Manuel Neuer wydawał się bramkarzem nie do pokonania, niezawodnym robotem stojącym pomiędzy słupkami niemieckiej bramki. Okazało się jednak, że ciągle to człowiek rządzi maszyną. W drugiej połowie meczu z Niemcami na Stadionie Narodowym Arkadiusz Milik wyskoczył do piłki dośrodkowanej przez Łukasza Piszczka, niemiecki cyborg spóźnił się jednak z wyjściem na przedpole. Polak wyprzedził rywala, pierwszy trącił głową piłkę, a ta wpadła do bramki. Młody snajper został bohaterem narodowym, jako gwiazda wrócił do klubu. Oszaleli polscy kibice, oszaleli też fani Ajaksu Amsterdam, domagając się Milika w pierwszym składzie.
Frank de Boer, klubowy trener naszego snajpera, pozostawał jednak niewzruszony. I w kolejnym meczu z Twente Enschede, kilka dni po polskim piłkarskim święcie, wystawił w pierwszym składzie Islandczyka Kolbeinna Sigthorssona.
Szybko się jednak okazało, że upór Holendra, z jakim stawiał na snajpera z wyspy gejzerów, musiał ustąpić rozsądkowi. Bo koniec końców Milik był od niego po prostu lepszy. Z każdym tygodniem jego gwiazda świeciła coraz bardziej, a Sigthorsson gasł. Aż w końcu dla Ajaksu zgasł na dobre. I z klubu odszedł. Do Nantes za 3 mln euro.
- Czy można powiedzieć, że Sightorsson odszedł, bo przegrał z Milikiem walkę o pierwszy skład? Tak, można tak stwierdzić - mówi WP SportoweFakty Sander Zeldenrijk z klubowej gazety "Ajax Life". - Milik lepiej pasował do stylu gry preferowanego przez de Boera, lepiej przetrzymuje piłkę, chociaż w grze powietrznej lepszy był Islandczyk. Sightorsson nie strzelał wielu goli, robił to jednak w decydujących momentach.
O Holender! Jaki ten de Boer uparty
Reprezentant Islandii ma 25 lat, jest o cztery lata starszy od Polaka. Do Ajaxu trafił przed sezonem 2011/12, po tym jak w AZ Alkmaar strzelił sezon wcześniej 15 goli. W Amsterdamie tak dobrych statystyk już nie miał, w lidze jego największe osiągnięcie to 10 bramek. W sumie w 105 meczach holenderskiego potentata zdobył 35 goli.
Milik w Amsterdamie znalazł się przed sezonem 2014/15. Pojechał tam szukać szczęścia po średnio udanej przygodzie w Bundeslidze. Pierwszy mecz tamtych rozgrywek, z Vitesse Arnhem rozpoczął w pierwszym składzie, ale przez niespełna godzinę wiele nie zdziałał. Kolejne trzy spotkania oglądał już z ławki rezerwowych. Grał Islandczyk, ale też nie zachwycał. Błysnął tylko raz, gdy Ajax wygrał na wyjeździe 5:2 z NAC Breda, gdy ustrzelił hat-tricka. I tyle było jego strzeleckich popisów.
De Boer z uporem maniaka stawiał na snajpera z północnej wyspy. Nawet po tym, gdy w 5. kolejce Milik strzelił dwa gole Heraclesowi Almelo, w kolejnym spotkaniu z Feyenoordem Rotterdam Polak znowu tylko przyglądał się grze kolegów. Potem w pucharowym meczu z amatorami z klubu JOS Watergraafsmeer urządził sobie strzelecki trening. Zdobył aż sześć goli, Ajax wygrał 9:0. Przed meczem z Twente, tym bezpośrednio po meczu z Niemcami, w popularnym serwisie internetowym VoetbalPrimeur, ale też na jednej z fanowskich stron Ajaxu, przeprowadzono sondę, kto powinien wyjść w tym spotkaniu w pierwszym składzie. Polak zdeklasował Islandczyka, a wynik ponad 80 procent oddanych na niego głosów był wymowny.
