Zeyn Alabidyn S-Latef urodził się 22 lipca 1990 roku w Helsingborgu w Szwecji. Jego matka jest z pochodzenia Polką, a ojciec Irakijczykiem. Posiada polski i szwedzki paszport. Grał jako pomocnik w młodzieżowych reprezentacjach Polski i był uważany za wielki talent. Po jednym z meczów Pele powiedział o nim: "Będziesz świetnym piłkarzem". Dzisiaj gra na zapleczu szwedzkiej ekstraklasy w zespole Angelholms FF.
WP SportoweFakty: Chyba każdy wywiad zaczyna się od pytania o słowa Pele.
Zeyn Alabidyn S-Latef: Faktycznie, dość często się to zdarza.
Jak z perspektywy wielu lat patrzysz na tamtą sytuację?
- To było jak marzenie. Nie każdy ma okazję poznać Pele i usłyszeć od niego takie słowa. To było naprawdę miłe, pamiątkowe zdjęcie i cała sytuacja. Byłem wówczas bardzo młody i szczęśliwy, że legenda światowej piłki powiedziała o mnie coś takiego.
Myślałeś, że masz już cały świat u stóp?
- Nie. Byłem realistą i wiedziałem, że mnóstwo pracy przede mną.
Z pewnością wiele czołowych klubów pytało wówczas o ciebie.
- Faktycznie. Było zainteresowanie, ale to było dawno temu i teraz nie ma co do tego wracać.
O jakich zespołach była mowa?
- To już przeszłość. Naprawdę nie chcę do tego wracać. Nic ci nie powiem (śmiech).
Teraźniejszość wygląda tak, że nie tylko zmieniłeś klub, ale i pozycję.
- Nie mieliśmy lewego obrońcy i trener zdecydował się, że ja tam zagram. Wyszło całkiem nieźle i tak zostało, ale mogę też grać na innych pozycjach - jako choćby środkowy pomocnik. Po prostu występuję tam, gdzie chce mnie trener. Cztery lata temu trafiłem do tego klubu. Przyszedłem, pokazałem się i podpisałem kontrakt. Oczywiście chciałbym grać w najwyższej klasie rozgrywkowej, ale na ten moment chcę po prostu być zdrowy, a później zobaczymy gdzie mnie to zaprowadzi (śmiech).
Mówisz o zdrowiu, a mało kto wie, że kontuzje pokrzyżowały ci karierę.
- W ciągu ostatnich kilku lat miałem aż pięć operacji. Złamałem obie stopy, ale w dwóch różnych okresach. Sporo pauzowałem, a co najgorsza złamałem stopę na treningu bez udziału kogokolwiek. Nikt mnie nie atakował. Po prostu strzeliła kość i miałem kilka miesięcy z głowy. Na szczęście wszystko jest już w porządku i mogę skupić się tylko na piłce.
Przeciętnemu kibicowi niewiele mówi nazwa Angelholms FF.
- Gramy na zapleczu ekstraklasy. W zakończonym dopiero sezonie zajęliśmy 12. miejsce. To dobry klub, ale jeszcze nie rozmawialiśmy o celach na kolejny rok. Chcę po prostu wygrywać i myślę, że drużyna myśli tak samo. Byłoby dziwne, gdyby było inaczej.
Nie zastanawiasz się, co byłoby gdyby...
- Nie lubię myśleć w ten sposób. Cieszę się, że mogę grać i poprawiać swoje umiejętności.
Sam Henrik Larsson okrzyknął cię polskim Zinedinem Zidane'em.
- Byłem szczęśliwy, że tak powiedział, ale wiedziałem, że wiele pracy przede mną i byłem głodny treningów.
Długo razem trenowaliście w Helsingborgu?
- Nie. Odszedłem niedługo po tym jak on przyszedł do klubu.
W tamtym okresie pojawiły się informacje, że szantażujesz Michała Globisza. Sugerowano, że możesz grać dla Szwecji.
- Czasami wy dziennikarze przekręcacie słowa. To nie było tak. Byłem dumny, że mogłem grać dla Polski.
Miałeś taką rozmowę z Globiszem?
- Z tego co pamiętam to nie. Znów rozmawiamy o rzeczach, które działy się 8-9 lat temu. Nie pamiętam wszystkiego.
Nie było tematu gry dla Szwecji?
- Temat był, ponieważ mam szwedzki i polski paszport. Doskonale wiedzieli kim jestem, ale ja chciałem grać dla Polski.
A Irak?
- Też. Ktoś kontaktował się z moim bratem i później wysłali mi zaproszenie.
Jaka była twoja reakcja?
- Byłem zaszczycony, ale wówczas to nie była dla mnie opcja.
Teraz byś przyjął takie powołanie?
- Nie podobają mi się pytania, które tak naprawdę nie istnieją.
Co masz na myśli?
- Chcę po prostu skupić się na rzeczach, na które mam wpływ.
Przyjąłbyś zatem powołanie?
- Tak jak powiedziałem - jeśli byłaby taka opcja, to byłaby też odpowiedź. To pytanie nie jest do mnie.
Kiedyś sporo mówiło się o twoim konflikcie z Michałem Globiszem.
- Mieliśmy po prostu inne zdanie i tyle. To normalne. Szanuję go jako trenera.
Twierdził, że nie potrafisz przełożyć treningu na mecz.
- Nigdy nie słyszałem, żeby tak powiedział, więc pozostawię to bez komentarza.
W 2012 roku w wywiadzie dla portalu Weszło powiedział, że byłeś testowany w kilku polskich klubach.
- Byłem tylko przez tydzień na testach w Wiśle Płock. Naprawdę nie chcę komentować słów trenera. Bardzo go szanuję. Mogę tylko potwierdzić, że byłem tylko na testach w Wiśle w 2010 roku.
Bierzesz pod uwagę występy w polskiej lidze?
- Jasne, że tak. To bardzo dobra liga i kto wie, może kiedyś zagram w Polsce.
Rozmawiał Bartosz Zimkowski
Kolejna afera we włoskim futbolu? Działacze Milanu i Napoli oskarżeni o oszustwa podatkowe