Obaj przechodzili przez kolejne reprezentacje juniorskie i młodzieżowe kraju - od U-16 do U-21, w podobnym czasie trafili do akademii Valencii, gdzie od początku dzielili pokój. Zaprzyjaźnili się. Do Poznania na podpisanie kontraktu z Lechem Poznań Sisi przyleciał z Manchesteru, gdzie spędzał urlop, zatrzymując się w domu Silvy.
W Hiszpanii jest rozpoznawalnym piłkarzem - mówi "PN" Jaime Rodriguez, dziennikarz sportowy Radio Pamplona Cadena Ser. - Miał pecha, trafiając na okres, w którym w naszym futbolu był wielki wysyp talentów, szczególnie na jego pozycji. Różnica między nim a Davidem Silvą, oprócz oczywiście tego, że drugi przebił się do pierwszej reprezentacji, sięgając po najważniejsze tytuły na świecie, polegała na pozycji w klubie. Sisi nie wywalczył miejsca w seniorach Valencii i trafiał na wypożyczenia do klubów dobrych, ale średniaków, gdzie o promocję było zdecydowanie trudniej, zapominając już o możliwości przenosin do Anglii, do klubu z półki Manchesteru City. David Silva też ogrywał się w niżej notowanych zespołach, jednak we właściwym czasie stał się silnym punktem Valencii.
Z opinią jednego z rokujących największe nadzieje piłkarzy młodzieżowych drużyn La Roja - wicemistrz świata do lat 17, gdzie został doceniony w podsumowującym turniej raporcie FIFA - rzeczywistość Primera Division okazała się bardziej wymagająca. Na tym poziomie pomocnik rozegrał 89 meczów, na zapleczu ponad 120. W przełomowych momentach na drodze stawały problemy ze zdrowiem i kontuzje. Tak było na początku grudnia 2012 roku w meczu Osasuny Pampeluna z Barceloną, kiedy doznał urazu kolana.
Rodriguez: - Obrazek, na którym nad leżącym Sisim stoi Carles Puyol długo pojawiał się prasie. To był dla niego bardzo ważny sezon, był czołową postacią Osasuny i mówiło się, że pracuje na transfer do lepszego klubu, a w najgorszym razie na zdecydowanie lepszy kontrakt w Pampelunie. Pauzował do końca sezonu. W kolejnym odzyskał miejsce w składzie, ale znowu miał pecha i szybko zerwał więzadła krzyżowe. Wtedy klub spadł z ligi i dla Sisiego po tak długiej rekonwalescencji pozostanie w Primera Division było bardzo trudne. Sam mówił, że chce się odbudować poziom niżej, w dodatku w finansowej i kadrowej sytuacji Osasuny było mu o to zdecydowanie łatwiej. Tam trafił na trenera Jana Urbana. To, że wytrzymał tempo Segunda Division pokazuje, że zdrowotnie jest pełnowartościowym zawodnikiem.
Mimo wielu wątpliwości Hiszpan nie jest dla Lecha transferem dużego ryzyka. Doskonale zna się z trenerem Urbanem, półroczny kontrakt zostawia poznaniakom furtkę bezpieczeństwa, a Sisi ma być zdeterminowany, aby pokazać swoją wartość. W poszukiwaniu nowych wyzwań przed sezonem podjął decyzję o opuszczeniu ojczyzny. Był do tego stopnia zdeterminowany do wyjazdu, że odrzucił opcję z hiszpańskiej ekstraklasy, z Eibar, prowadzonego przez Jose Luisa Mendilibara, swojego byłego trenera z Valladolid i Osasuny. Szukał klubu w Polsce, przez pewien czas był łączony z Wisłą Kraków, i kontakt rzeczywiście był. Konkretniejsza oferta przyszła z Korei Południowej, gdzie zdobył kontrakt życia i wywalczył awans do ekstraklasy. Na nową propozycję nie przystał, chcąc wrócić do Europy.
29-latek broni się uniwersalnością na poziomie wyznaczanego za wzór w tym temacie w ekstraklasie Adama Frączczaka. Może grać na obu skrzydłach, pozycji numer 10 i bokach obrony, jak zdarzało się w Pampelunie za kadencji Urbana.
- To zawodnik z dużymi umiejętnościami indywidualnymi, może sporo wnieść do klubu i całej ligi. Jest również profesjonalistą i ciekawym rozmówcą. Nie boi się ciężkiej pracy, nigdy nie ucieka przed odpowiedzialnością - kończy hiszpański dziennikarz.
Michał Czechowicz
Czytaj więcej w "PN"
Najgroźniejszy rywal Tuszyńskiego doznał kontuzji podczas cieszynki
Najlepsi piłkarzy U-18 na świecie. Dwóch Polaków w rankingu
Plebiscyt tygodnika "PN". Nominacje w kategorii Ligowiec Roku 2015