- Nie wiem, czy to zagranie było celowe. Zostałem uderzony prosto w twarz - ocenił feralną sytuację z końcówki pierwszej połowy.
Sędzia Halis Ozkahya z Turcji nawet nie przyjrzał się starciu z ostatniej akcji przed przerwą. Federico Bernardeschi w chamski sposób zaatakował łokciem gracza Lecha. Powtórki rozwiewają wszelkie wątpliwości - atak był celowy.
W takiej sytuacji można zastanawiać się, jaki kolor kartki powinien pokazać arbiter. - Jestem od grania w piłkę, a nie od wydawania werdyktów - mówi o sytuacji Kędziora, który przyznał również, że po zmianie stron opuchlizna znacznie utrudniała mu grę. "Pamiątka" po spotkaniu z Fiorentiną jest dość wyraźna i będzie przypominała o starciu jeszcze przez kilka dni.
Nie wiadomo, czy w związku z tymi problemami Kędziora będzie mógł zagrać w arcyważnym starciu dla Lecha. Już w niedzielę poznaniacy zmierzą się na swoim boisku z Górnikiem Łęczna. - Musimy wygrać. Nieważne jak, punkty muszą zostać w Poznaniu. Mecz pewnie będzie wyglądał odwrotnie. Górnik stanie z tyłu, a my będziemy atakować pozycyjnie - dodaje "Kendi".