Euro 2016 bez Pomarańczowych. Zawał po holendersku

 / PAP/EPA/ Koen Van Weel
/ PAP/EPA/ Koen Van Weel

Holandia nie awansowała do Euro 2016, w których weźmie udział rekordowa liczba drużyn, bo aż 24. Pomarańczowi zajęli dopiero 4 pozycję w grupie, najniższą od czasów, gdy eliminacje mistrzostw rozgrywane są takim właśnie systemem. Jak do tego doszło?

Pierwszy błąd popełniono jeszcze kilka miesięcy przed ubiegłorocznym mundialem, gdy ogłoszono, że niezależnie od wyniku osiągniętego w Brazylii po tym turnieju selekcjonerem zostanie Guus Hiddink, a jego z kolei następcą będzie Danny Blind - mówi Janusz Kowalik, były reprezentant Polski na stałe mieszkający w Holandii. - Gdy podejmowano taką decyzję nikt nie przypuszczał, że Holendrzy prowadzeni jeszcze przez Louisa van Gaala okażą się rewelacją World Cup 2014. Hiddink miał być zbawicielem, który po klapie poprzednika odbuduje morale kadrowiczów, a tymczasem przejął drużynę narodową nasyconą sukcesem. Krytykował więc poprzednika nie za wynik, lecz za defensywny styl, taki mało holenderski, w którym rezultat był ważniejszy od piękna gry. Niepotrzebnie rozluźnił dyscyplinę i na konsekwencje takiej polityki nie trzeba było czekać zbyt długo.

Zadyszka gwiazd

Inauguracyjny mecz w kwalifikacjach Euro 2016 pomarańczowi w Pradze przegrali 1:2 z Czechami, tracąc drugiego gola już w czasie doliczonym przez sędziego, po fatalnym błędzie obrońcy Daryla Janmaata. Jak się miało okazać, nie był to odosobniony wypadek przy pracy, bo potem przegrali jeszcze cztery spotkania o punkty. To był początek katastrofy zespołu, który na ostatnim mundialu zajął trzecią lokatę, na dodatek nie przegrał na nim meczu, bo o odpadnięciu w półfinale zdecydowały przecież rzuty karne. Nie brakowało jednak głosów, że był to wynik ponad ówczesny potencjał holenderskiego futbolu, a został osiągnięty również dzięki temu, że największe gwiazdy zespołu ominęły kontuzje, co jednak odbiło się później na ich zdrowiu. Nikomu nie trzeba tłumaczyć, jak wiele dla reprezentacji Holandii znaczy Arjen Robben. Może nawet więcej niż jego kolega z Bayernu Monachium Robert Lewandowski dla naszej drużyny narodowej. A z powodu różnych kontuzji słynny skrzydłowy wystąpił w zaledwie czterech, na dziesięć możliwych, spotkaniach pomarańczowych w kwalifikacjach Euro 2016. O ile w ubiegłym roku zagrał po 90 minut przeciw Kazachstanowi, Islandii i Łotwie (dwa gole), to w tym zaliczył zaledwie półgodzinny epizod na początku września przeciw Islandii.

Niewiele pożytku było także z innej wielkiej gwiazdy Robina van Persiego. Z tym, że w jego przypadku poza kłopotami ze zdrowiem doszło także do obniżki formy. Wprawdzie w eliminacjach wystąpił w 8 meczach, ale zdobył tylko trzy bramki - ostatnią w pożegnalnym spotkaniu eliminacyjnym z Czechami w Amsterdamie. To był zarazem jego 50. gol dla pomarańczowych w 101. występie. Wiele wskazuje, że dorobku nie powiększy, bo na najbliższe mecze towarzyskie z Walią i Niemcami powołania nie otrzymał. - Z Van Persiego zrobiono kozła ofiarnego - kontynuuje były wicekról strzelców Eredivisie. - Na jego wizerunek na pewno źle wpłynął samobójczy gol w ostatnim spotkaniu z Czechami. Nie najlepiej zrobił mu chyba transfer do Fenerbahce Stambuł, gdzie wylądował kilka miesięcy temu, po tym jak w Manchesterze United nie potrafił porozumieć się z Van Gaalem.

Było to dziwne, bo wcześniej w reprezentacji ich współpraca układała się dobrze, a RVP jako kapitan powiódł pomarańczowych do sukcesu na World Cup 2014. Swoją drogą Robin nie jest pierwszym i zapewne nie będzie ostatnim gwiazdorem holenderskiego futbolu, który pod koniec kariery wylądował w Stambule. Pomocnik Wesley Sneijder już od kilku sezonów jest na przykład zawodnikiem Galatasaray, mimo że miał oferty z drużyn grających w o wiele mocniejszych ligach. Klaas-Jan Huntelaar i Van Persie skończyli już 32 lata, Robben i Sneijder mają po 31. Nie da się ukryć, że ich najlepszy czas minął, a godnych następców jakoś nie widać.