[nextpage]A z Twente i tak zagrał Sigthorsson. - Pomimo zdobycia tych bramek Arek Milik twardo stąpa po ziemi. Obaj są w dobrej formie. Ich rywalizacja jest bardzo wyrównana. To naturalne, że Sigthorsson czuje presję. Teraz ufam jednak Kolbeinnowi, a on mnie nie zawiódł. Nie będę z niego rezygnował tylko dlatego, że w ostatniej kolejce nie zdobył bramki. U mnie tak to nie działa. Widzę, że nasza wiara w Kolbeinna powoli się spłaca, a on sam stopniowo się rozwija. Dlatego w meczu z Twente dostanie kolejną szansę - tłumaczył uparty de Boer.
Milik lepszy od Sigthorssona, Zlatana i Suareza
Cztery dni później, w wyjazdowym meczu z Barceloną Milik zagrał drugą połowę, asystował przy honorowym golu. Ajax przegrał 1:3. Kilka dni później zdobył gola w ligowym meczu z Go Ahead Eagles, zagrał wtedy całe spotkanie. Tydzień później znowu nie wybiegł na boisko nawet na minutę. Przełom nastąpił 9 listopada 2014 roku. Polak wbił dwa gole Cambuur i w końcu zaczął grać regularnie. W każdym z kolejnych czterech meczów albo strzelał gole, albo asystował. Gola i dwie asysty dołożył też w Lidze Mistrzów, w wygranym 4:0 meczu z APOEL-em Nikozja. Szybko policzono, że na otwarcie sezonu Milik ma lepsze statystyki niż swego czasu Zlatan Ibrahimović i Luis Suarez, byłe gwiazdy Ajaksu.
Wtedy już, od kilku dni, jego islandzki rywal był kontuzjowany. Uraz kostki wykluczył go z gry na miesiąc, to były cztery mecze. Ledwo Islandczyk wrócił do gry w połowie stycznia 2015 roku, a jeszcze pod koniec tego samego miesiąca dopadł go kolejny pech, tym razem bolało kolano. Sigthorsson nie grał w piłkę przez kolejne 47 dni, opuścił jedenaście meczów. Gdy wrócił, Milik był już gwiazdą Ajaxu świecącą pełnią blasku. Problemy ze zdrowiem to też ważny aspekt wygranej przez Polaka rywalizacji.
Arkadiusz Milik na pytanie WP SportoweFakty o walkę z Islandczykiem o skład, odpowiada tak: - Nigdy nie traktuję rywalizacji jakoś śmiertelnie poważnie. Oczywiście jest to ważne, każdy z nas ma jedno życie i jedną karierę, ale nigdy nie dopuszczałem się do rzucania konkurentom kłód pod nogi. Nie zamykałem go w pokoju. To była zdrowa rywalizacja. Wciąż jesteśmy kumplami i sobie przed meczem albo po nim porozmawiamy.
Sam Sigthorsson, po tym gdy już trafił do Nantes, zwierzył się największej islandzkiej gazecie "Frettabladid": - W Ajaksie często byłem sfrustrowany. Nie było tam ani jednego sezonu, z której byłbym w pełni zadowolony. Czułem się niepewnie, bo jako napastnik często też musiałem grać na lewym skrzydle.
Milik wstał z cmentarza. Sigthorsson w gronie najgorszych
Sander Zeldenrijk: - Frank de Boer stwierdził niedawno, że Ajax ciągle szuka kompletnego napastnika. Choć oczywiście, teraz Milik jest najlepszą opcją. Jeśli jednak w oknie transferowym trener znajdzie lepszego piłkarza, to Polak stanie się tylko zawodnikiem na ławkę rezerwowych.
Te słowa brzmią dla Milika złowrogo, ale powinny też być mobilizujące. Obecny sezon ma jednak całkiem niezły. Choć w pewnym momencie holenderska prasa już budowała mu grób na "cmentarzu napastników Ajaxu", wieszcząc iż lada moment przepadnie na dobre. Polak jakoś tę krytykę przetrwał, odpowiedział golami. Jest jednak pod dużą presją i zaraz to on może znaleźć się w sytuacji islandzkiego kolegi.
A swoją drogą, co ma dopiero powiedzieć Sightorsson. Za 3 mln euro trafił do Nantes, od sierpnia zdobył tylko jednego gola, dopiero w listopadzie w meczu z Niceą. Serwis goal.com wybrał go właśnie do dwudziestki najgorszych letnich transferów.
Początek meczu Polska - Islandia o godzinie 20.45.
Obserwuj @Jacek_Stanczyk
Lewandowski jak Cristiano Ronaldo? Może wejść na szczyt