Od kilku lat prezes, i zarazem większościowy udziałowiec, Ruchu Chorzów Dariusz Smagorowicz zapowiadał, że po zakończeniu ciągnącej się od lat przebudowy Stadionu Śląskiego Niebiescy przeniosą się na na ten obiekt. Nie podobało się to fanom Ruchu, którzy nie wierzyli prezesowi w jego wizje. Chorzowianie na śląskiego "giganta" mają przyciągać tłumy i Smagorowicza nie zniechęcał fakt, że we Wrocławiu czy Gdańsku trudno zapełnić wielki obiekt, a doping przy 10 tysiącach kibiców wygląda często jak na meczu sparingowym.
Kibice Ruchu zbyt delikatnie naciskali prezydenta Chorzowa Andrzej Kotalę, który w 2010 roku wygrał wybory głównie dlatego, że obiecał nowy obiekt przy Cichej. Pod koniec 2016 roku w końcu miała rozpocząć się budowa. Najprawdopodobniej zostanie odłożona. Wszystko przez wtorkowy dramatyczny apel właściciela klubu.
Wielu doznało niebywałego szoku, jednak wielu właśnie tego się spodziewało. Ruch potrzebuje 18 milionów żeby zacząć wszystko od zera, ale w Ekstraklasie. Jeśli pieniędzy nie otrzyma, również rozpocznie od zera, ale w IV lidze! I najprawdopodobniej wówczas przez kilkanaście czy kilkadziesiąt lat do ligowej elity nie będzie w stanie wrócić i zostanie skazany na przeciętność.
Kibicom Ruchu pozostało odłożyć marzenia o nowym obiekcie przy Cichej na kilka lat, a może na zawsze. Pod koniec marca radni Chorzowa najprawdopodobniej uratują klub i jak twierdzi Smagorowicz, Ruch czeka zmartwychwstanie.
Zastanawia jednak czy osoba, która do takiej sytuacji doprowadziła, czyli właściciel klubu, będzie miał na tyle odwagi, by oddać władze w klubie osobie, która nie doprowadzi go nad przepaść. Przecież kilka lat temu Ruch został wyprowadzony na prostą. Po wicemistrzostwie Polski w 2012 roku Dariusz Smagorowicz przeszarżował, pościągał drogich zawodników i spirala zaczęła się nakręcać. Do tego doszły wysoko oprocentowane pożyczki w jednej z bydgoskich firm, dzięki czemu klub otrzymywał licencje na kolejne sezony. W końcu spółka powiedziała: oddajcie pieniądze. Wówczas pojawił się problem, a jedynym wybawcą może być miasto.
Prezydent Chorzowa, Andrzej Kotala, będzie mógł odetchnąć z ulgą. Nie ze swojej winy nie będzie musiał rozpoczynać budowy stadionu, gdzie przygotowania do niej i tak ciągną się niemiłosiernie. Ruch zostanie uratowany przez miasto, klub czeka stabilizacja, ale... Można odnieść wrażenie, że kiedyś już to zapowiadano. Czy Dariusz Smagorowicz jest w stanie zapewnić zasłużonemu klubowi spokojną egzystencję, skoro już teraz doprowadził go niemal do upadłości? Może warto oddać przynajmniej część władzy?
Jest jeszcze kwestia Stadionu Śląskiego. Wkrótce Ruch będzie skazany tylko i wyłącznie na ten obiekt. A co się stanie, jeśli drużyna spadnie z ligi? Ilu kibiców przyjdzie na mecz z - nikomu nie umniejszając - Rozwojem Katowice czy Chojniczanką Chojnice? Miasto prędzej czy później będzie musiało rozpocząć budowę nowego stadionu. Tym bardziej, że pożyczając Niebieskim 18 milionów złotych, wykorzystuje zaledwie część kwoty przeznaczonej na budowę nowego obiektu.
Drugim wygranym obok Andrzeja Kotali jest Dariusz Smagorowicz. Miasto włoży w Ruch grube miliony, a prezes będzie mógł realizować swoje marzenia i przeprowadzić się na Stadion Śląski. Wielu jednak pamięta jak kończyły się ostatnie przenosiny. Po kilku meczach wszyscy marzyli o powrocie na Cichą. Jak będzie tym razem pokaże czas.
Zobacz wideo: #dziejesiewsporcie: piękna przewrotka w Serbii