Kapitan Podbeskidzia: Dobrze, że nie było piątej bramki, bo mogłoby poprzewracać nam się w głowach

Podbeskidzie Bielsko-Biała rozbiło Lecha Poznań 4:1. Górale mogli zdobyć piątą bramkę, lecz sędzia dopatrzył się spalonego. - Dobrze, że jej nie było, bo mogłoby poprzewracać nam się w głowach - żartował Marek Sokołowski.

Podbeskidzie Bielsko-Biała w świetnym stylu ograło Lecha Poznań. Górale po pierwszej połowie prowadzili 1:0, lecz na początku drugiej części gry zdecydowanie lepiej spisywali się piłkarze z Poznania. W 62. minucie do wyrównania doprowadził Dawid Kownacki i wydawało się, że Podbeskidzie będzie miało problem z wywalczeniem choćby punktu.

Jednak chwilę później drugiego gola dla Podbeskidzia zdobył Marek Sokołowski, który następnie wybiciem piłki z linii bramkowej uratował swój zespół przed stratą prowadzenia. Górale byli mocno zmotywowani, by odnieść sukces. - Niekoniecznie moja bramka była kluczowa, ale dawała wyjście na prowadzenie, potem padły kolejne bramki i gra się uspokoiła. Nikt nas dzisiaj tak nie zmotywował jak sędzia w poprzednim meczu. Dobrze przygotowaliśmy się na ten mecz i realizowaliśmy nasze założenia konsekwentnie - powiedział Sokołowski.

Kapitan Podbeskidzia po spotkaniu tryskał humorem. - Myślę, że w pierwszej połowie dominowaliśmy na boisku bo Lech nic nie stwarzał. Strzeliliśmy bramkę i jeśli wpadła by kolejna to łatwiej by nam się grało w drugiej połowie. Musieliśmy zrobić mały horror bo w końcu nie było by to Podbeskidzie, jeśli nie byłoby nerwowo gdy Lech strzelił na 1:1 - stwierdził "Sokół".

Górale mogli wygrać nawet 5:1, lecz w końcówce zdobyli gola ze spalonego. - Piłka jeszcze raz wpadła do siatki, lecz sędzia odgwizdał spalonego i z jednej strony może i dobrze, że nie było aż piątej bramki, bo mogłoby nam się poprzewracać w głowach. Ja to będę studził i na pewno jest to początek naszej walki o byt. Z pewnością ten wynik da nam dużego kopa do ciężkiej pracy i wygranych w następnych meczach - zakończył Sokołowski.

Komentarze (0)