Dogrywka z Karolem Świderskim. Być jak Piotr Zieliński

W styczniu skończył 19 lat, tymczasem już zapracował na opinię porządnego ligowca. Władze Jagiellonii Białystok doskonale zdają sobie sprawę, że mogą zarobić na wychowanku Rawii Rawicz, a trener Michał Probierz pilnuje piłkarza jak oka w głowie.

 Redakcja
Redakcja
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski

Piłka Nożna: Twoją akcję, po której Jagiellonia zdobyła zwycięską bramkę w niedawnym meczu z Podbeskidziem trener Probierz określił, że była w stylu Leo Messiego. Jak to wyglądało z twojego punktu widzenia?

Karol Świderski: - Była 93 minuta i zaryzykowałem. Puściłem piłkę między nogami rywala i udało się tak zrobić, że trafiła do Tarasa Romanczuka, który pokonał golkipera z Bielska. Miałem trochę szczęścia, ale wyszło to fajnie, zwycięski gol w doliczonym czasie, trzy punkty dla Jagi. Nasz szkoleniowiec wspomniał potem, że przeszło to jednak bez echa.

Ty lubisz wracać do tego gola?

- O tej sytuacji przypominali mi koledzy, mama, tata, lecz ogólnie większego szumu nie zrobiono, być może dlatego, że w polskiej lidze kolejka goniła kolejkę. Wygraliśmy z Podbeskidziem i nie było czasu na radość, trzeba było się przygotowywać do kolejnego meczu. Końcówka rozgrywek była trudna, ale Jagiellonia się pozbierała. A co do Podbeskidzia to nie ukrywam, że lubię sobie obejrzeć powtórki z tego spotkania.

Jak oceniasz sezon 2015-16 w swoim wykonaniu?

- Stał pod znakiem huśtawki nastrojów. Zaczynał się świetnie, od pucharowej przygody, zdobyłem nawet bramkę z Kroują, potem było gorzej, lepiej, znowu gorzej. Na pewno w tym czasie wiele się nauczyłem i już wyciągam z tego wnioski.

ZOBACZ WIDEO Jedziemy do Francji: "orzeł" wylądował. Szaleństwo kibiców (Źródło TVP)

Pojawił się stres gdy groziła wam degradacja?

- Raczej odczuwaliśmy presję, bo nie udało się odnieść zwycięstwa przez siedem kolejek. Takie coś siedzi w głowach i kiedy wygrywasz, nagle kamień spada ci z serca, jak nam po wygranej jesienią z Koroną 1:0. Mam nadzieję, że następny sezon będzie lepszy.

Europejskie puchary to pocałunek śmierci?

- Trener Probierz tak mówi i pewnie ma rację. Po meczach pucharowych prezentowaliśmy się słabiej, ale na wyniki składał się szereg czynników.

Kończyliście sezon w znacznie innym składzie, niż zaczynaliście. Taka rotacja nie odbiła się na rezultatach?

- Można powiedzieć, że zostaliśmy wydrenowani. Sporo zawodników nas opuściło, i to wiodących, ale też sporo do nas przyszło. Jagiellonia dokonała kilku mocnych transferów - Kostia Wassiljew, Jacek Góralski, Fiodor Cernych, zimą Łukasz Burliga... Personalnie straty się wyrównały, ale w piłce na osiągnięcie wyniku potrzeba czasu, żeby się zgrać, zrozumieć. Poprzeczkę mieliśmy zawieszoną bardzo wysoko, wiadomo - pucharowicz, medalista ekstraklasy.

Spięcie z kibicami było wam potrzebne?

- Kibice są zawsze z nami, mocno dopingują u siebie, wspierają na wyjazdach, ale raz nie wytrzymali. My zawsze chcemy wygrywać, dajemy z siebie wszystko, nie ma jednak gwarancji na sukcesy. Jak brakuje wyników nerwy puszczają, teraz to już historia. Myślę, że zatarliśmy nieco zły obraz wygraną w Kielcach z Koroną i już trzeba zapomnieć o tym co było, a myśleć o przyszłości.

Zrobiłeś postęp przez ostatni rok?

- Cały czas muszę pracować nad siłą i koncentracją, choć zwykle to funkcjonuje jak naczynia połączone. Brakuje siły i traci się koncentrację. Nie chcę się usprawiedliwiać, ale podczas przygotowań do sezonu na Cyprze i w Turcji przepracowałem normalnie może dwie, trzy jednostki treningowe, bo miałem kłopoty z Achillesem. Odbiło się to potem na mojej dyspozycji, ale obecnie ze zdrowiem jest OK.

Od kogo możesz się najwięcej nauczyć w Jagiellonii?

- Kostia Wassiljew to jest gość -  bardzo dobrze wyszkolony technicznie, dużo widzi, rzuca kapitalne piłki napastnikom, w końcu to etatowy kadrowicz Estonii. W środku pola są Rafał Grzyb i Jacek Góralski, którzy nigdy nie pękają, to ludzie z charakterem. Zawsze mogę liczyć na ich cenne wskazówki i podpowiedzi. Jak w końcówce ostatniego meczu sezonu z Koroną Paweł Olszewski zobaczył czerwoną kartkę, to od razu Rafał poinstruował mnie jak się ustawiać.

Co myślisz o systemie rozgrywek w ekstraklasie?

- Jestem piłkarzem i mam grać, a nie układać i oceniać regulaminy. Dzielenie punktów jednym zespołom pasuje, innym nie, w zależności od sytuacji w tabeli. Jak nam każą grać 30 kolejek to gramy, jak 37 też gramy, nie ma co wybrzydzać.

