Hiszpańskie władze zaangażowały w zapewnienie bezpieczeństwa rekordową liczbę policjantów i służb ochronnych. Od rana kibice zgromadzeni pod Estadio Santaigo Bernabeu są rewidowani, roi się także od radiowozów.
Kibice Realu Madryt mają w pamięci wydarzenia z grudnia 2004 roku, kiedy stadion został ewakuowany po podejrzeniu podłożenia bomby. W ledwie siedem minut ponad 70 tys. ludzi w pośpiechu opuściło obiekt, a piłkarze wybiegli w strojach sportowych na ulicę. Alarm był fałszywy. Dziś nikt nie bagatelizuje zagrożeń, czujność służb zapewniających bezpieczeństwo jest szczególna. Rewidowani są nawet kibice w ulicach oddalonych kilkaset metrów od Santiago Bernabeu.
Wszyscy zbliżający się do obiektu, posiadający plecaki bądź większe torby, proszeni są o dokładne pokazanie co znajduje się w środku. Władze Madrytu zaangażowały w zapewnienie bezpieczeństwa ponad 1200 policjantów i drugie tyle ochroniarzy. Po odwołaniu meczu w Hanowerze pomiędzy Niemcami i Holandią, nikt nie ma wątpliwości, że wydarzenia piłkarskie są szczególnym celem zamachowców. Stopień zagrożenia terrorystycznego podniesiono w Hiszpanii do bardzo wysokiego poziomu 4. Mimo psychozy panującej w Europie, kibice Realu nie rozmawiają o zagrożeniach. Od wczesnych godzin porannych gromadzą się pod stadionem, głośno śpiewają, przekrzykują się nawzajem z fanami Barcelony.
- Kontrole będą wyczerpujące. Zabezpieczenia zostaną wzmocnione. Będą stać na poziomie, którego jeszcze nie było na wydarzeniu sportowym - powiedział w piątek Martin Vasquez - sekretarz ds. bezpieczeństwa w hiszpańskim Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Na razie fani dość pokornie dostosowują się do rewizji osobistych. Nikt nie protestuje, wokół Santiago Bernabeu pojawia się coraz więcej służb ochronnych. Przed meczem bezpieczeństwo jest najważniejszym tematem w lokalnych gazetach i telewizjach. Dopiero pierwszy gwizdek arbitra o 18:15 zmieni sytuację radykalnie. Wtedy najważniejszy będzie futbol.
Z Madrytu
Mateusz Święcicki