Liverpool FC - Manchester Utd: Nawet w czasach kryzysu to największy mecz Anglii

PAP
PAP

Choć Liverpool i Manchester United znajdują się poza strefą pucharową, ich starcie wciąż pozostaje jednym z największych w światowym futbolu.

Kibice Manchesteru United  podchwytują melodię "You will never walk alone", hymnu Liverpool FC  i zmieniają tekst na "You will never get a job" czyli "Nigdy nie znajdziecie pracy", bo mieszkańcy miasta Beatlesów, w wyobrażeniu przeciętnego fana United, to lenie i bezrobotni. Obowiązkowa jest też przyśpiewka: "Czy Urząd prasy wie, że tu jesteście?".

Ale to tylko folklor, bo rywalizacja Liverpoolu z Manchesterem to przede wszystkim walka dwóch największych angielskich klubów, z niezwykłą historią i dwóch niezwykłych i historycznie ważnych miast. Manchester, pierwsze miasto angielskiej rewolucji przemysłowej, to też miasto rewolucji piłkarskiej. W latach 40. i 50. Matt Busby stworzył tu niezwykłą drużynę pokazując jak działa skauting w najlepszym wydaniu. Menedżer United ściągał najlepszych młodych zawodników z całego kraju i doprowadził do tego, że klub stał się pierwszą międzynarodową potęga z Wysp, przynajmniej w erze europejskich pucharów.

Liverpool, niegdyś szczycący się mianem "posiadacza" największego portu świata, miejsca przez które przewijały się miliony potęgą stał się w latach 60, za sprawą Billa Shankly’ego.

Andy Mitten, autor książki "Mad for it", przypomina, że gdy rywalizacja klubów stała się naprawdę agresywna w latach 80. Oliwy do ognia dolewał Ron Atkinson, menedżer United. Wyjazdy do Liverpoolu porównywał do wojny w Wietnamie. Zaś Ian Rush, legendarny zawodnik Liverpoolu, który jako chłopak liczył bardzo na angaż w United, w swoich wspomnieniach opisywał, ze rywale przyjeżdżali na Anfield pełni wściekłości i agresji.

Wspomniane na wstępie piosenki fanów przytaczamy tylko dlatego, że w porównaniu do tego co się działo, są one niewinne i nawet zabawne. Bo jeszcze w latach 80. Kibice Liverpoolu lekceważąco wyrażali się o ofiarach katastrofy lotniczej pod Monachium z 1958 roku. Katastrofy, która jest dla każdego fana z Old Trafford jednym z najważniejszych punktów odniesienia w dyskusjach o futbolu. Ale śpiewy ustały w 1989 roku, gdy tragedia na stadionie Hillsborough w Sheffield zabrał życie 96 fanów, w większości pochodzących z Liverpoolu.

Jeszcze dekadę temu kibice United wyszydzali na trybunach ofiary. Dziś jest to sporadyczne. Rywalizacja fanów trwa i trwała będzie, choć forma bywa bardziej pomysłowa.
[tag=5205]
Kenny Dalglish[/tag], prawdopodobnie najlepszy piłkarz w historii Liverpoolu, w swojej autobiografii "My Liverpool Home" pisze: "Gdy w 2009 roku Manchester przyjeżdżał na Anfield zaraz po słynnej bramce piłką plażową z Sunderlandem (kibic wrzucił na boisko piłkę plażową, właściwa piłka się od niej odbiła i wpadła do bramki rywali - red.), było oczywiste, że fani rywali będą rzucali na murawę dmuchane piłki plażowe. Dlatego nasi kibice zrobili to pierwsi. Wyrzucili setki piłek, żeby ukraść żart".

Najważniejsza rywalizacja to ta sportowa. Ale głównie korespondencyjna, bo era wielkich sukcesów Liverpoolu przyszła w połowie lat 70 i trwała przez 10 lat. Skończyła się wkrótce po "Heysel". Wielka era United przyszła w latach 90. I spowodowała wyciszenie Liverpoolu. Oczywiście nie całkowite, bo przecież w tym okresie The Reds byli dwukrotnie w finale Ligi Mistrzów, w tym raz finał wygrali, w Stambule z Milanem, m.in. dzięki niezapomnianemu "Dudek Dance". Dzięki dominacji w erze Sir Aleksa Fergusona United przeskoczyło Liverpool w liczbie tytułów mistrzowskich. The Reds ostatni raz mistrzem Anglii byli w 1990 roku, a więc ponad ćwierć wieku temu, jeszcze za czasów pierwszej kadencji Dalglisha. Od tej pory United sięgali po tytuł 13 razy. W europejskiej hierarchii wyżej wciąż są zawodnicy z Anfield, którzy zdobyli 5 pucharów Europy. Ich fani starają się to podkreślić przy każdej możliwej okazji, a na forach znajdziemy pełno wpisów dowodzących wyższości legendarnego Boba Paisleya nad Fergusonem.

Dziś oba kluby są znacznie niżej w hierarchii niż oczekiwaliby tego ich kibice, ale dla obu spotkanie z wielkim rywalem może oznaczać przełamanie i próbę dołączenia do krajowej czołówki.

Źródło artykułu: