Legia - Lechia: Borysiuk czerwony ze wstydu

PAP / Bartłomiej Zborowski
PAP / Bartłomiej Zborowski

Zwycięstwo dałoby Legii pierwsze miejsce po rundzie zasadniczej. W Warszawie powinni się jednak cieszyć z remisu, bo gospodarze ponad pół godziny grali w osłabieniu. Legia - Lechia 1:1.

Była 56. minuta, kiedy Ariel Borysiuk na chwilę stracił kontakt z ziemią. Gonił Michała Maka, starał się odebrać mu pikę wślizgiem. W piłkę nie trafił, w nogi rywala - owszem. Sędzia Daniel Stefański musiał pokazać mu czerwoną kartkę, bo Mak miał przed sobą tylko bramkarza Legii. Wszystko to działo się kilkanaście sekund po tym, jak Guilherme trafił w słupek bramki Lechii.

Legia mogła i powinna sobotnie spotkanie wygrać na luzie. Ma najsilniejszy skład w lidze, wygrała dziesięć i zremisowała dwa z dwunastu ostatnich meczów ligowych, które odbywały się po przerwie na reprezentację. Kiedy inni trenerzy w ekstraklasie siedzą na taboretach i stołkach trener Stanisław Czerczesow ma komfortowy wygodny fotel - stać go na odstawienie od składu Michała Kucharczyka, pozwala odpocząć po zgrupowaniu kadry Kasprowi Hamalainenowi, a kontuzja Tomasza Jodłowca nie stanowi dla niego żadnego problemu.

Ławka Legii jest długa i szeroka, zazdrości jej Warszawie cała liga. Czerczesow mógł być spokojny, bo jego drużyna w sobotni wieczór mierzyła się z zespołem na wyjazdach bezradnym. Lechia z ośmiu ostatnich meczów poza Gdańskiem przywiozła jeden punkt.

Legii udało się dowieźć remis

Pierwsza połowa tylko tę przewagę Legii nad resztą stawki potwierdzała. Ondrej Duda w 21. minucie strzelił pierwszego gola i wydawało się, że teraz już na luzie i bez presji gospodarze posadzą gości na karuzeli i zaczną mocno kręcić. Gdyby nazywający sam siebie szwajcarskim Zlatanem Aleksandar Prijović miał coś więcej z Ibrahimovicia niż tylko fryzurę, Legia powinna schodzić do szatni z trzybramkowym prowadzeniem. Prijović trafił w słupek, dwa razy okazał się wolniejszy od rywala, a raz, zamiast po prostu podać do Nemanji Nikolicia, postanowił przeturlać piłkę podeszwą w kierunku przeciwnika.

Lechii trudno było coś wymyślić. Jeśli kibice w Warszawie zastanawiali się, dlaczego Adam Nawałka nie wysłał ostatnio powołań do reprezentacji dla Sebastiana Mili czy Sławomira Peszki - dostali wczoraj odpowiedź. Kapitanowi drużyny z Gdańska brakuje błysku, gra przewidywalnie, Peszce została tylko szybkość.

Kiedy w 56 minucie Borysiuk opuszczał boisko po czerwonej kartce, było już jednak 1:1. Na początku drugiej połowy, po bilardzie w polu karnym, w którym uczestniczyli Peszko, Arkadiusz Malarz i Jakub Rzeźniczak, Grzegorz Kuświk ostatecznie wepchnął piłkę do siatki. Dopiero jednak kara dla Borysiuka sprawiła, że goście uwierzyli w swoją szansę. Czerczesow posadził na ławce Nikolicia, wiedział, że grając w osłabieniu dowiezienie samego remisu będzie dużym sukcesem. Lechia próbowała szarpać, niepokojące błędy w obronie popełniali kadrowicze - Michał Pazdan i Artur Jędrzejczyk, jednak Legii udało się nie stracić więcej goli. Więcej - w doliczonym czasie gry goście ratowali się wybijając piłkę z linii bramkowej.

Wrócił do Polski z podkulonym ogonem

Po meczu nie cieszył się nikt. Lechia niby zachowała szansę na awans do pierwszej ósemki, Legia pozostała liderem tabeli. Smutny był tylko Borysiuk. Po internecie krążą zdjęcia młodego Ariela, który z wypiekami na twarzy prosi o podpis Aleksandara Vukovicia. Vuko był idolem młodego piłkarza, który chyba wtedy nawet nie śmiał marzyć, że kiedyś zagra w tej swojej, wielkiej Legii. Borysiuk do składu przebił się jednak bardzo szybko, miał 16 lat, gdy po raz pierwszy wybiegł na boisko w drużynie seniorów.

Sprzedano go do Kaiserslautern po czterech latach, miał podbić Bundesligę, a później całą Europę. Wrócił do Polski z podkulonym ogonem, do Gdańska. W Lechii odżył i odbudował formę na tyle, by przypomnieli sobie o nim w Warszawie. Wrócił na Łazienkowską zimą tego roku. Niechcący podziękował wczoraj Lechii za ekstraklasową szansę.

Legia Warszawa - Lechia Gdańsk 1:1 (1:0)
1:0 - Ondrej Duda 21'
1:1 - Grzegorz Kuświk 47'

Legia Warszawa:  Arkadiusz Malarz - Artur Jędrzejczyk, Jakub Rzeźniczak, Michał Pazdan, Adam Hlousek - Ariel Borysiuk, Stojan Vranjes (Michał Kopczyński 90+3') - Guilherme, Aleksandar Prijović, Ondrej Duda (Michał Masłowski 82') - Nemanja Nikolić (Michaił Aleksandrow 60')

Lechia Gdańsk:  Vanja Milinković-Savić - Rafał Janicki, Mario Maloca, Jakub Wawrzyniak - Michał Chrapek, Milos Krasić, Michał Mak (Martin Kobylański 87'), Sławomir Peszko (Lukas Haraslin 64') - Sebastian Mila, Flavio Paixao, Grzegorz Kuświk

Czerwona kartka: Borysiuk /56' - za faul taktyczny/ (Legia).
Żółte kartki: Hlousek, Pazdan, Jędrzejczyk, Guilherme (Legia) oraz Peszko i Chrapek(Lechia).

Michał Kołodziejczyk

Zobacz wideo: Bartosz Kopacz: Wolałbym nie strzelić gola, ale dowieźć zwycięstwo

{"id":"","title":""}

Źródło: TVP S.A.

Komentarze (11)
avatar
fish
3.04.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
W wirtualnej pracują na haju? czy co "pismak" chyba oglądał inny mecz 
avatar
Białe Legiony
3.04.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Legia na tronie , Legia w podwójne koronie !!! 
avatar
Mariusz Szewczyk
3.04.2016
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Bez przesady z tym, że Legia tak odstaje ze wszystkim. Ja cały czas uważam, że Lechia ma większy potencjał kadrowy. Tylko ciągle był tam problem ze stworzeniem drużyny. Potrzebna jest cierpliwo Czytaj całość
wuw55
3.04.2016
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Brawo Lechia. Tak prawdopodobnie będą wyglądały występy Legii w pucharach. 
avatar
Patryk Krawcewicz
3.04.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Kto to pisal? Mila niby słabo zagrał? patafian redaktor. Peszko asysta o czym tym w oóle piszesz?