Występujący w Pucharze UEFA Lech Poznań powinien jak najczęściej mierzyć się z silnymi i renomowanymi klubami. A do takich niewątpliwie należy Werder Brema, który występował w tym roku w Lidze Mistrzów. Mimo iż podopieczni Franciszka Smudy przegrali to spotkanie, na pewno mają powody do zadowolenia. W obecnym etapie przygotowań wynik jest sprawą drugorzędną. - Lepiej grać z silniejszym zespołem, niż ze słabszym, bo nawet jak się przegrywa, to można wyciągnąć wnioski i wykorzystać je w lidze oraz w pucharach - przyznaje Robert Lewandowski, napastnik Kolejorza, który jeszcze kilka miesięcy temu biegał po II-ligowych boiskach.
Obie ekipy znajdują się w innym etapie przygotowań do rundy wiosennej, więc wygrana i przewaga drużyny niemieckiej nie może dziwić. - Werder już za tydzień rozpoczyna rozgrywki, a my dopiero się przygotowujemy i czeka nas dużo pracy - dodaje Lewandowski. Lechici dopiero tydzień temu wznowili zajęcia i na dobrą sprawę prawie wcale nie mieli kontaktu z murawą. W ich poczynaniach w trakcie meczu z Werderem było to bardzo widoczne. Strat było nawet więcej niż w całej rundzie jesiennej. Brakowało również szybkości i dynamiki.
Mimo wszystko można doszukać się kilku plusów w grze Lecha. Po urlopach poznaniacy nie stracili swoich największych atutów. Manuel Arboleda był waleczny jak wcześniej, zanotował wiele odbiorów, a także włączał się do akcji ofensywnych i zaliczył asystę przy pierwszej bramce Semira Stilicia. To właśnie postawa bośniackiego pomocnika jest kolejnym plusem wtorkowej konfrontacji. Stilić, mimo szumnych zapowiedzi o chęci odejścia, zagrał bardzo dobre zawody i pokazał, że wiosną Lech również będzie miał z niego wiele pożytku. Oprócz strzelenia dwóch bramek, popisał się kilkoma niekonwencjonalnymi zagraniami. Z bardzo dobrej strony zaprezentował się również Lewandowski. 21-letni piłkarz ambitnie walczył z graczami Werderu i napsuł sporo krwi niemieckim obrońcom. Zaliczył także asystę przy drugim golu, gdy przytomnie zagrał do Stilicia.
W bramce po 45 minut zagrali Ivan Turina oraz, niemający w Lechu łatwego życia, Krzysztof Kotorowski. Doświadczony golkiper nie poddaje się i chce walczyć o miejsce między słupkami Kolejorza. We wtorek zagrał dobre spotkanie. Kilka razy obronił strzały zawodników niemieckiego klubu w bardzo trudnych sytuacjach. Ocena jego gry byłaby wyśmienita, gdyby nie wpuszczona bramka, o którą Kotorowski może mieć do siebie pretensje, bowiem futbolówka prześlizgnęła mu się po ręce. Golkiper poznaniaków był jednak zasłonięty, więc miał znacznie utrudnione zadanie. Turina z kolei nie zawinił przy dwóch pierwszych straconych bramkach, co zwiastuje ciekawą rywalizację między golkiperami Lecha.
Mimo braku przygotowania i czucia piłki, lechici przeprowadzili kilka składnych akcji, w których wymienili serię podań, co zostało nagradzane przez licznie zgromadzoną publiczność. Nie miała ona jednak okazji do oceny umiejętności nowych nabytków poznańskiego klubu, bowiem trener Franciszek Smuda uznał, że to jeszcze nieodpowiednia pora, aby sprawdzić na co stać tych piłkarzy. Zagrają oni w następnych sparingach.