Tak złego rozpoczęcia rywalizacji z krakowską Wisłą nikt przy Ściegiennego nie zakładał. - Pierwsza połowa od samego początku nam się nie układała. Rzut karny dla Wisły w pierwszych sekundach, potem straciliśmy jeszcze naszego obrońcę. Po tym wszystkim musieliśmy zmienić naszą taktykę. Dopiero po przerwie mogliśmy wrócić do naszego ustawienia - powiedział Marcin Brosz.
Kielczanie, po raz kolejny w tym roku, otrząsnęli się dopiero po przerwie. Punktem zwrotnym było pojawienie się na boisku Nabila Aankoura. Marokańczyk prawdopodobnie rozpocząłby mecz w wyjściowym składzie, gdyby nie obowiązujący w Ekstraklasie limit obcokrajowców spoza Unii Europejskiej. - Liczyliśmy, że Nabil Ankour wcześniej dostanie paszport (zawodnik stara się o francuskie obywatelstwo - przyp. red.), ale sprawa się przedłuża. Mam nadzieję, że w najbliższych dniach ten problem przestanie u nas istnieć.
Korona w drugiej połowie była stroną dominującą, ale nie dało jej to upragnionego zwycięstwa. - Graliśmy z silnym przeciwnikiem, który ma niesamowity potencjał. W zespole są Rafał Wolski, Zdenek Ondrasek czy siedzący na ławce Paweł Brożek. To tylko pokazuje jak wielką pracę wykonaliśmy po pierwszej połowie. Diametralnie zmienić oblicze takiego meczu pod każdym względem nie jest łatwe. To bardzo dobrze świadczy o zaangażowaniu zespołu i chęci odniesienia zwycięstwa - komentował.
Na koniec trener Brosz podziękował publiczności. Obecność ponad ośmiu tysięcy fanów w jego opinii okazała się bezcennym wsparciem. - Myślę, że pierwszą połowę przegralibyśmy zdecydowanie wyraźniej, ale wsparcie kibiców sprawiło, że do szatni schodziliśmy ze stratą tyko jeden bramki. Dziękujemy im za to.
Zobacz wideo: Milik jednak mógł trafić do Legii