Mateusz Szwoch: To najważniejszy gol w karierze

Bramka Matuesza Szwocha w 88. minucie dała Arce Gdynia jeden punkt w starciu z Drutex-Bytovią Bytów. Zawodnik, który zapewnił żółto-niebieskim awans do Ekstraklasy, nie ukrywa swojej wielkiej radości. - Czekałem na ten moment - mówi.

[b]

To dla pana najważniejszy gol w karierze?[/b]

- Zdecydowanie. Powiem szczerze, że nawet w najśmielszych snach nie marzyłem o tym, że strzelę tak ważną bramkę. Nie ukrywam, że bardzo jestem usatysfakcjonowany z tego faktu. Tym bardziej, że mogłem wprawić kibiców w szał radości. To cieszy razy milion!

Sytuacja bramkowa nie była wcale taka łatwa. Strzał po podaniu Marcusa wymagał dużej precyzji. Panu się udało.

- Poszedłem w ciemno na "krótki słupek". Lekko trąciłem piłkę i się udało.

Dość długo trzymaliście kibiców w napięciu. Pojawiały się momenty zwątpienia, że może się nie udać?

- Nie. Po straconej bramce ruszyliśmy na rywali z całych sił. Wtedy mieliśmy kilka dogodnych sytuacji. Robiło się pod bramką rywali gorąco, aż w końcu się udało.

ZOBACZ WIDEO Arłamów: Oto baza Biało-Czerwonych przed Euro 2016 (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Czuliście, że Drutex-Bytovia była podwójnie zmotywowana?

- Rywale grali naprawdę fajnie w piłkę. Bez żadnego respektu rozgrywali piłkę od tyłu. Gdy wyrównaliśmy mieli zbyt mało czasu na strzelenie kolejnego gola. Aczkolwiek należą im się gratulacje za dobrą postawę. Nie ma co ukrywać, że ten mecz nam nie wyszedł. Zdobyliśmy punkt charakterem. Bardziej wyszarpaliśmy go niż zdobyliśmy go po pięknej grze.

[b]

Sceneria awansu chyba nie mogła lepiej wyglądać - emocje do samego końca kontrowersje sędziowskie, doping kibiców na świetnym poziomie?[/b]

- To prawda. Atmosfera była wyjątkowa. Było tak głośno, że nie słyszałem kolegi, który stał pięć metrów obok mnie. Nie ukrywam, że jestem bardzo zżyty z Arką, która jest dla mnie czymś więcej niż tylko klubem.

Myślę, że ten cały sezon był dla Arki dość zwariowany. Nawet jak mnie nie było w drużynie to pamiętam, że zespół przegrywał 0:2, a potrafił odwrócić losy meczu i wygrać 3:2. Te spotkania pokazywały, że jesteśmy naprawdę mocni. Z Bytovią łatwo nie było, ale ostatecznie udało się zdobyć ten upragniony punkt.

Co pan najbardziej zapamięta z celebracji z kibicami? Oddał pan kibicom swoją koszulkę?

- Myślę, że całą fetę zapamiętam. To wspaniałe momenty dla zawodników i kibiców. Koszulkę oddam dziewczynę, a pamiątkową zachowam dla siebie.

Wrócił pan do Gdyni w jasnym celu, aby pomóc Arce awansować do Ekstraklasy. Misja zakończona.

- Nie ukrywam, że z Arki odchodziłem dwa lata temu z dużym niedosytem. Wówczas nie udało się awansować z drużyną do Ekstraklasy. Marzyłem o tym, żeby wprowadzić zespół na salony. Udało się w tym roku. Już z dużą niecierpliwością czekamy na występy w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Błysnął pan formą w rundzie wiosennej. Czy kibice Arki mogą się obawiać, że wróci pan do Legii Warszawa?

- Trudno mi na ten temat się wypowiadać, ponieważ nie ode mnie to zależy. Mogę jedynie powiedzieć, że nie chcę siedzieć na ławce. W Gdyni czuję się znakomicie. Jak się nic poważnego nie wydarzy, to zostanę w Arce.

W środę będzie pan dopingował kolegów z Legii Warszawa, którzy mogą sięgnąć po mistrzostwo Polski?

- Oczywiście, że będę oglądał. Obserwuję niemal każde spotkanie Legii, jeśli oczywiście czas mi na to pozwala. Kibicuję zespołowi, bo mam tam sporo kolegów. Byłem tam sporo czasu i też zżyłem się z tą grupą ludzi. Jestem całym sercem za Legią. Mam nadzieję, że w środę zdobędzie mistrzostwo Polski.

Rozmawiał i notował Karol Wasiek

Komentarze (0)