Wynik w piątkowym spotkaniu w 33. minucie otworzył Mateusz Szwoch, który skorzystał z podania Pawła Abbotta. To było pierwsze trafienie utalentowanego pomocnika na wiosnę. Kilka minut później prowadzenie podwyższył Dariusz Formella i Arka już do przerwy miała bezpieczną przewagę.
- Po pierwszej połowie wyglądało to tak, że Arka jest bliższa zdobycia kolejnych bramek. W szatni zmobilizowaliśmy się i walczyliśmy w drugiej części. Przeciwstawiliśmy się grze Arki na pograniczu faulu - przyznał Rafał Ulatowski, szkoleniowiec PGE GKS-u Bełchatów.
Wydawało się, że po przerwie gdynianie pójdą za ciosem i strzelą kolejne bramki, ale do pracy wzięli się bełchatowianie, którzy rzucili się do odrabiania strat. Już w 56. minucie kontaktową bramkę zdobył Patryk Rachwał i do samego końca kibice Arki musieli drżeć o wynik.
- Nie jest to dla nas dobry wieczór. Po meczu pełnym emocji, także takich "okołosportowych" przegraliśmy. Byliśmy w drugiej połowie przeciwnikiem, który przeciwstawił się kandydatowi do gry w ekstraklasie, a w zasadzie już jest drużyną ekstraklasową. Przy takich kibicach, z taką formą to myślę, że Arce nic już nie przeszkodzi w awansie - zaznaczył Ulatowski.
- Jeśli przyjeżdżasz do lidera, to nie możesz liczyć na wiele sytuacji. Czasem ma się tylko jedną, której nie wykorzystał Demianiuk. Nie wiem, czy mógł jeszcze odgrywać na 10 metr do Ploja - dodał.