Efekt Zidane'a. Real na fali przed Wolfsburgiem

Pozycja Zinedine'a Zidane'a w oczach Florentino Pereza po sobotnim zwycięstwie nad Barceloną została wzmocniona. Real Madryt surfuje na wznoszącej fali, która ma zmieść VfL Wolfsburg.

Mateusz Święcicki
Mateusz Święcicki
Zinedine Zidane AFP / Na zdjęciu: Zinedine Zidane

Prezydent Królewskich już powiedział, że Zidane dzięki pokonaniu Barcelony w trudnych okolicznościach (Real przegrywał 0:1), otworzył drzwi do pokoju z napisem "legendy trenerskie". W sobotę jako dopiero trzeci szkoleniowiec w historii klubu (po Vicente del Bosque i Alfredo Di Stefano) ograł Barcę jako trener, a wcześniej jako piłkarz. Madryt wpadł w euforię, a były kolega klubowy Francuza, Jose Maria Gutierrez Hernandez Guti stwierdził, że Ziozu to gwarancja najwyżej jakości i właściwy człowiek na właściwym miejscu.

W parszywym sezonie, w którym Real ogląda plecy Barcelony w Primera Division, haniebnie odpada z Copa del Rey i jedynie dobrze radzi sobie w Lidze Mistrzów, pokonanie Blaugrany może być momentem zwrotnym. W Madrycie wierzą w efekt motyla i marzą o cudownym scenariuszu. Oto dzięki zwycięstwu w Katalonii, drużyna odradza się i w końcówce sezonu sięga po undecimę, czyli 11. Puchar Europy w historii. Piękne i wciąż możliwe do zrealizowania. - Od ćwierćfinałów w Champions League są już tylko sami faworyci. Każdy może wygrać te rozgrywki, nawet nasi najbliżsi rywale. Moim celem jest podtrzymanie ognia w drużynie, który rozpalił się na Camp Nou - powiedział Zidane przed środowym meczem.

VfL Wolfsburg mierzy się z Realem w najgorszym z możliwych momentów. Hiszpanie przeżywają "efekt Zidane'a", biegają po boisku zdecydowanie więcej niż za czasów Rafaela Beniteza, walczą zaciekle o każdą piłkę i mają w wyjściowej jedenastce Casemiro. To symbol odradzającej się drużyny, zawodnik porównywany stylem gry do Claude'a Makelele - giermka Zidane'a w czasach, gdy Real sięgał po Puchar Europy z Francuzem w składzie. Dziś Casemiro wykorzystuje szanse jaką dał mu los. Mówi, że jest tak zdeterminowany, że trenuje nie na 100, a 200 procent. Nie może wypuścić z rąk wyjątkowej okazji do zostania częścią wielkiego zespołu.

W stolicy Hiszpanii kibice mają tendencje do popadania ze skrajności w skrajność i widać to na przykładzie sobotniego zwycięstwa nad Barceloną. Do tamtego meczu, prawie wszystko było źle. Teraz jest dobrze. Tak na umysły działa clasico i ogranie najgroźniejszego rywala na jego ziemi. W środę Real zagra zupełnie inny mecz. Z gorszym o kilka klas Wolfsburgiem, dla którego najważniejsze będzie nie stracić bramki. Zidane przestrzega swoich piłkarzy przed nadmiernym zrelaksowaniem i akcentuje siłę przeciwnika. Emanuje swoją charyzmą także na konferencjach prasowych, ale podskórnie wie, że losowanie było dla niego bardzo szczęśliwe.

Wolfsburg to przystanek przed półfinałem Ligi Mistrzów. A tam zaczną się gwiezdne wojny.

Mateusz Święcicki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×