Po niezbyt udanej pierwszej części sezonu działacze VfL Wolfsburg poszukiwali nowego ofensywnego pomocnika, który stanowiłby alternatywę dla Juliana Draxlera, Andre Schuerrle, Daniela Caligiuriego i Maxa Krusego. Ponieważ w styczniu trudno o wartościowe wzmocnienia z silnych klubów europejskich, sięgnięto po posiłki z Brazylii.
Za 4 mln euro do miasta Volkswagena trafił Bruno Henrique. Pozyskano go z Goias Esporte Clube, czyli zespołu, który w sezonie 2015 ligi brazylijskiej zajął 19. miejsce i spadł do II ligi. Dla mało znanego wcześniej nawet w Kraju Kawy Henrique rozgrywki okazały się jednak udane - w 33 występach strzelił 7 goli i 10 razy asystował, co zwróciło uwagę wicemistrza Niemiec.
25-latek po transferze usiadł na ławce. Aż do meczu z Realem Madryt nie pojawił się w podstawowym składzie VfL, a najdłuższy występ, trwający jedną połowę, zaliczył w przegranym 0:3 spotkaniu z Bayerem Leverkusen. Do rywalizacji z Królewskimi przystąpił z dorobkiem zaledwie 101 minut spędzonych na boisku w Bundeslidze.
Zaskoczenie było ogromne, kiedy ustawiony na prawym skrzydle nominalny napastnik rozmontowywał defensywę Królewskich. Imponował szybkością i dynamiką w przeprowadzanych kontratakach, a także precyzją. To jego świetne dogranie na bramkę na 2:0 zamienił Maximilian Arnold, a w drugiej połowie Brazylijczyk kapitalnie podał do Andre Schuerrle, nim Niemiec zmarnował dogodną okazję do podwyższenia prowadzenia.
"Był po prostu fantastyczny. Cały czas stwarzał zagrożenie dla Realu szarżami na skrzydle i wywierał ogromną presję na Marcelo, wciąż próbując odebrać mu piłkę. Wykorzystał niedokładne krycie bocznego obrońcy przed drugim golem dla Wolfsburga" - napisał portal goal.com, który ocenił Henrique na "4,5" w skali 1-5. Dla porównania Cristiano Ronaldo otrzymał notę "2,5", a Luka Modrić "2"!
Najbliższe dni pokażą, czy Henrique rzeczywiście jest piłkarzem o ogromnych umiejętnościach, którego trener Dieter Hecking rozmyślnie ukrywał w ostatnich tygodniach na dwumecz z Królewskimi, czy też zaliczył występ życia i w rewanżu na Santiago Bernabeu uzna wyższość faworyzowanego Realu.
Zobacz wideo: Michał Probierz o starciu z kibicami Jagiellonii