Delegaci na wtorkowy Zjazd otrzymali projekt zmian w statucie 22 grudnia, dowiedzieli się też, że czas na negocjacje kończy się 12 stycznia. To chyba nie najlepszy moment na pracę nad dokumentem, który polskiej piłce ma służyć przez lata. Dokumentem przejrzystym. Za bardzo nie wiadomo, kiedy delegaci mieliby rzetelnie i skrupulatnie pracować - za wigilijnym stołem czy na nartach?
Dziwne, że prezes PZPN Zbigniew Boniek poszedł na to jeszcze raz. Jakby nie pamiętał, że dwa lata temu zmiany do statutu nie uzyskały aprobaty delegatów głównie dlatego, że zabrakło im czasu na dialog. Teraz, chociaż czasu było równie mało, kilkunastu klubom Ekstraklasy i 1. ligi udało się jednak zjednoczyć, stworzyć grupę roboczą i wysłać do PZPN uwagi do projektu.
Lista była ponoć ograniczona do minimum. Mimo to większość postulatów została odrzucona bez wyjaśnienia. Teraz w środowisku piłkarskim rządzi plotka, że na wtorkowym Zjeździe prezes nie zamierza dopuścić do dyskusji, tylko przegłosować uchwałę siłą. Ponoć był też pomysł "Łukaszenkizacji" - wycofania maszynek do głosowania i wprowadzenia systemu podniesionych rąk, żeby można było głęboko spojrzeć w oczy tym, którzy podniosą rękę w nieodpowiednim momencie. Spojrzeć w oczy i postawić krzyżyk w kajecie, albo raczej dać krzyżyk na drogę. Pomysł upadł, bo w takim wypadku Zjazd skończyłby się w przyszłym tygodniu, za dużo jest głosowań, za mało czasu.
Prezes Boniek chciałby też dłużej pobyć prezesem niż na to pozwalają obecne przepisy. Ustawa o sporcie mówi, że funkcję prezesa zarządu polskiego związku sportowego można pełnić nie dłużej niż przez dwie następujące po sobie kadencje. Zresztą, tak jest w większości struktur demokratycznych albo ukrywających się za fasadą demokracji. Nawet Władimir Putin przestał być prezydentem na jedną kadencję tylko po to, by uszanować prawo i wrócić na to stanowisko po czterech latach rządów Dmitrija Miedwiediewa. Punkt 42 projektu nowego statutu PZPN, który podlegać będzie rozpatrzeniu we wtorek, zawiera propozycje wykreślenia powyższego ograniczenia.
Ta propozycja zmiany jest zrozumiała. Nie wymaga gwiazdek i liter małym drukiem w przypisach. Tu wszystko napisane jest wielkimi literami i krzyczy. Inne zmiany w statucie wyglądają jednak, jakby robione były na kolanie. No bo jak wytłumaczyć możliwość powiększenia ekstraklasy do 18 klubów i pozostawienia im 32 mandatów? Jak je podzielić? Mnie wychodzi 1,77 mandatu na klub. Czy nie tak właśnie rodzi się chaos? Co na to prawnicy ministerstwa sportu, które zatwierdza statut? Po co tworzyć coś, co skazane jest na porażkę?
PZPN odrzucił też propozycję klubów Ekstraklasy i 1. Ligi, by mogły powoływać i odwoływać swoich przedstawicieli w zarządzie. Na dziś kandydaci muszą być zatwierdzani uchwałą Zjazdu, między innymi przez tak zwanych baronów związkowych. Takie regulacje tworzą konflikty interesów i zamiast skupiać się na rozwiązywaniu bieżących problemów, zachęcają tylko do jednego: do uprawiania polityki. Polska piłka baronowa nie jest przeszłością, nadal można się przejechać po kraju i policzyć szable.
Wokół wtorkowego Zjazdu, wokół statutu, który mógłby wiele rzeczy uregulować, wprowadzić przejrzystość i zakończyć kilka patologicznych sytuacji, jest gęsta atmosfera. Według przepisów przy rozpoczęciu meczu piłki nożnej ciśnienie powietrza we wnętrzu piłki musi wynosić od 0,6 do 1,1 atmosfery. Ciekawe przy ilu atmosferach piłka pęka.
Michał Kołodziejczyk, redaktor naczelny WP SportoweFakty
Przeczytaj więcej tekstów autora --->>>
Zobacz wideo: #dziejesiewsporcie: świetna obrona w hokeju