Paweł Golański: O zakończeniu kariery nie myślę

- Oby to nie była ostatnia umowa w mojej karierze. O jej końcu jeszcze nie myślę. Radek Sobolewski daje świetny przykład, mimo wieku wnosi dużo jakości - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty nowy piłkarz Górnika Zabrze, Paweł Golański.

WP SportoweFakty: Jest grupa piłkarzy, którzy za Leszkiem Ojrzyńskim poszliby na koniec świata. Pan do niej należy?

Paweł Golański: Można tak powiedzieć. Trener miał duży udział w przekonaniu mnie do Górnika. Znamy się jeszcze z Korony Kielce. Nasza współpraca zawsze wyglądała dobrze. Odpowiadał mi jego styl - ta mobilizacja. Kiedy odchodził, większość drużyny wciąż mówiła o tym, kim dla nas był. Jeśli chodzi o Zabrze, tworzy się bardzo ciekawa drużyna. Śledziłem Ekstraklasę i miejsce w tabeli nie jest odzwierciedleniem tego, co Górnik prezentuje. Wierzę, że będzie lepiej.

Nakłanianie trwało krótko?

- Mieliśmy długą rozmowę ze szkoleniowcem i władzami klubu. Tak naprawdę decyzję podjąłem w ciągu trzech dni. Było jeszcze małe zamieszanie z kontraktem w Targu Mures. Najpierw musieliśmy się porozumieć, jeśli chodzi o jego rozwiązanie. Daliśmy radę osiągnąć kompromis, a potem od razu przeszedłem testy medyczne. Utrzymywaliśmy wszystko w tajemnicy. Nie chcieliśmy rozgłosu, taką obraliśmy taktykę.

A miał pan oferty lepsze pod względem finansowym?

- Nie lubię mówić o pieniądzach, ale tak. Były trzy propozycje: dwie z Ekstraklasy i jedna z Rumunii. Wolałem podpisać półtoraroczy kontrakt w Zabrzu. Mam nadzieję, że to optymalna decyzja.

To już ostatnia umowa?

- Oby nie. Radek Sobolewski daje świetny przykład, mimo wieku wnosi dużo jakości. Wiadomo, muszę coraz bardziej uważać, mam 33 lata. O zakończeniu kariery jednak nie myślę, to jeszcze nie ten moment. Bardziej zajmuje mnie nowe wyzwanie piłkarskie.

Powrót do Ekstraklasy może być zaskoczeniem. W lidze rumuńskiej rozegrał pan większość spotkań.

- Tak, chociaż miałem trochę pecha. Opuściłem kilka meczów ze względu na urazy stawu skokowego. Żadna przerwa nie była spowodowana formą sportową. Ten aspekt nie decydował w ogóle o rozstaniu. Ono zaś przebiegało w pokojowych warunkach. Jestem osobą, która lubi znać realia. Po zakończeniu rundy zadzwoniłem do prezesa i odbyliśmy szczerą rozmowę. Zapewnił, że rozwiążemy kontrakt, jeśli będę miał ofertę, która mnie satysfakcjonuje. Słowa dotrzymał.

Sytuacja piłki rumuńskiej nie wygląda optymistycznie. Wiele klubów ma problemy finansowe.

- Słyszałem o tym, kiedy wracałem do tego kraju, ale nie wiedziałem, że kłopoty są aż tak duże. Pamiętałem ligę jeszcze z czasów, gdy byłem zawodnikiem Steauy Bukareszt. Więcej drużyn grało w pucharach, a rozgrywki pod względem piłkarskim prezentowały się znacznie lepiej. Na przykład CFR Cluj z powodzeniem występował w Lidze Mistrzów. Dziś ledwo wiążą tam koniec z końcem. A taki Rapid Bukareszt? Przecież radził sobie nieźle w Lidze Europy. Teraz jest w drugiej lidze. Nie ukrywam, smutno mi, gdy o tym myślę. Wspominam ten kraj z olbrzymim sentymentem. Niestety, zdrowe finansowo kluby policzylibyśmy na palcach jednej ręki...

Z czego to wynika?

- Kryzys dotknął całą gospodarkę, co miało wpływ na piłkę. Nie ma pieniędzy, by doinwestowywać kluby. W Targu Mures sporo zablokowała federacja. Przez ostatnie pół roku było bardzo ciężko, ale my tę sytuację zaakceptowaliśmy.

Z pańskiej relacji wynika, że wyglądało to niemalże dramatycznie.

- Bez przesady. Mieliśmy problemy z wynagrodzeniami, choć jakieś środku wpływały. Dokładniej mówiąc, dostawaliśmy co miesiąc pieniądze, które wystarczały na przeżycie. Można więc powiedzieć, że tragedii nie przeżyliśmy, choć kolorowo też nie było. Co ciekawe - przez pół roku do prasy nie wypłynęło ani jedno słowo na temat sytuacji finansowej. Nikt nie wiedział, że są duże zaległości. W tym okresie sytuacja wyglądała najgorzej. Prezes każdego zabrał na rozmowę indywidualną, by wyjaśnić mu, że tak właśnie będzie. Długi narastały. Jestem jednak pewny, że ten klub z każdym dojdzie do porozumienia. Wszyscy mogliśmy wyrazić swoje zdanie.

Dojrzała postawa z obu stron. Nie było obiecanek i użalania się.

- Na samym początku zapowiedziano nam, że jeśli ktoś tego nie chce zaakceptować, Targu Mures nie będzie mu robiło przeszkód. Dwóch czy trzech zawodników rozwiązało umowy. Sam też podjąłem taką decyzję teraz.

Mimo zaległości w wypłatach półrocze stracone nie było. Europejskie puchary pan zaliczył..

- Eliminacje, bo przez porażkę 0:3 u siebie z AS Saint-Etienne odpadliśmy z Ligi Europy. Potem pokonaliśmy ich we Francji 2:1, ale to było nie do uratowania. Mogę powiedzieć, że pod kątem sportowym wyszło nieźle. Doszliśmy do półfinału Pucharu Rumunii.

A sezon rozpoczęliście od zwycięstwa w Superpucharze.

- Pokonaliśmy Steauę, co było historycznym sukcesem. Nigdy wcześniej ten klub nie miał okazji wstawić do gabloty jakiegoś trofeum. Dlatego bardzo się cieszę, bo miałem wkład w to osiągnięcie.

W Górniku też czeka pana interesujący początek.

- No tak, najpierw bardzo trudny rywal, czyli Cracovia, a potem od razu Wielkie Derby Śląska. Mam nadzieję, że nasz stadion będzie mógł się zapełnić. Czeka nas ciężka praca.

Rozmawiał Mateusz Karoń

Praca u podstaw - pomysł rządu na sport

{"id":"","title":""}

Komentarze (0)