Gdy w 1984 roku Limahl śpiewał "Never Ending Story" wielu z obecnych kibiców Arsenalu Londyn nie było jeszcze na świecie. Mają jednak pełne prawo identyfikowania się z tym utworem, a przynajmniej z jego tytułem.
W środę nie było bowiem niespodzianki na Camp Nou i Arsenal przegrał z Barceloną po raz drugi, tym razem 1:3. Ulec najlepszemu zespołowi w Europie to nie wstyd. Jednak fakt, że Kanonierzy po raz szósty z rzędu odpadają z Ligi Mistrzów już w 1/8 finału, fanów klubu przyprawia już o mdłości.
Niemal za każdym razem scenariusz jest taki sam. Porażka w pierwszym meczu, w rewanżu dobra lub bardzo dobra gra, szaleńcza pogoń za wynikiem, ale ostatecznie niezakończona sukcesem. A rywal nie zawsze był tak mocny jak Barcelona - dwa lata temu Anglicy odpadli przecież z AS Monaco.
"Arsenal odpadł, ale po walce", "Arsenal przegrał, ale pokazał charakter" - takie tytuły z pomeczowych relacji kibice z północnego Londynu znają aż za dobrze. Fani są mamieni obietnicami, że za rok już na pewno się uda. Że nadejdzie ich czas. To iluzja.
Ten sezon miał być inny. Przecież 2015 rok zespół kończył na pozycji lidera Premier League. Miało być inaczej, wyszło jak zawsze. W tym momencie drużyna ma 11 punktów straty do lidera z Leicester, odpadła nie tylko z Ligi Mistrzów, ale też z Pucharu Anglii.
I tak jest co roku. W Arsenalu nadszedł czas na zmianę szkoleniowca. Arsene Wenger jest menedżerem Kanonierów od 1996 roku, czyli równo 20 lat. Piękny jubileusz, ale wystarczy. Ostatnie lata pokazują dobitnie, że drużynie potrzebna jest świeża krew. Jednak nie na boisku, a na ławce trenerskiej.
Francuz miał w klubie swoje wielkie chwile - mistrzowskie tytuły w 1998, 2002 i 2004 roku to sukcesy, które zawsze będą jego wizytówką. Gdy jednak co roku drużynę zasilają piłkarze z europejskiego topu, a w klubowych gablotach nie przybywa trofeów, to pora na zmiany.
"Kapitan, którego statek rozbił się powtórnie, nie powinien wszystkiego zrzucać na Neptuna" - brzmi pewne angielskie przysłowie. Statek o nazwie Arsenal rozbija się od wielu lat o te same skały. Albo dojdzie do zmiany kapitana, albo całkowicie pójdzie na dno.
Zobacz wideo: FIFA się przyznała. Mundial w RPA kupiony!
{"id":"","title":""}