Arkadiusz Woźniak: To nie jest tak, że: "o, zagramy sobie w pucharach"

KGHM Zagłębie Lubin zapewniło sobie trzecie miejsce w Ekstraklasie i w nagrodę zagra w kwalifikacjach do Ligi Europy. Pierwszy mecz zostanie rozegrany już za mniej niż za 1,5 miesiąca.

WP SportoweFakty.pl: Zwycięstwo z Lechem Poznań 3:0, wielka euforia, radość - awans do europejskich pucharów. Ciężko było zasnąć? Długo buzowała adrenalina?

Arkadiusz Woźniak: - Po każdym meczu trudno jest zasnąć. Po tym spotkaniu było podobnie, ale nie było jakieś wielkiej euforii, musieliśmy się bowiem przygotowywać do kolejnego meczu z Piastem w Gliwicach.

Mówiąc szczerze - presja była znacznie większa niż zwykle. Zwycięstwo dawało wam awans do wspomnianych pucharów, a tymczasem na boisku wyglądaliście jakbyście grali kolejny ligowy mecz.

- Dokładnie tak było. Tak naprawdę cały sezon tak graliśmy, co by się nie działo, to nie paraliżowała nas stawka. Niech pan spojrzy nawet na ten ostatni mecz z Piastem. Mieliśmy przecież szansę na medal, a graliśmy po prostu swoje. Może zabrzmi to jak banał, ale my naprawdę do każdego spotkania podchodziliśmy tak samo: nieważne czy był to drugi, trzeci czy dziesiąty mecz. Myślę, że właśnie dzięki temu zaszliśmy tak daleko.

ZOBACZ WIDEO Sławomir Peszko o urazie Wszołka. "Poważna kontuzja w głupiej sytuacji"

Rozumiem, że mecz z Lechem Poznań był jednym z najlepszych w waszym wykonaniu w tym sezonie? Z drugiej strony z Legią Warszawa (2:0) też zagraliście kapitalnie, zwłaszcza w pierwszej połowie.

- Było trochę tych meczów. Na pewno perfekcyjna była pierwsza połowa z Legią. W drugiej wiadomo, że prowadziliśmy, to cofnęliśmy się, ale kontrolowaliśmy wszystko. Druga połowa z Lechem też była niezła. To też nie było tak, że całe mecze graliśmy wybitnie. Czasem musieliśmy przeczekać rywala. Z Ruchem Chorzów też poszło nam mega dobrze. Ciężko mi jest wybrać ten jeden mecz. Często było tak, że w pierwszej połowie nie szło nam, a w drugiej był już odwrót o 180 stopni.

Grupę mistrzowską zaczęliście od dwóch porażek z Lechią Gdańsk oraz Cracovią. Nie pomyślał pan: "Oho, za wysokie progi"? 

- Nie, zupełnie nie. Nawet w tych meczach graliśmy bardzo dobrze i gdybyśmy wykorzystali swoje sytuacje, to wynik były inny. Ponadto z Cracovią przegraliśmy po kontrowersyjnym karnym. Tak naprawdę nasza gra nie zmieniła się przez te siedem meczów, ale w pierwszych dwóch nie strzelaliśmy bramek.

Kiedy pierwszy raz pomyślał pan, że europejskie puchary to cel możliwy w tym sezonie? 

- Jeszcze zanim awansowaliśmy do grupy mistrzowskiej. Mieliśmy taką fajną serię, wygraliśmy w Łęcznej z Górnikiem zapewniając sobie awans do pierwszej ósemki. Zobaczyliśmy, że po podziale punktów różnice nie będą duże i będzie spora szansa. Po awansie prezesi zapytali nas: o co gramy? Powiedzieliśmy, że o jak najwyższe cele i tyle.

Dla pana ładnie się to spina klamrą. Dziewięć lat temu "wisiał" pan na płocie na Łazienkowskiej, gdy Zagłębie zdobyło mistrzostwo. Wtedy jeszcze jako junior, a z Lechem w roli kapitana wprowadził pan drużynę do europejskich pucharów.

- To niesamowita historia. Długo Lubin czekał na puchary, na brązowe medale - w ogóle na jakieś medale, a my na dodatek zrobiliśmy to w bardzo dobrym stylu. Ja jeszcze byłem kapitanem w 8-9 meczach - to coś fantastycznego, spełnienie marzeń, ale priorytety zmieniają się teraz. Trzeba walczyć jeszcze mocniej, bo następny sezon na pewno nie będzie łatwiejszy od tego.

Od razu nasuwa się na myśl wyświechtane powiedzenie, że drugi sezon dla beniaminka jest dużo trudniejszy, a tym bardziej, gdy poprzeczkę zawiesiliście tak wysoko.

- Każdy będzie już wiedział czego może się po nas spodziewać. Nie było nas rok w Ekstraklasie i kluby nie wiedziały, jak do nas podchodzić, jakim wyjdziemy składem, ustawieniem, jak będziemy poruszać się po boisku. Mogło nas kilka zespołów zlekceważyć, chociaż nie sądzę, żeby tak było. Nie wiedzieli jednak na co nas stać i teraz jeszcze bardziej będą motywować się na nas. To nam jednak nie przeszkadza. My jesteśmy przygotowani na walkę i tak samo będzie w pucharach. To nie jest tak, że: "o, zagramy sobie w pucharach".

Puchary to dobry temat. Utarło się, że to może być "pocałunek śmierci", a Jagiellonia i Śląsk z tego sezonu to książkowy przykład.

- Nie mam obaw. Naprawdę wierzę w tę ekipę i w to, że nie będziemy chłopcami do bicia. Wiadomo, że nie są to łatwe rozgrywki, ale kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. O przygotowanie motoryczne nie boję się, ponieważ jesteśmy mega przygotowani. Możemy grać przez trzy dni przez cały sezon. Nie ma to dla nas znaczenia. Nie ma co narzekać, bo i tak nic nam to nie da. Trzeba zakasać rękawy i ciężko pracować. Ja tak naprawdę chciałbym grać jak w Anglii - co trzy dni. Lepiej jest grać w meczach niż trenować.

Źródło artykułu: