"Wszystko będzie dobrze" - to sygnał płynący z lokalnych gazet i ust sympatyków reprezentacji. Tylko selekcjoner Didier Deschamps, który pojawił się w Palais de Congres, z wyraźnie zmęczoną twarzą i monstrualnie podkrążonymi oczami, jest innego zdania. Przepytywany przez dziennikarzy, opowiadał banały o szacunku względem przeciwnika i lęku przed niespodziewanymi remisami. Zachowywał się, jakby był niezadowolony. Cała Francja przyjęła losowanie z ulgą, jedynie selekcjoner wysyła komunikat: "coś mi tu nie pasuje".
Francuzi panicznie obawiali się Polaków, nie chcieli trafić na Biało-Czerwonych z trzeciego koszyka. Porównali jakość swoich grupowych przeciwników do rywali Portugalii, która zmierzy się z Islandią, Asutrią i Węgrami. - To łaskawe losowanie, podobne do tego z 1997 roku, kiedy okazało się, że na mistrzostwach świata kilka miesięcy później zagramy z Danią, Arabią Saudyjską i RPA - czytamy w niedzielnym wydaniu "L'Equipe".
Gospodarze turnieju cieszą się, że uniknęli mocniejszych rywali i spokojnie będą mogli przygotować się do awansu do 1/8 finału. W czerwcu znajdą się pod gigantyczną presją kibiców, wygłodniałych przez lata sukcesów i wciąż pamiętających zwycięstwo na mundialu w 1998 roku. "Finał to minimum" - takie wymaganie stawia społeczeństwo. Udźwignąć ten ciężar będzie niezwykle trudno.
Ze Szwajcarią Trójkolorowi grali już podczas Euro 2004 (wygrali 3:1), oraz podczas Mistrzostw Świata w 2006 r. (zremisowali 0:0). Mierzyli się także z nimi na mundialu w Brazylii (zwyciężyli aż 5:2). Z Rumunią nie przegrali od 1972 r., pokonując ją po drodze podczas Euro 1996 i remisując na turnieju w Austrii i Szwajcarii w 2008 r. Z Albanią polegli w czerwcu 0:1, wcześniej ledwie zremisowali 1:1 w Rennes na Rohazon Park. To będzie niezwykle niewygodny rywal dla Trójkolorowych, ale nie oszukujmy się. Są gigantycznymi faworytami do zdominowania grupy i wyjścia z niej z pierwszego miejsca.
To nie jest zestaw bezwartościowych przeciwników, ale brakuje pośród nich wielkich gwiazd. W Rumunii błyszczy Claudiu Keseru, ale nie jest to strzelec wielkiego formatu. W Albanii liderem pozostaje Loric Cana, obrońca doskonale znany francuskim kibicom, ale starzejący się i grający w coraz słabszych klubach. Wielka nadzieja szwajcarskiej piłki, Xherdan Shaqiri, w 12 meczach ligowych w barwach Stoke City nie strzelił gola, a wcześniej kompromitował się z Interze Mediolan. Rywale nie rzucają na kolanach indywidualnościami, ale mają swoje zalety. Rumuni zakończyli eliminacje jako najlepsza defensywa w Europie (stracili ledwie 2 gole w 10 meczach). Ich styl może być wybitnie trudny dla kochających atak piłkarzy Didiera Deschampsa.
W ciągu najbliższych sześciu miesięcy Francuzi będą żyć meczem otwarcia z Rumunią. Cztery z pięciu ostatnich starć między tymi drużynami, kończyło się remisem. Ten bezbramkowy, który padł w 2008 roku w Zurychu, był jednym z najnudniejszych meczów w historii Niebieskich. Na wspomnienia upalnego popołudnia w Szwajcarii, wielu fanów dostaje odruchów wymiotnych. Tego nie dało się oglądać.
Francuscy kibice nie będą specjalnie emocjonować się starciami w grupie, bo czekają na pasmo zwycięstw swojej drużyny w fazie pucharowej. Liczą na przełamanie magicznej bariery, którą od 2008 roku jest ćwierćfinał. Na Euro 2008 ich piłkarze nie wyszli z grupy, podobnie było na kompromitującym mundialu w RPA. Ale za kadencji Laurenta Blanca odpali w 1/4 finału na Euro 2012, a pod wodzą Deschampsa nie sprostali Niemcom w ćwierćfinale Mistrzostw Świata w Brazylii. To wyraźna hossa. W czerwcu ulubionym szlagwortem francuskiego kibica będzie "finał, albo nic". Każdy inny rezultat zostanie przyjęty nad Sekwaną, z wielkim poczuciem rozczarowania.
[b]Mateusz Święcicki z Paryża
[/b]