Do nieprzyjemnego zdarzenia doszło w miniony piątek, gdy Michał Miśkiewicz wracał z Myślenic do Krakowa z ostatniego przed świąteczną przerwą treningu Białej Gwiazdy. Przed prowadzone przez wiślaka auto z bocznej drogi wyjechał inny samochód i doszło do zderzenia. Pojazd Miśkiewicza nadaje się do kasacji, ale na szczęście samemu 27-latkowi nic się nie stało.
- Można sobie wyobrażać, że w takim wypadku mogło się wydarzyć wszystko. Dlatego ważne jest, że Michał jest cały i zdrowy - mówi trener Dariusz Wdowczyk.
Opiekun Wisły nie był świadkiem wypadku z udziałem Miśkiewicza, ale w miniony piątek opuścił centrum treningowe niedługo po nim.
- Wyjechaliśmy z Myślenic tuż po Michale. Dość szybko wpadliśmy w korek na zakopiance i tak sobie pomyśleliśmy, że to pewnie przez wypadek. Nie wiedzieliśmy jednak, że Michał brał w tym udział. Najważniejsze w tym wszystkim, że nie doznał żadnego urazu. Zatrzymaliśmy się i przede wszystkim pytaliśmy o to, czy jest zdrowy. Samochód to drugorzędna sprawa - mówi Wdowczyk.