Szymon Mierzyński: Inauguracyjny rozmach Lecha, da się żyć bez Hamalainena (komentarz)

PAP / Andrzej Grygiel
PAP / Andrzej Grygiel

Kto nie widział inauguracji ligowej wiosny w Poznaniu, niech żałuje. Siedem bramek, mnóstwo emocji - także tych nietypowych - i mistrz Polski - jeszcze trochę rozchwiany, ale już miewający sporo przebłysków.

Pierwsze mecze 22. kolejki nie porwały atrakcyjnością ani golami. W stolicy Wielkopolski powtórki jednak nie było. Kolejorz przystępował do tegorocznych zmagań z dużym balastem, jakim z pewnością jest dla niego kilkanaście punktów straty do lidera, ale w niedzielę pokazał, że wiary w sukces na pewno mu nie zabraknie.

Jan Urban trochę zaskoczył składem. Na ławce zasiedli Maciej Gajos, a także świetnie dysponowany w sparingach Darko Jevtić. Decyzje kadrowe okazały się jednak strzałem w dziesiątkę. Tuż za Nickim Bille Nielsenem zagrał Karol Linetty - dotąd wystawiany tam niezmiernie rzadko, ale sam przyznał, że gdyby mógł wybierać miejsce na boisku, to rolę rozgrywającego przyjąłby z chęcią. Potwierdził to aż trzema asystami.

Takich słusznych wyborów sztab Lecha dokonał jednak zdecydowanie więcej. Nielsen nie potrzebował wiele czasu, by zyskać sympatię poznańskiej publiczności. Nie chodzi tu nawet o gola, którego zdobył pod koniec pierwszej połowy, a raczej to, że nie było dla niego straconych szans. Walczył wręcz nieprawdopodobnie, atakował każdą piłkę i ani myślał cofać nogę. Takiego wejścia do drużyny można mu tylko pozazdrościć. - To było lepsze niż seks - powiedział po meczu jednemu z dziennikarzy. Cóż, jeśli gra dla Kolejorza budzi w Duńczyku tak silne emocje, to bójcie się następni rywale.

Dyskretniejszy, ale też bardzo dobry był występ innego debiutanta - Vladimira Volkova. Czarnogórzec nie był nieomylny, lecz solidnie zastąpił na lewej obronie wykartkowanego Tamasa Kadara i też nie powinien mieć raczej problemów z aklimatyzacją. To dobra wiadomość dla Jana Urbana, bo trener poznaniaków nie ukrywał, że w przeciwieństwie do Nielsena, Volkov nie jest aż tak otwarty i na początku pobytu w stolicy Wielkopolski zajmował się raczej badaniem otoczenia, a nie integracją z kolegami.

Postawa ofensywy Lecha przerosła w niedzielę najśmielsze oczekiwania. Już pojawiły się głosy, że niebawem w Poznaniu nikt nie będzie pamiętał Kaspra Hamalainena. Dziś na tak daleko idące wnioski jest z pewnością za wcześnie, ale pięć goli na inaugurację i całkiem spory rozmach to duże zaskoczenie in plus.

Jedyną skazą na okazałym triumfie Kolejorza jest gra w tyłach. Ta formacja nie była w niedzielę monolitem, zresztą wynik 5:2 nie do końca oddaje przebieg boiskowych wydarzeń. Beniaminek zwyczajnie nie zasłużył na tak wysoką porażkę, bo oprócz dwóch zdobytych bramek wypracował kilka znakomitych sytuacji i gdyby pokazał futbol bardziej wyrachowany - na co zresztą zwrócił uwagę trener Piotr Mandrysz - to mistrz Polski wcale nie musiałby zwyciężyć tak efektownie.

To, a także sytuacja w tabeli powinny szybko sprowadzić poznaniaków na ziemię. Inauguracja w ich wykonaniu była nadspodziewanie dobra, jednak wciąż są tylko na 5. miejscu, a do liderującego Piasta Gliwice tracą 15 oczek. Takich występów jak ten przeciwko Termalice będą potrzebować wiosną bardzo wiele.

Szymon Mierzyński

Zobacz video: Reforma Ekstraklasy, czyli plusy i minusy

{"id":"","title":""}

Źródło: TVP S.A.

Komentarze (1)
avatar
woj Mirmiła
15.02.2016
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Udany debiut walecznego Nielsena, po 2 gole Pawłowskiego i Kownackiego na inaugurację wiosny... to najlepszy sposób, aby kibice Kolejorza zapomnieli o Hamalainenie ;)
Interesująco zapowiada się
Czytaj całość