30-latek po raz ostatni od pierwszej minuty na środku obrony zagrał jeszcze jako zawodnik Lecha Poznań 30 października 2014 roku w meczu Pucharu Polski z Jagiellonią Białystok. Potem albo wchodził z ławki, albo występował na innych pozycjach. Rundę wiosenną sezonu 2014/2015 spędził w rumuńskiej Astrze Giurgiu, ale w jej barwach rozegrał tylko jedno spotkanie jako zmiennik.
W Cracovii z kolei wypełnił lukę powstałą na lewej stronie obrony w wyniku odejścia Adama Marciniaka. Wpływ na to miało też to, że trener Jacek Zieliński nie chciał rozbijać dobrze spisującego się duetu Piotr Polczak - Sreten Sretenović. Dopiero w ostatnim meczu ligowym z Pogonią czterokrotny reprezentant Polski zastąpił tego drugiego.
- Sreten wyglądał ostatnio słabiej, a do tego doszło dość duże zmęczenie. Zdecydowaliśmy, że mecz z Pogonią spokojnie oglądnie z trybun. Chciałem, żeby spojrzał na to też z boku. Po meczu z Legią był zdemolowany i fizycznie, i psychicznie. Lepiej, że zjadł sobie coś ciepłego na VIP-ie - tłumaczy trener Zieliński.
Opiekun Pasów był zadowolony z występu Wołąkiewicza: - Hubert stanął na wysokości zadania. Pokazał, że jest klasowym stoperem. Czekałem na takiego Huberta od dawna. Czekałem długo, ale warto było.
- To powrót do korzeni. Większość spotkań w ekstraklasie grałem jako stoper. W Cracovii do tej pory grałem na lewej obronie, ale gram tam, gdzie trener mnie postawi - mówi Wołąkiewicz.
W trzech ostatnich domowych meczach Cracovia zdobył aż 11 bramek. - To cieszy kibiców, ale też i nas. Pogoń do tej pory była niepokonana, ale na odprawie przed meczem mówiliśmy sobie, że każda passa się kiedyś kończy. Może po tym zwycięstwie zacznie się nas oceniać jako zespół z czołówki tabeli? - pyta retorycznie obrońca Cracovii.