwalały wierzyć, że drużyna jest silna mentalnie. Jedna bramka zmieniła przecież wiele. Prócz podbudowy psychicznej sprawiła, że do bezpośredniego awansu wystarczał nikły remis z Irlandczykami: 0:0 lub 1:1.

Bez morderczych instynktów?

Niby tylko dotknąć, niby tak niewiele, a jednak całkiem sporo. Właściwie wszystko od początku przemawiało za Polską. Własny stadion, kibice, rewelacyjna forma Roberta Lewandowskiego, historia gier z Irlandią (na 26 meczów 10 razy wygrywaliśmy, tyle samo remisowaliśmy i 6 razy przegrywaliśmy) oraz… data. 11 października 2014 roku pokonaliśmy sensacyjnie Niemców. Mało tego - tylko w tym stuleciu, do niedzieli, na sześć gier tego właśnie dnia wygraliśmy aż pięć, a najbardziej pamiętne były triumfy z Portugalią i Czechami za Leo Beenhakkera. A jednak niepokój gdzieś się tlił… (...)

Zbigniew Mucha

Cały artykuł w najnowszym numerze tygodnika "Piłka Nożna"! Od wtorku w kioskach!

Finisz eliminacji to nie jest polska specjalność -->

Prawie zatrzymali mistrzów świata. Czy poradzą sobie z Lewandowskim? -->

El. Euro 2016: Kto nadal liczy się w grze o awans?

Źródło artykułu: