Doświadczony pomocnik latem opuścił ekipę Brunatnych po wygaśnięciu kontraktu i obrał azymut na Małopolskę. Nie licząc jednego meczu pauzy za kartki, nie opuścił ani jednego spotkania Sandecji, rozgrywając wszystkie w pełnym wymiarze czasowym. Baran rozstał się z GKS-em w nie najlepszych stosunkach. Już w maju był w grupie graczy odsuniętych od pierwszej drużyny po powrocie do klubu trenera Kamila Kieresia.
- Zadry raczej nie ma. W klubie nie ma już tego szkoleniowca, zmienił się tez prezes i jest całkiem nowa drużyna. Nie muszę nic nikomu udowadniać. Przez pięć lat zostawiałem na boisku całe zdrowie w każdym meczu - uważa Grzegorz Baran.
Były klub to jedno, ale samo miasto nie jest 32-letniemu zawodnikowi obojętne. - Mam tam dużo znajomych, kolegów, aczkolwiek w drużynie już nie. Gram teraz dla Sandecji i mam nadzieję, że przywieziemy punkty z Bełchatowa. Jest to dla mnie mecz praktycznie jak inny, z takim małym sentymentem - wyjaśnia.
Biało-czarni i ich najbliżsi rywale sąsiadują ze sobą w tabeli i mają po 17 punktów. Zapowiada się zatem wyrównany bój. - Spodziewamy się ciężkiego meczu. Są tam młodzi, ambitni chłopcy. Oba zespoły są jeszcze w budowie, ale za nami przemawia większe doświadczenie. Jedziemy tam po pełną pulę - zapewnia Baran.
Piłkarze sądeckiej drużyny mają dużo lepsze nastroje, niż przed poprzednimi spotkaniami. Zwycięstwo 3:2 z Miedzią Legnica, wywalczone w dramatycznych okolicznościach, zrobiło swoje - zważając też na fakt, iż udało się wygrać po 4 meczach oczekiwania. - Zespół reaguje pozytywnie, pracujemy z podwójną wiarą. Mam nadzieję na serię 2-3 zwycięstw, które pozwolą znaleźć się w pierwszej połówce tabeli. Nasza drużyna ma większy potencjał, niż pokazuje to 10. pozycja w tabeli - podkreśla gracz występujący w środku pomocy, ale też na pozycji stopera.