Wielkie nadzieje wiązano z Kevinem Strootmanem, ale trzy miesiące przed brazylijskim mundialem pomocnik Romy doznał kontuzji i do dziś nie wrócił do pełnej dyspozycji. W drużynie narodowej ostatni raz wystąpił na początku marca ubiegłego roku. Inny problem jest z utalentowanym skrzydłowym Manchesteru United Memphisem Depayem, którego teraz zabrakło w kadrze, bo podobno nie integruje się z grupą. Klub z Old Trafford reprezentuje więc jedynie syn selekcjonera Daley Blind. Nie trzeba chyba dodawać, że obaj trafili do Czerwonych Diabłów dzięki protekcji Van Gaala. Holenderscy piłkarze interesują bowiem słabsze zespoły Premier League, ale też wiele zawdzięczają temu, że Southampton prowadzi ich rodak Ronald Koeman, a menedżerem Newcastle United jest wprawdzie Anglik Steve McClaren, ale mający za sobą kilka lat pracy w holenderskim Twente Enschede. To nie jest czas, gdy młodzi piłkarze holenderscy zostawali gwiazdami w czołowych drużynach zagranicznych. Nie jest jednak aż tak źle, że całkiem wyschło źródełko z talentami.
Emerytowany selekcjoner

Mimo że w Kraju Tulipanów nie brakuje również młodych szkoleniowców, to w lipcu ubiegłego roku kadrę narodową powierzono emerytowi, mającemu wtedy już prawie 68 lat Hiddinkowi. Mało tego, w lipcu 2013 po odejściu z rosyjskiej drużyny Anży Machaczkała ogłosił on zakończenie kariery trenerskiej. Dał się jednak namówić szefom krajowej federacji piłkarskiej, bardzo chciał poprawić swoje osiągnięcie z Euro 96, gdy dowodzeni przez niego pomarańczowi odpadli w ćwierćfinale. Tymczasem nie minęło niespełna dwanaście miesięcy i pod koniec czerwca, jeszcze przed decydującą fazą kwalifikacji ME 2016 został zwolniony.

Hiddink za wszelką cenę nie chciał być kontynuatorem pracy swego poprzednika i wymyślił, że zespół znowu będzie grał systemem 1-4-3-3, nie bacząc na to, że nie ma zawodników do tak odważnej gry - opowiada Kowalik. - Selekcja również nie była najlepsza. Dał zbyt dużo swobody zawodnikom, u Van Gaala wszyscy byli traktowani tak samo, niezależnie od pozycji w zespole, a on był szefem. Natomiast u Hiddinka był podział na gwiazdy i resztę drużyny, co prowadziło do konfliktów. Powstał chaos, nad którym sędziwy selekcjoner nie potrafił zapanować. Natomiast jeśli zwolniono jego, to należało zmienić cały sztab, który był przecież współwinny katastrofy. No, ale skoro już wcześniej wyznaczono jego następcę... Jedna zła decyzja, goni drugą.

Zgodnie z umową następcą Hiddinka został dotychczasowy asystent Danny Blind, który miał tę posadę obiecaną, ale dopiero po Euro 2016. Były piłkarz Ajaksu nie ma jednak większych osiągnięć na polu trenerskim i był odpowiedzialny za słabe ostatnio wyniki drużyny reprezentacyjnej. Nic nie dało dokooptowanie do sztabu w roli asystenta Marco van Bastena, piłkarza wybitnego, ale trenera takiego sobie, chociaż z przeszłością selekcjonerską, który nie radzi sobie na dodatek ze stresem i z tego powodu zrezygnował z pracy w roli trenera Alkmaaru. Zresztą holenderska ławka trenerska wygląda imponująco, bo siedzi na niej jeszcze Ruud van Nistelrooy. Brak jednak wodza z prawdziwego zdarzenia i nie czarujmy się - Blind na pewno nim nie będzie. Wydaje się, że lepszym kandydatem na selekcjonera byłby jego dawny kolega z boiska, prowadzący od kilku lat Ajax Amsterdam Frank de Boer. - Van Nistelrooy nie ma większego doświadczenia trenerskiego, Van Basten nadaje się do pracy z dziećmi, dla których jako były wybitny napastnik byłby autorytetem - opowiada wychowanek Cracovii. - Jako trenerowi brakuje mu ambicji. Natomiast Blind to był facet, który nosił pachołki na treningach, nigdy nie był szefem z prawdziwego zdarzenia. Zwyczajnie nie ma autorytetu.

Ta jesień nie jest dobra dla holenderskiego futbolu również z innego powodu. Ciężko chory na raka płuc jest najsłynniejszy i najlepszy w historii piłkarz tego kraju Johan Cruyff. Cały czas pozostaje jednak aktywny i w felietonach krytykuje to, co się dzieje w krajowym futbolu. Napisał, że za nieudanym startem w eliminacjach mistrzostw Europy stoją nie tylko złe decyzje ostatnich selekcjonerów, ale także władz federacji. Nie oszczędza kadrowiczów, których krytykuje choćby za złe warianty rozgrywania stałych fragmentów. Według Cruyffa problem leży również w systemie gry. Przyznał, że przecierał oczy ze zdumienia oglądając wyczyny holenderskich piłkarzy w październikowym spotkaniu z Czechami.

Co trzeba zrobić, żeby wyjść z dołka? - Ryba psuje się od głowy, więc trzeba zmienić szczyt tej piramidy - podsumowuje Kowalik. - Przede wszystkim należałoby zwolnić wiceprezydenta KNVB Berta van Ostveena, który odpowiada w federacji za futbol profesjonalny. To on firmuje selekcjonerską układankę, która nie zdała egzaminu. Zanim trafił do pracy w KNVB nie miał do czynienia z futbolem na tym poziomie, przyszedł z innej branży i zwyczajnie nie daje sobie rady. Ustalił plan, który runął, ale brnie dalej, bo zamiast zwolnić Blinda przedłużył z nim umowę. Przychylne mu media nie załatwią wszystkiego, na razie gra na czas, czeka aż sprawa ucichnie.
Zbigniew Mroziński
Czytaj więcej w "PN"
Klopp i Lewandowski ponownie razem? Liverpool chce Polaka
Koniec marzeń Platiniego? FIFA odrzuciła jego kandydaturę

Komentarze (0)