W Łowiczu bez hucznych zapowiedzi

Pelikan Łowicz przed startem sezonu był wymieniany w gronie głównych faworytów do wywalczenia awansu do I ligi. Jednak prowadzony, wówczas przez Bogdana Pisza, zespół nie spisywał się najlepiej. Efektem tego jest ośmiopunktowa strata do lidera rozgrywek po 19. kolejkach. Obecnie w Łowiczu już nikt nie składa obietnic, że Pelikan wywalczy awans. Przeszkodą może być jak zawsze nie najwyższy budżet klubu i problemy z pozyskiwaniem nowych sponsorów.

W tym artykule dowiesz się o:

- Być może na dniach pojawi się nowy sponsor. Jest jednak ciężko kogoś znaleźć, ponieważ wiadomo, że sponsor oczekuje również czegoś od klubu, a wiadomo, że my nie mogliśmy takich oczekiwać spełnić - nie ukrywała prezes Jolanta Papuga, która przyznała również, że głównym celem biało-zielonych nie jest wywalczenie awansu. Wiosną zespół ma przede wszystkim grać ładną piłkę i przyciągnąć tym na stadion większą liczbę kibiców.

- O awansie mówiliśmy głośno na jesień, także teraz mamy nauczkę. Chcemy żeby gra naszych zawodników cieszyła oko kibiców, a jak piłkarze będą dobrze grać to wszystko można osiągnąć - dodała Jolanta Papuga w dalszej rozmowie.

Obecnie wielkim optymizmem kibiców nie mogą napawać rozegrane do tej pory mecze sparingowe. Pelikan przegrał w tym roku już z Turem Turek 0:2 i został rozbity przez PGE GKS Bełchatów aż 0:9. Trener jednak uspokaja kibiców. - Nie na razie się nie martwię. Sami widzicie, że kształt, szkielet zespołu się zmienia, przychodzą nowi zawodnicy, słabsze ogniwa odchodzą. Nowi zawodnicy, którzy są testowani też wracają z powrotem. Na dzień dzisiejszy nie jest to tak jak powinno być jeżeli chodzi o kadrę, ale myślę, że spokojnie damy sobie radę - powiedział Jarosław Araszkiewicz. - Można przegrać wszystkie sparingi, ale decydujące są mecze ligowe - dodała również prezes Papuga.

Szkoleniowiec Ptaków nie ukrywa, że chciałby dokonać jeszcze kilku wzmocnień. - Może nie duże, ale wzmocnienia są potrzebne. W szczególności żeby młodzież, która tutaj trenuje z nami miała się od kogo uczyć i żeby miała przykład od profesjonalistów - przyznał Araszkiewicz. - Chcę wzmocnić przede wszystkim pomoc i atak, bo na dzień dzisiejszy obrona już się wykrystalizowała i może jeszcze przydałby się jakiś stoper, ponieważ mamy na razie dwóch, a Zbyszek Czerbniak jest trzeci i potrzebnych jest czterech takich stoperów, aby była ta wewnętrzna rywalizacja - dodał w dalszej rozmowie.

Jarosław Araszkiewicz nie chciał zdradzać nazwisk piłkarzy, którym się przygląda, bo jak powiedział nie jest do końca pewien czy przyjdą do Łowicza i jak się ułożą ich sprawy. Zdradził jedynie, że jest bardzo zainteresowany pozyskaniem napastnikaPolonii Bytom, z którym miał okazję pracować jeszcze w swoim poprzednim klubie Sandecji Nowy Sącz. Mowa tu o Mariuszu Mężyku, który byłby sporym wzmocnieniem dla łowickiej jedenastki.

Trener Ptaków przyznał również, że zdaje sobie sprawę z tego jaka jest sytuacja Pelikana i nie ma co liczyć na wielkie transfery. Powiedział także, że sam nie jestem zwolennikiem sprowadzania do klubu kilku piłkarzy jednocześnie. Woli każdy swój krok dokładnie przemyśleć. - Na dzień dzisiejszy ja pracuję w Pelikanie Łowicz i bez przesady. Chciałbym mieć przykładowo super kadrę, ale sami widzimy jaka jest sytuacja. Lepiej brać małą łyżeczką żeby to było, a nie raz chochlą żeby się później zadławić. Uważam, że moja współpraca z zarządem układa się może nie wzorcowo, ale dobrze i tak samo oni też potrzebują, aby Pelikan jako miasto Łowicz robił reklamę przez grę, i tak samo ja też tego potrzebuję. Sami zawodnicy wiedzą, że przez dobrą grę będą się też promowali, bo jeżeli jeden, drugi czy trzeci piłkarz dobrze zagra rundę i będzie miał propozycję odejścia to będę się z tego cieszył, że prowadziłem go i może dalej kontynuować swoją karierę. Tak samo było w Sandecji gdzie niektórzy odeszli i poszli grać wyżej z czego mam taką wewnętrzną radość - zakończył rozmowę Jarosław Araszkiewicz.

Źródło artykułu: