Prawy na Lewego. Borussia w drodze po puchar

PAP / Bernd Thissen/PAP/DPA
PAP / Bernd Thissen/PAP/DPA

Łukasz Piszczek zachwycił uniwersalnością, a Robert Lewandowski był bezradny. W marcowym meczu Borussii z Bayernem prawy obrońca zagrał na środku obrony i totalnie nie dał pograć polskiemu snajperowi Bayernu. W sobotę zmierzą się ponownie.

Napisać, że Thomas Tuchel najadł się jakiegoś szaleju, to nie napisać nic. Nagle, zupełnie niespodziewanie typowego prawego obrońcę, szybkościowca wystawił na środku obrony. Na superstrzelca, polską armatę Roberta Lewandowskiego. I ten Piszczek, były przecież napastnik, napastnika obecnie jednego z najlepszych na świecie zatrzymał. Nie dał mu pograć, przyćmił, wspólnie z kolegami odciął od piłek. I w marcowym hicie Bundesligi goli nie było.

W sobotę prawy obrońca reprezentacji Polski znowu zagra z Bayernem. Tym razem już na pozycji, na której jest najlepszy. Na prawej obronie. A jest najlepszy nie tylko w Borussii, ale w ogóle w całej Bundeslidze. Tak przynajmniej zdecydowali kibice w głosowaniu na oficjalnych profilach ligi na Twitterze. Piszczek dostał nagrodę, o której nawet nie mógł marzyć jesienią ubiegłego roku, gdy w Borussii przesiadywał na ławce rezerwowych. Lewandowski, żeby była jasność, również jest w tym zestawieniu.

Źródło: oficjalny kanał Opel Polska

W sobotę byli koledzy klubowi (teraz kumple już tylko z kadry), ponownie zagrają przeciwko sobie. To będzie czwarty raz odkąd Lewandowski odszedł z Borussii Dortmund. I cóż, prawy Piszczek jeszcze z „Lewym” nie wygrał. Jeden mecz zremisował bezbramkowo, ten opisany powyżej. W dwóch innych był gorszy. W listopadzie 2014 roku Borussia przegrała 1:2 po jednym z goli Lewandowskiego. W październiku ubiegłego roku monachijski czołg nie miał litości i brutalnie przejechał się po największym rywalu z Dortmundu. Rozbił go 5:1, Lewandowski trafił dwa razy.

Mają więc Piszczek i jego koledzy o co grać. Maszyna Thomasa Tuchela od początku roku nie przegrała aż 15 meczów z rzędu. Mknęła przez ligę jak tym swoim oplem (którego reklamuje) na niemieckiej autostradzie. W dwóch ostatnich meczach Bundesligi nieco się jednak wyhamowała, zdobyła tylko jeden punkt. Tak czy inaczej została wicemistrzem i to ogromny sukces, bo przed startem rozgrywek, pod wodzą nowego trenera, była jedną wielka niewiadomą.

Teraz już wiadomo, że ten projekt wypalił.

Mistrz jest jak najbardziej do pobicia, a zwieńczenie tego udanego i zaskakującego zarazem sezonu zdobyciem Pucharu Niemiec będzie jak wygraniem jakiegoś prestiżowego Grand Prix. Maszyna Tuchela przeszła już serwis, jest gotowa do ostatniego etapu.

A prawy znowu zagra na Lewego. Początek meczu z sobotę o godzinie 20.

Advertisement Advertisement
Advertisement Advertisement
Źródło artykułu: