Mur Atletico! Drużyna Diego Simeone perfekcyjna w obronie. Argentyńczyk upodabnia się do Mourinho

Getty Images / Alex Grimm
Getty Images / Alex Grimm

To niewiarygodne, ale Atletico Madryt w trzydziestu meczach obecnego sezonu nie straciło ani jednego gola. Diego Simeone osiągnął perfekcję w opracowywaniu taktyki obronnej.

Argentyńczyk przez lata zbudował koncepcję muru nie do sforsowania, bez względu na to, czy wyciągnie się z niego ważną cegłę, czy też nie. Latem do Interu Mediolan odszedł Joao Miranda i gra obronna Atletico nie legła w gruzach. Był to śmiały ruch, bo Brazylijczyk ma świetną renomę w Europie, jest też wyżej ceniony przez selekcjonera kadry Dungę niż Thiago Silva i David Luiz. By udowodnić tezę o braku uzależnienia od jednostek, warto wspomnieć pierwszy mecz półfinałowy z Bayernem Monachium. Nie zagrał w nim doskonały Diego Godin, a "Los Colchoneros" i tak nie stracili bramki. Wniosek? Najważniejszy jest system i taktyka. U Simeone każdy, bez względu na nazwisko i pozycję na boisku, może być mistrzem defensywy.

Perfekcyjni panowie obrony

W ostatnich sześciu (!!!) meczach we wszystkich rozgrywkach Atletico nie straciło bramki. W Europie dorównuje mu jedynie AS Saint-Etienne, ale Francuzi przeżywają historyczny okres i zachowują czyste konto głównie dzięki bramkarzowi Stephane'owi Ruffierowi. W ostatnim meczu z Toulouse FC w ciągu pierwszych 15 minut wybronił trzy celne strzały na bramkę, w tym jeden z rzutu karnego. Jak żartują kibice ASSE "ubrał pelerynę supermana i wyczynia cuda". To jednak mniej zachwycający przykład niż Atletico. Inna też jest skala rywali, z jakimi AS Saint-Etienne rywalizuje.

ZOBACZ WIDEO 4-4-2: race na boisku podczas PP. "Lech powinien przysłać Malarzowi wagon whisky" (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Ale koncepcja Simeone ma coraz więcej krytyków. Trenerzy kochający ofensywny styl gry coraz częściej wypominają Argentyńczykowi, że upodabnia się do Jose Mourinho. Jest oczywiście piekielnie skuteczny, ale jego drużyna nie monopolizuje piłki, nie ma przewagi terytorialnej w meczach i przeczy hiszpańskiemu stylowi. Statystyki są bezlitosne. W tym sezonie Primera Division Atletico było średnio przy piłce 48,75 czasu. To dziesiąty wynik w lidze, za UD Las Palmas i Rayo Vallecano. W pierwszym starciu z Bayernem drużyna Simeone miała piłkę ledwie przez 31 proc. czasu. Nie bała się jednak bronić bardzo głęboko, tuż przed własnym polem karnym. Warto zwrócić uwagę na agresywność i solidarność graczy Atletico na własnej połowie. Nie robi na nich żadnego wrażenia miażdżąca przewaga rywala. Nie niszczy psychicznie, nie wprowadza w zakłopotanie. Oni zachowują się tak, jakby kochali stres i presję, która innych doprowadza do destrukcji.

Wymiotowanie na treningach, wojskowa dyscyplina

Santos Ovejero, były piłkarz i trener Atletico powiedział, że największą siłą zespołu Simeone jest niezwykła, nadludzka wręcz dyscyplina. - Oni zachowują się jak roboty, przesuwają tam, gdzie mają przesuwać, atakują tam gdzie mają atakować. To grupa ludzi zaprogramowanych przez swojego trenera. Nie ma żadnych wyłomów, taktycznej niesubordynacji - ocenił Argentyńczyk. W jedenastu meczach Ligi Mistrzów w tym sezonie, "Los Colchoneros" stracili ledwie pięć bramek. Średnia jest niezwykła. 0,45 gola na jedno spotkanie. To niezwykły bilans, świadczący o klasie trenera, któremu piłkarze ślepo ufają i wykonują jego polecenia bez mrugnięcia okiem.

Sukces Atletico ma też drugiego ojca. To guru Simeone, Oscar Ortega, odpowiedzialny za przygotowanie fizyczne, nazywany w klubie "El Profe". O skali intensywności treningów w Madrycie niech świadczy fakt, że Luciano Vietto po dołączeniu do drużyny wymiotował wielokrotnie. Nie mógł początkowo przyzwyczaić się do tak wysokich obrotów. Zawodnicy Simeone częściej niż inni rywale faulują podczas meczów. Średnio w jednym spotkaniu popełniają o 4 przewinienia więcej niż FC Barcelona. Niektóre ataki są haniebne, jak słynne starcie Filipe Luisa z Lionelem Messim, ale piłkarze Bayernu Monachium skarżyli się po pierwszym spotkaniu, że chłopcy Simeone to bandyci. Prowokują, zaczepiają i kopią po nogach, kiedy sędziowie nie widzą.

"Cholo" też nie jest święty i stosuje różne, nawet brudne, sztuczki, by przedłużać grę. Demoralizuje chłopców do podawania piłek, uczy cwaniactwa swoich piłkarzy i nie jest admiratorem gry fair play. Głęboko tkwi w nim mentalność starego, szalonego Simeone z kariery piłkarskie. Sven-Goran Eriksson, który prowadził Argentyńczyka w Lazio wspominał, że podsłuchał kiedyś, co "Cholo" mówi do kolegów o swoim trenerze. "Jeśli ten Szwed nie wystawi mnie w kolejnym meczu, to przysięgam, że go zabiję". Eriksson posadził Simeone na ławce, ale przeżył. Dziś trzyma kciuki za swojego szalonego podopiecznego w rewanżu z Bayernem.

Mateusz Święcicki

Źródło artykułu: