Vladimir Volkov: gwiazda czy nieudacznik?

Vladimir Volkov w Partizanie Belgrad był wielką gwiazdą. Kibice go kochali. W Mechelen uchodził za nieudacznika, który nadawał się do wyśmiania. Transfer do Lecha ma być dla niego powrotem do poważnej gry.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Newspix / PIOTR KUCZA/NEWSPIX.P

Zaczęło się od tego, że latem z KV Mechelen do Anderlechtu odszedł Ivan Obradović, lewy obrońca i gwiazda zespołu. Na pierwszej konferencji prasowej jego następcę, Vladimira Volkova, zareklamowano jako zawodnika, który "jest co najmniej tak dobry jak Obradović". To wytworzyło presję.

Przez kilka miesięcy zawodnik zagrał 13 meczów ligowych. Miejscowa prasa oceniając go wielokrotnie pisała, że był najgorszy na boisku, odstawał zdecydowanie.

Od początku odstawał fizycznie.

- Przyszedł do nas bardzo późno, zaraz przed początkiem sezonu, świeżo po wakacjach. Nie był w pełni przygotowany fizycznie. W belgijskiej lidze przygotowanie to konieczny warunek - opowiadał serwisowi WP SportowyFakty Fi Van Hoof, dyrektor sportowy klubu.

Na początku września zawodnik tłumaczył się w jednym z wywiadów problemami z adaptacją i zmęczeniem: "W poprzednim sezonie Partizan grał fantastycznie, Zdobyliśmy tytuł, ale to był też trudny czas. Graliśmy w fazie grupowej Ligi Europy, dotarliśmy do finału krajowego pucharu. Kiedy wszystko się skończyło, miałem naprawdę wszystkiego dosyć. Przyjechałem do Mechelen tydzień przed rozpoczęciem rozgrywek".

To racja, ale dziennikarze belgijscy, z którymi rozmawiamy, pytają, ile czasu zawodnik potrzebuje na adaptację.

To samo pytanie zadawali sobie trenerzy Mechelen, bo piłkarz trenował indywidualnie, żeby dobić do kolegów.

Wciąż grał poniżej poziomu przyzwoitości. Technicznie odstawał, tracił piłki i powodował zagrożenie własnej bramki, dośrodkowywał niecelnie. Doszło do tego, że gdy tylko miał kontakt z piłką, trybuny trzęsły się od śmiechu fanów. Gorzej być nie może. To oznaczało, że piłkarz nie ma czego szukać w belgijskim klubie.

W końcu, w meczu z KSC Lokeren, trener Aleksander Janković, nie wytrzymał i zdjął go z boiska w 29 minucie spotkania. To był ostatni raz, gdy zawodnik zakładał koszulkę klubu.

W końcu w gazecie "Het Nieuwsblad" powstał artykuł pod tytułem "Zagadka Volkova".

Aleksandar Joksić, dziennikarz, wypowiada się w nim: - To jest, delikatnie mówiąc, dziwne. W Partizanie Volkov był jednym z najlepszych piłkarzy w Europie. Fani tęsknią za nim i są wściekli, że zarząd tak łatwo go puścił.Klub próbował wprowadzać młodych zawodników na lewą obronę, ale Volkov wygrywał z każdym. W Serbii nie mogłaby się zdarzyć sytuacja, że zostałby zmieniony po 30 minutach. Zawsze był co najmniej dobry.

Podobnie mówił nam niedawno serbski dziennikarz Nenad Stoković. - Gdyby prezentował się tak jak dwa lata temu w Partizanie, jest to piłkarz, który może z powodzeniem grać na wysokim poziomie w lidze polskiej.

Zoran Milinković, były trener Partizana stwierdził: - To nie jest Volkov, którego znam. To bardzo dobry lewy obrońca, z bardzo dobrą mentalnością. W drodze do mistrzostwa dał nam kilka bardzo ważnych goli.

W telefonicznych rozmowach z Żarko Tonaseviciem, obrońcą Kortrijk, Volkov miał narzekać, że problematyczny jest styl Mechelen. Partizan Belgrad właściwie ciągle atakował i musiał się mniej koncentrować na grze defensywnej.

I to jest nadzieja dla Lecha. Fi Van Hoof z Mechelen, zapewnił nas, że po kilku miesiącach w Belgii zawodnik jest dobrze przygotowany. Tyle, że obecnie nie wygra rywalizacji, bo nie jest lepszy niż dwaj młodzi i perspektywiczni zawodnicy na tej pozycji: Glenn Claes i Aleksandar Bjelica. I dlatego reprezentant Czarnogóry musiał chwilowo ustąpić.

Nie pomagało mu to, że odseparował się od zespołu i upodobał sobie nocne zwiedzanie Antwerpii.

Ofensywnie grający Lech to jego szansa na powrót do poważnej piłki.

Czy Vladimir Volkov może być gwiazdą polskiej Ekstraklasy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×