Węgrzy też świętowali w rytmach disco polo

- W szatni naprawdę się działo. Gdy zeszliśmy z boiska, grała muzyka na żywo, nie zabrakło węgierskiego "disco polo" czy starszych klasyków - mówi obrońca Wisły Kraków, Richard Guzmics, który w niedzielę awansował z Węgrami na Euro 2016.

Maciej Kmita
Maciej Kmita
EPA/TIBOR ILLYES / EPA/TIBOR ILLYES

Dla Węgier to pierwszy awans na mistrzostwa Starego Kontynentu od 44 lat. Zespół Richarda Guzmicsa przepustki do Francji zagwarantował sobie, ogrywając w barażach Norwegię. W pierwszym meczu Węgrzy zwyciężyli 1:0, a w rewanżu, do którego doszło w niedzielę, wygrali 2:1. W obu spotkaniach z Norwegami rozegrał po 90 minut.

- Były to najważniejsze dla mnie mecze. Bardzo się cieszę, bo to będzie nasze pierwsze Euro od 44 lat. Radość całego narodu była olbrzymia - mówi Węgier.

Guzmics zdradził, że Węgrzy, podobnie jak reprezentacja Polski, świętowali w rytmach zbliżonych do "disco polo": - Euforia była olbrzymia. W szatni naprawdę się działo. Gdy zeszliśmy z boiska, to grała muzyka na żywo, nie zabrakło węgierskiego "disco polo" czy starszych klasyków.

28-latek rozegrał w el. Euro 2016 pięć spotkań, ale za to w kluczowym momencie rozgrywek. Wskoczył do składu w meczu 7. kolejki z Rumunią dzięki kontuzji Rolanda Juhasza i nie oddał już miejsca w "11". Wiślak nie ukrywa, że liczy na wyjazd na turniej do Francji.

- Czy pojadę na Euro? Myślę, że tak, ale najpierw muszę co tydzień, grając w Wiśle, udowadniać swoją wartość. Ważne, żeby trzymać wysoki poziom - mówi.

Guzmics żałuje, że w fazie grupowej Węgry nie będą mogli wpaść na Polskę: - Sprawdziłem, że jesteśmy z Polską w tym samym koszyku, więc nie zagramy ze sobą. Na pewno byłby to ciekawy pojedynek.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×