Drużyna z Siedlec w niedzielę przegrała ze Stomilem Olsztyn, który walczy o inne cele niż Pogoń. To nie porażka była jednak głównym tematem po meczu a kontrowersyjny rzut karny dla Stomilu, który został podyktowany w 16. minucie.
- Stomil zagrał bardzo dobrze w defensywie, szczególnie jak się gra 11 na 15. Wtedy rzeczywiście można nie stracić bramki. Powiem tylko tyle, że my nie mieliśmy żadnego karnego w 16. kolejkach, a rywale z Olsztyna aż siedem - mówi dosadnie trener Pogoni Marcin Sasal.
Opiekun biało-niebieskich miał wielkie pretensje o sytuację z pierwszej połowy, w której Grzegorz Lech walczył o piłkę z Marcinem Paczkowskim. Sędzia Łukasz Szczech, mimo iż nie był dobrze ustawiony w tej sytuacji, nie wahał się ani chwili i wskazał na jedenasty metr.
- Obejrzeliśmy tę sytuację razem z drużyną, gdyż pierwszą połowę mamy na żywo monitorowaną. Mogę pokazać akcję i wtedy zobaczymy, że nie ma mowy o karnym. Grzesiu Lech jak będzie mężczyzną to powie jak było, iż złapał pod rękę Paczkowskiego i się przewrócił. Szkoda słów - dodaje rozgoryczony.
Biało-niebiescy z Siedlec nie byli faworytem spotkania w Pruszkowie. Mimo iż goście z Olsztyna walczą o górne miejsca w tabeli, zdecydowali się oddać inicjatywę drużynie z Mazowsza. - Spodziewaliśmy się, iż Stomil będzie grał z kontry. Nasz atak pozycyjny, podobnie jak we wcześniejszych meczach nie wyglądał najlepiej. Jedna sytuacja, która była w pierwszej połowie praktycznie ustawiła cały mecz - tłumaczy 45-letni trener.
- Był to typowy mecz na remis, dążyliśmy do strzelenia wyrównującej bramki. Zdobyliśmy ją i oglądaliśmy na powtórkach, iż była ona prawidłowa. Wynik niestety taki zostaje i nic z tym nie możemy zrobić. Ta sytuacja przesłania realną ocenę tego meczu. Powinniśmy grać lepiej, jesteśmy zmęczeni końcówką rundy. Mecz w Chojnicach będzie miał dla nas kolosalne znaczenie, czy zimę spędzimy w dolnych rejonach tabeli czy w strefie bezpiecznej - kończy Marcin Sasal.