- Nie traktujemy tego meczu ulgowo. Wręcz przeciwnie. Jesteśmy faworytami i zrobimy wszystko, by uniknąć niespodzianki, jakie zdarzają się w Pucharze Francji - zapowiadał przed meczem Bernardo Silva z AS Monaco.
Wicelider Ligue 1 spełnił oczekiwania i zgodnie z przewidywaniami wygrał efektownie 10:2. Po raz ostatni tyle goli w Pucharze Francji zdobyli piłkarze Paris Saint-Germain i miało to miejsce w 1994 roku. Przeciwnikiem AS Monaco była amatorska drużyna Saint-Jean Beaulieu. Siedziby klubów znajdują się kilka kilometrów od siebie, ale piłkarsko dzieli je przepaść. Saint-Jean Beaulieu musiało przejść aż siedem rund, by móc zagrać spotkanie pucharowe z AS Monaco.
Przed przerwą drużyna z Księstwa strzeliła pięć goli, a z każdą minutą mecz coraz bardziej przypominał egzekucję. Bohaterem pierwszej połowy był Lacina Traore - autor czterech goli. Iworyjczyk występuje w AS Monaco od 2014 roku z przerwą na wypożyczenie do Evertonu.
- Graliśmy dobrze, choć nie ustrzegliśmy się kilku błędów w obronie. Agresja przeciwnika była zbyt duża. To nie było normalne, nawet przy stanie 5:0 - zwrócił uwagę Leonardo Jardim, trener AS Monaco.
Do wybuchu agresji doszło w przerwie. Lacina Traore starł się z przeciwnikiem w drodze do szatni. Media informowały, że między zawodnikami doszło do bójki. Obaj zobaczyli czerwoną kartkę i nie mogli zagrać w drugiej połowie.
- Lacina powiedział do przeciwnika "zamknij się". Będę bardzo zainteresowany uzasadnieniem sędziego. Zresztą obaj atakowali się wzajemnie. Nie mam nic do zarzucenia swojemu zawodnikowi. Jeżeli chodziło tylko o takie słowa, to wielu graczy na świecie musiałoby dostawać czerwone kartki - usprawiedliwiał Jardim.
Nieobecność na boisku Traore nie przeszkodziła AS Monaco powiększyć przewagi, a ozdobą drugiej połowy była ładna podcinka Faresa Bahlouliego.
Były selekcjoner odradza Lewandowskiemu transfer do Realu. "W Bayernie jest obecnie niezbędny"