Piłkarze Korony Kielce nie winią Cabrery

PAP / PAP/Jacek Bednarczyk
PAP / PAP/Jacek Bednarczyk

W meczu 20. kolejki Ekstraklasy z Cracovią (2:2) Korona Kielce przerwała czarną serię porażek, ale z Kałuży 1 podopieczni Marcina Brosza wyjeżdżali z uczuciem niedosytu.

Kielczanie przyjechali do Krakowa po porażkach z Jagiellonią Białystok, Zagłębiem Lubin, Ruchem Chorzów i Lechem Poznań, więc remisując przy Kałuży 1, przerwali czarną serię.

- Zapomniałem już o tych porażkach... - uśmiecha się kapitan Korony, Kamil Sylwestrzak i dodaje: - Mamy uczucie niedosytu, bo mogliśmy ten mecz rozstrzygnąć na swoją korzyść. Cracovia też miała swoje sytuacje, bo to był bardzo otwarty mecz, ale czujemy niedosyt.

W 66. minucie ekipa Marcin Brosz była blisko postawienia kropki nad "i", ale przy stanie 2:1 Grzegorz Sandomierski obronił rzut karny wykonywany przez Airama Lopeza Cabrerę, a 14 minut później zamiast 3:1 dla gości było 2:2. Zawodnicy Korony nie mają jednak pretensji do Hiszpana, który wcześniej zdobył dwie bramki.

- Obroniony rzut karny zawsze daje drużynie pozytywnego kopa, ale nie tacy zawodnicy jak Airam nie strzelali karnych. Nie mamy pretensji do Airama - czuł się na siłach, wziął piłkę - mówi Sylwestrzak.

Komentarze (0)