Przygotowaliśmy się do tego meczu.
Gospodarze realizowali przedmeczowe założenia i nieźle prezentowali się w pierwszej połowie. Po 39 minutach prowadzili 2:0, ale stracili kontaktowego gola tuż przed przerwą, co skomplikowało ich sytuację. - Wiedzieliśmy jak Jagiellonia gra i od początku meczu realizowaliśmy to, co było zakładane. W pierwszej połowie byliśmy drużyną lepszą - zauważa Andrzej Rybarski.
Na początku drugiej połowy Górnik Łęczna nie potrafił zapanować nad rozwojem boiskowych wydarzeń i w 52. minucie było już 2:2 po kiksie bramkarza Silvio Rodicia. - Wyszliśmy po przerwie na boisko jakby ospale. Podnieśliśmy się po błędzie Rodicia i zdobyliśmy bramkę na 3:2 - analizuje II trener Zielono-Czarnych.
Jagiellonia poczuła krew, lecz łęczyński zespół również starał się przechylić szalę zwycięstwa na własną korzyść. Ciężar odpowiedzialności wziął na swoje barki doświadczony Grzegorz Bonin, który w 66. minucie przepięknym strzałem doprowadził do wyniku 3:2. Później Górnik skupił się na defensywie i utrzymał korzystny rezultat. - Cieszymy się ze zwycięstwa nad mocną Jagiellonią. To naprawdę mocny zespół - przyznaje Rybarski, który w sobotę zastępował zawieszonego Jurija Szatałowa.
Paweł Patyra z Łęcznej