Tomasz Foszmańczyk z Termaliki: Nie dziwię się Lechowi, każdy szuka elementu zaskoczenia

Jesienią Lech poległ w starciu z Termaliką, teraz właśnie od niej zacznie ligową wiosnę. Oba kluby utajniły ostatnie sparingi, a Tomasz Foszmańczyk - choć nie liczy na kryzys rywala - widzi szanse beniaminka choćby w tym, że poznaniacy się osłabili.

Szymon Mierzyński
Szymon Mierzyński
PAP/Jacek Bednarczyk / PAP/Jacek Bednarczyk

WP SportoweFakty: Lech się was chyba boi, bo jego sparingu z Chrobrym Głogów nie mógł zobaczyć nikt.

Tomasz Foszmańczyk: Myślę, że bojaźń nie ma tu nic do rzeczy. My zastosowaliśmy podobną taktykę i ostatni sparing rozegraliśmy bez udziału publiczności. Początek każdej rundy to wielka niewiadoma i element zaskoczenia na pewno odegra jakąś rolę.

A czy w ogóle można o nim mówić? Wszystkie mecze są dostępne w telewizji, trenerzy analizują każdy szczegół, wy piłkarze też się doskonale znacie, bo często macie już za sobą grę w kilku ekstraklasowych klubach.

- Jeśli mówimy o pierwszym meczu rundy, to myślę, że taki element zaskoczenia może wystąpić. Z każdym kolejnym spotkaniem rywalom jest już coraz łatwiej. Inna sprawa, że świat piłkarski jest bardzo mały i wymiana informacji cały czas ma miejsce.

Zaczynacie rundę od jednego z najtrudniejszych meczów. To dobrze?

- Obecnie nikt nie jest w stanie stwierdzić czy lepiej zacząć od wyjazdu do Poznania, czy np. do Bielska-Białej. Nie ma na to reguły. Teoria mówi jedno, ale boisko to bardzo często weryfikuje. Mamy świadomość z kim i gdzie przyjdzie nam się zmierzyć, na pewno jednak nikt nie zwiesi głów.

Pan zna stadion w Poznaniu najlepiej w całej drużynie. W końcu przez rok grał pan na nim w barwach Warty. W niedzielę łatwiej będzie przywyknąć do jego atmosfery?

- Do Poznania zawsze wracam z uśmiechem na twarzy. Dobrze się czułem na tym stadionie. Mam tylko nadzieję, że to się nie zmieni po niedzielnym meczu.

Wszyscy pewnie śledziliście zimowe wydarzenia w Lechu i wrzawę wokół przejścia Kaspra Hamalainena do Legii Warszawa. Czy w takich momentach cieszy się pan, że jest piłkarzem Termaliki - klubu z małej miejscowości, wokół którego pewnie nigdy nie będzie takich emocji?

- Nigdy nie myślałem pod tym kątem. Trzeba pamiętać, że skoro jakiś zawodnik wywołuje tyle emocji, również tych negatywnych, to musiał wiele znaczyć dla klubu i kibiców. Tak było w przypadku Hamalainena. Dla Lecha to duża strata, ale myślę, że poza kibicami nikt tego nie roztrząsa. W piłce zwyczajnie nie ma na to czasu.

Z Poznania odszedł Fin, a także m. in. Barry Douglas. W ich miejsce klub ściągał wyłącznie obcokrajowców. To będzie silniejszy czy słabszy Lech niż jesienią? A może wielka niewiadoma?

- Piłkarze, którzy odeszli w tym okienku, wyróżniali się nie tylko w Poznaniu, ale w całej lidze, więc siłą rzeczy są to spore ubytki. Myślę, że sytuacja Lecha jest podobna do naszej, bo również pozyskaliśmy zagranicznych piłkarzy, którzy początkowo będą niewiadomą. Oczywiście na temat każdego można teraz znaleźć wiele informacji, ale to nie to samo co zobaczyć go na żywo na boisku.

To na pewno będzie zupełnie inny Lech niż ten, z którym w sierpniu wygraliście w Mielcu 3:1. Nie macie chyba co liczyć na taki kryzys rywala jak wtedy.

- Obojętnie jakie będą okoliczności, obojętnie jaki skład Lecha - to będzie zupełnie inna drużyna niż ta z jesieni. Owszem, rywal był wówczas w kryzysie, lecz my mieliśmy bardzo dobrą formę i wcale nie uważam, że zwyciężyliśmy dzięki nieudolności poznaniaków. Widać natomiast co dało Kolejorzowi przyjście trenera Jana Urbana i jak dzięki temu zaczął seryjnie punktować.

Wróćmy do samej Termaliki. Nadrzędny cel na wiosnę to pierwsza ósemka?

- To jest cel, który został nam postawiony przez państwa Witkowskich i mamy zamiar zrobić wszystko, by go zrealizować. Właściciele klubu zapewnili optymalne warunki przygotowań, a sztab szkoleniowy je wykorzystał.

Potencjał uprawnia was do takich marzeń? Ósemka to obiekt westchnień większości prezesów. Gdy już się tam wejdzie, kończy się walka o utrzymanie i właściwie o nic się już nie trzeba martwić.

- Liga jest bardzo wyrównana, a my mamy swoje ambicje i nikt nam nie zabroni w to wierzyć. Co przemawia akurat za nami? Mimo kilku zmian, mamy już zgraną drużynę, która doskonale zna swoje mocne i słabe strony. W klubie jest grupa chłopaków, którzy grają ze sobą od kilku lat i rozumieją się bez słów.

Rozmawiał Szymon Mierzyński

Zobacz wideo:

Mila: trener przekonał nas, że jesteśmy coś warci
 
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×