W rundzie jesiennej Matthias Ginter 17 razy wybiegł na boisko w podstawowym składzie jako prawy obrońca, Łukasz Piszczek uczynił to 11-krotnie, a ponadto raz w tę rolę wcielił się Gonzalo Castro. Pod koniec roku Thomas Tuchel najchętniej stawiał jednak na Polaka, podczas gdy dla Gintera znajdował miejsce na innej pozycji (środkowego obrońcy czy defensywnego pomocnika) albo sadzał go na ławce.
Piszczek w okresie przygotowawczym nie zawodził oczekiwań i solidnie spisywał się w meczach kontrolnych - w każdym z trzech spotkań wystąpił od pierwszego gwizdka jako boczny obrońca. Ginter nadal był natomiast sprawdzany na innych pozycjach i według "Kickera" nie może liczyć na to, że Tuchel w najbliższej przyszłości postawi na niego kosztem Piszczka.
- Jako prawy defensor czuję się świetnie, ale przede wszystkim zależy mi na tym, żeby grać. Zobaczymy, co się wydarzy - przyznaje 21-latek, który walczy o miejsce w niemieckiej kadrze na Euro 2016. Piszczek nie musi obawiać się braku powołania do drużyny narodowej, ale regularna gra w najbliższych miesiącach pomoże mu w osiągnięciu optymalnej formy na francuski turniej.
Gintera trener widzi teraz przede wszystkim jako defensywnego pomocnika, lecz konkurencja w Borussii na tej pozycji jest silna: Sven Bender, Ilkay Gundogan, Julian Weigl, Gonzalo Castro, wracający po kontuzji Nuri Sahin oraz próbujący przebić się Moritz Leitner mogą sprawić, że mistrz świata z 2014 roku na dłużej wyląduje na ławce rezerwowych.