Walka z systemem. Ile naprawdę kosztował Gareth Bale?

Portal WikiLeaks miał pokazać ludziom brudne oblicze świata polityki, piłkarski bliźniak Football Leaks ma ujawnić prawdziwe kulisy futbolu. Czy kibice przez lata byli oszukiwani?

 Redakcja
Redakcja
Gareth Bale PAP/EPA / Gareth Bale

- Jesteśmy niedawno powstałą organizacją dążącą do prawdy. Wierzymy, że tylko głośnym naciskiem opinii publicznej można dokonać zmiany - można przeczytać w notce opisującej profil strony na Twitterze. Kim są twórcy? Wpisują się w ten sam nurt co Julian Assange i WikiLeaks, na Zachodzie są nazywani "whistleblowers", czyli dmuchającymi w gwizdek. Według definicji z Wikipedii to ruch społeczny sprzeciwiający się naruszaniu przepisów, aktom korupcji czy nadużywaniu władzy.

John, przedstawiający się w wymianie e-maili z dziennikarzami niemieckiego tygodnika "Der Spiegel" jako lider grupy, pytany o motywację odpowiedział: - Naszym celem jest zaprzestanie zjawiska niesprawiedliwego bogacenia się ludzi kosztem naszej największej pasji - futbolu. Nie jesteśmy opłacani przez nikogo i nie zarabiamy na naszej działalności.

John deklarował, że biblioteka dokumentów grupy to ponad 500 gigabajtów odpowiadających setkom tysięcy stron. Stron mogących rzucić nowe światło na historię piłki nożnej w ostatnich latach.

Football Leaks to grupa Portugalczyków korzystająca z serwerów w Rosji, gdzie internetowe schronienie często znajdują walczący z systemem w zachodniej Europie. Korzystają z kilku prostych narzędzi, tworząc witrynę wyglądem przypominającą komputerową prehistorię lat 90. ubiegłego wieku. Najważniejsza jest treść: - Chcemy aby sport był przejrzysty i wiarygodny. Niektóre kluby nie mają szacunku dla kibiców i trzymają zbyt wiele w sekrecie. Wszystko stało się tajemnicą: pensje, kontrakty, klauzule (...) Nasze dokumenty pochodzą z różnych źródeł, mamy bardzo dobrą sieć.

Nie walczą z tak wpływowymi organizacjami jak będący na celowniku CIA Assange, ale treści opublikowane na stronie nie spodobały się najbardziej wpływowym personom świata futbolu. Na liście wrogów jest już piłkarski superagent Jorge Mendes, prezesi i właściciele długiej listy klubów z pozycjami zajmowanymi przez Real Madryt, Tottenham Londyn czy AS Monaco, bogate fundusze zarabiające na transferach w opcji "Third Part Ownership". Reklamę działalności FL zapewniło opublikowanie dokumentów dotyczących transferu Garetha Bale'a i Anthony'ego Martiala. Walijczyk przechodząc w 2013 roku do Królewskich w rzeczywistości miał zakręcić się wokół granicy 100 milionów euro, przebijając wynik Cristiano Ronaldo, stając się najdroższym zawodnikiem w historii futbolu. Polityka Realu Madryt i dbanie o humor portugalskiej supergwiazdy nie pozwoliły na upublicznienie tej wiadomości. To wierzchołek, grupa chciała walczyć z systemem, rozbijając umacniające się jedno z dolnych pięter piramidy budowane na transferach TPO.

Praktyka zakazana przez FIFA pozwalała na inwestowanie w piłkarzy przez grupy kapitałowe - część klubów uzależniła się od takich zastrzyków gotówki i inwestorów. Opcja TPO od lat rządziła portugalską piłką, z czasem tak plącząc pajęczynę zależności, że odtworzenie przepływu gotówki było niemożliwe.
Po upublicznieniu części dokumentów prezydent odbudowywanego w ostatnich latach za pieniądze z funduszy Sportingu Lizbona, Bruno de Carvalho, szukał źródła FL w obozie lokalnego rywala, Benfiki Lizbona. Najmocniej akcja uderzyła w FC Twente Enschede. Sensacyjny mistrz Holandii z 2010 roku zbudował skład w oparciu o zastrzyk finansowy z firmy Doyen Sports w wysokości 5,5 miliona dolarów w zamian za udział w zyskach z transferów pięciu zawodników, w tym sprzedanego później za 16,5 miliona dolarów do Southampton Dusana Tadicia.

Fundusz miał zabezpieczyć swój interes na wypadek zablokowania transferu przez klub odpowiednią prowizją. Za zgodę na takie praktyki Twente zostało ukarane trzyletnim zakazem gry w europejskich pucharach. Z kolei za 4 miliony euro pożyczone Sportingowi firma miała otrzymać 75 procent wartości jednego z objawień mundialu w Brazylii w barwach Argentyny Marcosa Rojo. Obrońca został później sprzedany za 20 milionów euro do Manchesteru United. De Carvalho walczył z niekorzystnym zapisem, ale w Trybunale w Lozannie ugrał dla klubu tylko trzy dodatkowe miliony.

Z głównej strony internetowej Doyen Sports krzyczą zdjęcia najbardziej rozpoznawalnych piłkarzy świata. Część działalności to dbanie o wizerunek piłkarzy z udziałem najlepszych w branży: odpowiadającego przez dziesięć lat za kreację Davida Beckhama Simonem Oliveirą czy należącego do grupy dbającej o Cristiano Ronaldo i Jose Mourinho Matthew Kaya. Zaraz obok wieści o ataku na dobre imię firmy przez Football Leaks ("Część dokumentów jest prawdziwa, ale inne sfabrykowane na potrzeby mediów") możemy przeczytać o przedłużeniu umowy z gwiazdą Barcelony Neymarem i wygraną przed Trybunałem Arbitrażowym ds. Sportu w Lozannie w sprawie Rojo. Wszystko kończy notka o udziale prezesa firmy Nelio Lucasa w panelu na temat TPO i TPI (Third Part Investment) odbywającym się przed Parlamentem Europejskim z udziałem przedstawicieli FIFA, UEFA, FIFPro, FC Porto, Europejskiego Stowarzyszenia Klubów, Europejskiego Stowarzyszenia Lig Zawodowych oraz prezydenta La Liga Javiera Tebasa. Lucas powiedział do europosłów: - (…) Kluby muszą czuć wolność wyboru środków finansowania i inwestowania, co nie może być pozostawione w gestii prywatnych organizacji o budzącej tyle pytań reputacji oraz działających bez demokratycznych metod jak FIFA.

Jak sensacyjnie nie brzmiałyby materiały publikowane przez Football Leaks, zaatakowani nie dyskutują z faktami. Agent Bale'a Jonathan Barnett tak komentował sprawę dla hiszpańskiego tytułu "AS": - To skandaliczne, że te dokumenty wyciekły. Należałoby zbadać sprawę, wszczynając niezależne śledztwo. To wstyd, że ludzie mogą mieć dostęp do tego typu dokumentów. Pokazana została pogarda dla klubów biorących udział w tej transakcji oraz piłkarza.

Michał Czechowicz

Czytaj więcej w "PN"

Barcelona wciąż bez porażki. Duma Katalonii lepsza od Sevilli

Grała liga. Legia bezlitosna błyskawicznie odrobiła stratę do Piasta

Kiepska atmosfera w Realu. "Gdyby wszyscy byli jak ja..." 

Zobacz wideo: Zbigniew Boniek: wybór Infantino to fajna decyzja dla Polski
Źródło: TVP S.A.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×