- Sporządziliśmy listę potencjalnych kandydatów na lewą stronę pomocy. Na oku mamy głównie zawodników zagranicznych - przyznaje Animucki. Ale w klubie z alei Piłsudskiego lista nazwisk tradycyjnie owiana jest wielką tajemnicą. Zdaniem przedstawicieli Widzewa zdradzanie potencjalnych planów transferowych nie wpływa dobrze na przebieg negocjacji.
Wiadomo jednak, że marzeniem działaczy i kibiców jest sprowadzenie Rafała Grzelaka. Problem w tym, iż kwota podyktowana przez przedstawicieli Skody Xanthi jest poza zasięgiem Widzewa. Tyle, że temat ten może powrócić na światło dzienne po sprzedaży Stefano Napoleoniego, za którego klub zainkasował "satysfakcjonujące pieniądze". - Warunki początkowo zaoferowane przez Greków były dla nas nie do przyjęcia. Ponieważ jednak Stefano bardzo chciał grać w Grecji, postanowiliśmy przedstawić Levadiakosovi propozycję, która w naszym mniemaniu odzwierciedlała wartość, jaką dla Widzewa stanowił zawodnik. Włoch spodobał im się na tyle, że zdecydowali się wyłożyć za niego odpowiednią sumę - zdradza prezes Widzewa.
Teraz przed nim i jego współpracownikami nie lada wyzwanie, ponieważ o zakup dobrego lewoskrzydłowego łatwo w Polsce nie jest. Dlatego też łodzianie szukają piłkarzy przede wszystkim zagranicą. Ale w przypadku braku ewentualnych wzmocnień tragedii w zespole Pawła Janasa być nie powinno.
Wciąż bliski podpisania kontraktu z łódzkim I-ligowcem jest Darvydas Sernas i jego należy już uznać za zawodnika Widzewa. Reprezentant Litwy odbywał testy i wystąpił w dwóch spotkaniach sparingowych. Wypadł na tyle dobrze, iż trenerzy chcą go zatrzymać. Ale nikt nie podaruje mu miejsca w pierwszym składzie za darmo.
Duże aspiracje do gry w wyjściowej jedenastce ma Przemysław Oziębała. - Liczę na występy w Widzewie w rundzie wiosennej. Pytanie tylko, czy będę wchodził z ławki, czy uda mi się grać od samego początku. Bardziej odpowiada mi jednak ten drugi wariant - mówi w rozmowie z nami.
W ostatnim sparingu z Wigrami Suwałki "Ozzy" zaprezentował się z bardzo dobrej strony i miał udział przy dwóch bramkach. Jak sam mówi, na lewym skrzydle może przede wszystkim wykorzystać jeden ze swoich głównych atutów, czyli szybkość. - Widać jednak, że nie jest do końca oswojony z tą pozycją. Zamiast dośrodkowywać tuż przy linii bocznej boiska, musiał zejść półtora metra do środka i centrować prawą nogą - analizował po meczu jego grę Sylwester Cacek, właściciel klubu.
Janas ma jeszcze dwie możliwości. Może postawić na Wojciecha Jarmuża (ten lepiej spisuje się w obronie) lub... przesunąć do drugiej linii Tomasza Lisowskiego. "Lisek" już kiedyś występował w pomocy. - Jeśli tak zdecyduje trener, to czemu nie? Nie będę robił z tego powodu wielkich problemów. Ta pozycja na boisku nie różniłaby się tak bardzo od mojej obecnej, czyli lewej obrony - twierdzi piłkarz.