Rafał Ulatowski: Brutalność piłki nie pozwala się cieszyć z wyniku przed czasem

PGE GKS Bełchatów nie wykorzystał szansy i w ostatnich minutach stracił bramkę, remisując tym samym z Chrobrym Głogów przed własną publicznością.

Dominika Pawlik
Dominika Pawlik

Rozgrywki I ligi zostały wznowione przed tygodniem, jednak PGE GKS Bełchatów zainaugurował je dopiero w sobotę. Pierwsze wiosenne spotkanie zaplanowane z Dolcanem Ząbki, który wycofał się z rozgrywek, rozliczono jako walkower.

Premierowym rywalem w 2016 roku był Chrobry Głogów. - Piętnaście tygodni czekaliśmy na kolejny mecz o stawkę. Inaczej rozgrywa się mecze sparingowe, gdzie ryzyko popełnienia błędu jest wkalkulowane w zmiany ustawień czy dobór piłkarzy. Dla nas wszystkich to była olbrzymia niewiadoma, jak my wyglądamy, co my gramy, jakim będziemy rywalem dla zespołu, który pokonał tydzień temu jednego z kandydatów do walki o awans, Miedź Legnica - skomentował Rafał Ulatowski.

Ostatecznie Brunatni nie wykorzystali prowadzenia, w ostatniej minucie doliczonego czasu stracili bramkę. - Wiedzieliśmy o atutach Chrobrego i udało się nam je w większości ograniczyć. Zdobyliśmy bramkę po indywidualnym błysku Papikyana. Mieliśmy mecz pod kontrolą, wprowadziliśmy na boisko debiutanta Albina, który ma bełchatowskie korzenie. Urok piłki z jednej strony, a z drugiej jej brutalność nie pozwala się cieszyć przed końcem, bo zremisowaliśmy wygrany mecz. Trzeba się uderzyć w pierś za zachowanie przy stracie bramki - dodał szkoleniowiec.

Ulatowski nie miał jednak pretensji do swoich zawodników. - Z samego przebiegu - to było dobre spotkanie. Już nie jesteśmy tym zespołem, po meczach którego trzeba chodzić do dentysty, bo zęby bolą od oglądania naszej gry - zakończył.

20 marca PGE GKS Bełchatów zagra z Zawiszą Bydgoszcz.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×