Przed spotkaniem zabrzanie byli bojowo nastawieni do derbowej rywalizacji. Mimo że oba zespoły są na przeciwległych biegunach ligowej tabeli, to trener Leszek Ojrzyński przekonywał, że różnice między Górnikiem i Piastem są niewielkie. - Gdy się spojrzy na ostatnie dwanaście kolejek, to my przegraliśmy trzy razy, Piast dwa. My straciliśmy 14 bramek, Piast 11. To są duże różnice? Nie - mówił trener zabrzańskiego klubu. I słowa te znalazły odzwierciedlenie w rzeczywistości.
Zabrzanie zapowiadali walkę o trzy punkty, ale to Piast był faworytem wtorkowej konfrontacji. Mecz z większym animuszem rozpoczęli gospodarze. Niesieni dopingiem swoich kibiców zabrzanie od pierwszego gwizdka ruszyli do ataków i już w 7. minucie objęli prowadzenie. W polu karnym podcięty przez Kornela Osyrę został Łukasz Madej. Sędziowie mieli wątpliwości co do faulu gliwiczanina, ale ostatecznie podjęli słuszną decyzję i podyktowali jedenastkę. Tę na bramkę zamienił Roman Gergel.
To nie był koniec złych wiadomości dla Piasta. W 8. minucie w walce o piłce zderzyli się Radosław Sobolewski i Gerard Badia. Gracz lidera Ekstraklasy nie był w stanie kontynuować gry i po kilku chwilach jego miejsce zajął Josip Barisić. Piast szybko starał się doprowadzić do wyrównania i przejął inicjatywę. Na niewiele rywalom pozwalali defensorzy Górnika, którzy raz po raz zatrzymywali ich ataki. Oblężenie bramki Radosława Janukiewicza trwało w najlepsze.
Obrona Górnika niemal bezbłędnie grała do 36. minuty. Wówczas gliwiczanie doprowadzili do wyrównania. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Mateusz Słodowy chciał uprzedzić Barisicia, ale zrobił to tak niefortunnie, że skierował piłkę do własnej siatki. To podcięło skrzydła zabrzanom. W 39. minucie lider Ekstraklasy po strzale z 16. metra Mateusza Maka prowadził już 2:1. Gracz Piasta nie dał najmniejszych szans na skuteczną interwencję Janukiewiczowi.
Po przerwie Piast kontrolował sytuację na boisku, ale tylko przez 10 minut. Wówczas na strzał z dystansu zdecydował się Aleksander Kwiek, piłka zahaczyła o nogę Marcina Pietrowskiego i całkowicie zmyliła Jakuba Szmatułę. Tym samym Górnik w dość szczęśliwy sposób doprowadził do wyrównania. To był jednak początek emocji na Stadionie im. Ernesta Pohla!
Górnik Zabrze w pierwszej połowie w trzy minuty przeszedł drogę z piłkarskiego nieba do piekła. Z kolei w drugiej części gry powrócił do nieba po trzech bramkach zdobytych w ciągu pięciu minut! Dwie kontry w odstępie minuty precyzyjnymi strzałami wykończył Gergel. Piast błyskawicznie został sprowadzony na ziemię. Gliwiczanie bezradnie wyciągali ręce i w ich poczynaniach było widać sporo nerwowości.
Piast zupełnie nie radził sobie z kontrami rywali, a właśnie w ten sposób swoich kolejnych szans szukali zabrzanie. Gliwiczanie grali coraz bardziej nerwowo, a ich błędy wykorzystywali zabrzanie. W 82. minucie Gergel skompletował "czteropak". Tym razem Słowak wystartował do długiego podania Słodowego za plecy obrońców i bardzo spokojnym uderzeniem posłał piłkę do siatki obok atakującego go Szmatuły. Na boisku nie było widać, że Górnik to czerwona latarnia Ekstraklasy, a Piast jej zdecydowany lider. Zabrzanie w małych derbach Śląska rozbili Piasta Gliwice i uczciwie trzeba dodać, że mogli zdobyć znacznie więcej goli.
Górnik Zabrze - Piast Gliwice 5:2 (1:2)
1:0 - Roman Gergel (k) 7'
1:1 - Mateusz Słodowy (sam.) 36'
1:2 - Mateusz Mak 39'
2:2 - Aleksander Kwiek 56'
3:2 - Roman Gergel 60'
4:2 - Roman Gergel 61'
5:2 - Roman Gergel 82'
Składy:
Górnik Zabrze: Radosław Janukiewicz - Mateusz Słodowy, Adam Danch, Bartosz Kopacz, Ołeksandr Szeweluchin, Rafał Kosznik (61' Rafał Kurzawa) - Roman Gergel (88' Armin Cerimagić), Radosław Sobolewski (64' Adam Dźwigała), Aleksander Kwiek, Łukasz Madej - Szymon Skrzypczak.
Piast Gliwice: Jakub Szmatuła - Marcin Pietrowski, Uros Korun, Kornel Osyra (68' Tomasz Mokwa), Patrik Mraz - Kamil Vacek, Radosław Murawski, Mateusz Mak, Bartosz Szeliga (75' Karol Angielski), Gerard Badia (15' Josip Barisić) - Martin Nespor.
Żółte kartki: Łukasz Madej (Górnik Zabrze) oraz Mateusz Mak, Radosław Murawski (Piast Gliwice).
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Lewandowski ma kompleks Ronaldo i Messiego?