Piłkarz 16. kolejki z meczu sezonu: Tomasz Foszmańczyk

Strzelił dwa gole, grał świetnie, ale przegrał. W niczym to jednak nie przeszkadza, aby Tomasza Foszmańczyka wybrać Piłkarzem 16. kolejki. Wystąpił przecież w ligowym meczu sezonu i był jednym z jego głównych bohaterów.

- Strzeliłem dwie bramki, które są dla mnie pierwszymi w ekstraklasie, ale nie jestem z nich zadowolony. Szkoda, szczególnie, że nie potrafiliśmy utrzymać prowadzenia 2:1. Gdybyśmy przetrzymali napór Piasta, mogło być inaczej - tak pomocnik Termaliki Bruk-Bet Nieciecza skomentował swój piątkowy występ.

W 12. minucie Tomasz Foszmańczyk dopadł do piłki wybitej przed pole karne i płaskim strzałem pokonał Jakuba Szmatułę. Wyprowadził wówczas drużynę na prowadzenie 2:1. W 61. minucie dał kolegom nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone. Uderzeniem z dwunastu metrów pokonał bramkarza Piasta Gliwice i było to trafienie kontaktowe, na 3:4. Szczęśliwego zakończenia jednak nie doświadczył, bo goście wkrótce zdobyli zwycięskiego gola.

On na premierowe trafienia w ekstraklasie czekał długo. Ma 29 lat, ale w najwyższej klasie rozgrywkowej debiutował dopiero trzy lata temu. Był wówczas członkiem kieleckiej "bandy świrów" stworzonej przez Leszka Ojrzyńskiego. Zagrał w lidze w piętnastu meczach, spędził w Kielcach jeden sezon 2012/13. Potem trafił do Niecieczy. Mecz z Piastem był jego 27. na ekstraklasowych boiskach.

I zapamięta go na długo. Piątek, pierwszy mecz kolejki, Termalica gra z Piastem. Nie była to, z całym szacunkiem, najbardziej zachęcająca para tej serii gier. Kto jednak zdecydował się w piątkowe popołudnie poświecić czas, ten nie ma prawa żałować. Inauguracja stadionu, osiem goli, zwroty akcji. To był szalony mecz. Być może ligowy mecz roku.

Angielski pisarz i jednocześnie kibic Arsenalu Londyn Nick Hornby, w jednej ze swoich najlepszych książek "Futbolowa Gorączka" podał podał kibicowską definicję meczu godnego zapamiętania. Zawarł ją w siedmiu punktach:

1. Bramki. Musi ich być jak najwięcej
2. Wyjątkowo fatalne decyzje sędziowskie
3. Hałaśliwi kibice
4. Deszcz, śliska murawa
5. Przeciwnikom nie udaje się strzelić karnego
6. Zawodnik przeciwnej drużyny otrzymuje czerwoną kartkę
7. Jakiś "haniebny incydent".

Goli mieliśmy osiem, więc warunek jest spełniony. Deszcz lał jak z cebra, a Wojciech Kędziora spudłował z rzutu karnego. Jakichś wyjątkowo fatalnych decyzji arbitra nie było, ale podyktowanie "jedenastki" dla gospodarzy na pierwszy rzut oka, z trybun wydawało się mocno kontrowersyjne. To, powiedzmy, cztery spełnione punkty na siedem. Dla własnych, ekstraklasowych potrzeb możemy też dodać całą otoczkę powstania nowego, zbudowanego raptem w cztery miesiące stadionu na środku pola kukurydzy. Mecz inaugurował ten obiekt. Na dodatek w tym fantastycznym spotkaniu wziął udział zaskakujący lider z Gliwic, którego nikt na razie nie może dogonić.

No i statystyki. Obie drużyny na bramkę strzelały razem 39 razy. 24 z nich oddała Termalica, a pomimo tego mecz przegrała!

To na pewno był mecz godny zapamiętania. Mecz sezonu? Na razie jak najbardziej tak. Ligowy mecz roku? Bardzo mocny kandydat. Termalica - Piast 3:5.

Jacek Stańczyk
Komentarze (1)
avatar
knak
24.11.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Byłem na tym wspaniałym stadionie i meczu 20 listopada b.r. Jestem pod wrażeniem. Mimo przegranej i tak wielki szacunek drużynie Termaliki za poświęcenie i walkę z liderem w tabeli. Życzę całem Czytaj całość