Sześć wykorzystanych rzutów karnych to rekord tego sezonu. Dotychczas w żadnej kolejce nie padło więcej goli z 11. metra. Najwięcej, bo dwa zdobył Wojciech Reiman z Puszczy Niepołomice w meczu z Olimpią Zambrów.
Reiman wykorzystał pierwszą szansę po uprzednim zmyleniu bramkarza, a drugą strzelając pod jego ręką. Pomocnik wziął na siebie odpowiedzialność pod nieobecność Gawęckiego i Stepankowa, choć do klubu trafił dopiero zimą.
- Nie miałem żadnego problemu z tym żeby podejść do drugiego rzutu karnego. Od razu wziąłem piłkę i byłem przygotowany na to, żeby strzelać również w tej sytuacji. Przy drugim strzale miałem trochę inny pomysł na wykonanie, nie do końca wyglądało to tak jak chciałem, ale piłka wpadła do siatki i to jest najważniejsze - cytuje Reimana oficjalna strona internetowa Puszczy Niepołomice.
Reiman to były piłkarz Rakowa Częstochowa. Teoretycznie łatwiejsze zadanie miał obecny piłkarz tego klubu Rafał Figiel. Jego jedenastkę musiał bronić piłkarz z pola Marcin Stefanik. Pomocnik Siarki Tarnobrzeg stanął między słupkami po czerwonej kartce dla Pawła Pawlusa. Niecodzienna sytuacja wydarzyła się pierwszy raz w sezonie.
Raków wygrał z Siarką 3:1, czyli tylko nieco mniej okazale niż w rundzie jesiennej. Oba mecze łączy to, że drużyna z Podkarpacia straciła w nim bramkarza. Pawlus mógł wtedy zmienić kontuzjowanego Kamila Beszczyńskiego. Po chwili również była jedenastka, a pojedynek z nieprzygotowanym bramkarzem wygrał Wojciech Okińczyc.
Kontrowersje wzbudził rzut karny, który zdecydował o remisie 1:1 Stali Stalowa Wola ze Stalą Mielec. Tomasz Marciniak dopatrzył się faulu Roberta Sulewskiego na Bartłomieju Bartosiaku, a egzekutorem był Damian Łanucha.
"Goście nie zgadzali się z decyzją arbitra, a trener Janusz Białek na konferencji pomeczowej nie chciał rozmawiać z dziennikarzami, gdyż jak powiedział mogłoby go to kosztować spore pieniądze" - relacjonował nasz korespondent.
Najbardziej efektowną bramkę kolejki zdobył Franciszek Siwek dla Błękitnych Stargard. Decyzja o uderzeniu z ponad 30 metrów w przedostatniej minucie była brawurowa. Za odwagą poszło szczęście, ponieważ piłka odbiła się po drodze rykoszetem i zmyliła bramkarza Radomiaka Radom. Gol stadiony świata, a mógł paść równie piękny zaraz po przerwie. Michał Kula odbił wtedy strzał z woleja Michała Magnuskiego.
- Nie raz my tak graliśmy, mieliśmy 100 sytuacji a przegrywaliśmy. Taka jest piłka - powiedział po szczęśliwym zwycięstwie trener Błękitnych Krzysztof Kapuściński, ponieważ to Radomiak Radom miał chwilę przed fenomenalnym golem kilka stuprocentowych szans na trafienie do bramki.