Przymierzają cię do Empoli. Ktoś już o to pytał?

- Z dziennikarzy nie, ale słyszałem o rzekomym zainteresowaniu włoskiego klubu moją osobą. A pytanie jest skierowane do władz klubu, nie do mnie. Jeśli interesuje się mną klub z takiej ligi to mobilizuje mnie do pracy.

Nie jesteś za młody na wyjazd?

- Są różne zdania na temat tego w jakim wieku warto wyjeżdżać do klubów zagranicznych. Działa na mnie przykład Piotrka Zielińskiego, który błyszczał na wypożyczeniu z Udinese do Empoli, strzelał gole, notował asysty, świetnie się prezentował. Piotrek jest kojarzony z Liverpoolem, może tam trafić, wcześniej jeszcze czeka go Euro 2016 z reprezentacją Polski, coś pięknego. Grzegorzowi Krychowiakowi szybki wyjazd za granicę też się opłacił. Nie rozegrał żadnego spotkania w polskiej ekstraklasie, ale przebił się we Francji, wywalczył transfer do Hiszpanii, teraz jest gwiazdą Sevilli i uchodzi za jednego z najlepszych środkowych pomocników Europy.

Nie bałbyś się wyjazdu teraz?

- A czego tu się bać? Po to gram w piłkę by próbować poważnych wyzwań.

Liga włoska to dobre miejsce dla Ciebie?

- Odsyłam do przypadku Piotra Zielińskiego.

Menedżerowie dzwonią często?

- Bardzo, ale ja nieznanych numerów nie odbieram. Trener Probierz i władze Jagiellonii chronią mnie przed agentami, tym całym szumem. Ile już było takich sytuacji, że jak ktoś świetnie rokował głaskano go po plecach, bo liczono na zarobek. Gdy jednak noga się powinęła, menedżerowie znikali. To przestroga dla mnie, więc skupiam się na grze w piłkę, nie odbieraniu telefonów.

Karolowi Świderskiemu nie grozi woda sodowa?

- Trener Probierz mnie pilnuje. Jak wracam z kadry mówi, że powinienem zjeść Snickersa. Pół żartem, pół serio, ale nie uważam, żeby mi coś odbiło, bo niby czemu? Nad nikim się nie wywyższam, w głowie mi nie szumi i lubię jak jestem oceniany jako piłkarz.

Co z maturą?

- Czytałem w internecie bzdury na temat mojej matury i nie mogłem się nadziwić. Są po prostu ludzie, którzy chcą dokopać piłkarzom, często młodym i w ten sposób zaistnieć. Nie podszedłem do matury w tym roku, bo nie dałem rady. Problemy ze zdrowiem, obowiązki w Jagiellonii, więc pani dyrektor mojej szkoły poszła mi na rękę i ustaliliśmy, że za rok nadrobię. Nikt z tego nie robił afery, tym bardziej zaskoczyło mnie, że ktoś poruszał ten temat. To jest przecież moja sprawa.

Boli cię, gdy ktoś wypisuje głupoty na twój temat w internecie?

- Tak, ale nie widzę sensu by na to odpowiadać. Mam się wykłócać i tracić energię? Po co, lepiej się zająć piłką.

Z reprezentacją Polski U-19 nie udało się wam awansować do finałów mistrzostw Europy. Holandia była do ogrania?

- Remis 0:0 wskazuje, że spotkanie było zacięte i to racja. Walka toczyła się głównie w środku pola, brakowało okazji podbramkowych. Im pasował remis, nam nie, bo wcześniej nie potrafiliśmy pokonać Ukrainy, a powinniśmy tego dokonać. Żal sytuacji - moich dwóch, też dwóch Dawida Kownackiego. Nie wywalczyliśmy awansu, mimo że w turnieju kwalifikacyjnym nie ponieśliśmy porażki. Taka sama historia miała miejsce poprzednio, można więc stwierdzić, że pech nas nie opuścił. Odbijemy sobie to jeszcze na pewno.

Dużo polskim dziewiętnastolatkom brakuje do holenderskich rówieśników?

- Jeden chłopak z kadry Oranje miał w swoim dorobku występy w Premier League, kilku grało w Ajaksie Amsterdam i to robi wrażenie. My im w niczym nie ustępowaliśmy, zabrakło tylko kropki nad i, czyli trafienia. Nasz rocznik może dać wartościowych zawodników pierwszej reprezentacji Polski, jestem o tym przekonany.

Trenerowi Probierzowi nie przeszkadzają twoje częste wypady na zgrupowania kadr juniorskich?

- Dostaję powołania i zawsze stawiam się z radością. Warto grać w kadrze, bo to wielkie wyróżnienie. Dzięki kadrze mogłem zmierzyć się z Holendrami, a to naprawdę cenne doświadczenie.

Za rok w Polsce finały młodzieżowych mistrzostw Europy. Z udziałem Karola Świderskiego?

- Ten turniej to mój cel i będę walczył o powołanie ze wszystkich sił. Trzeba z jak najlepszej strony prezentować się w klubie i strzelać jak najwięcej goli. Mistrzostwa odbędą się w Polsce i naprawdę nie wypada ich opuścić. To może być wyjątkowa impreza, ale na pewno o udziale w niej marzy liczna grupa piłkarzy. Nie jestem wyjątkiem.

Na Euro 2016 kogo zamierzasz bacznie obserwować?

- Oczywiście Roberta Lewandowskiego i Arka Milika, naszych świetnych napastników. Dzięki ich trafieniom nasza reprezentacja zajdzie we Francji daleko.

Rozmawiał Jaromir Kruk

Czytaj więcej w "PN"

Jose Mourinho trenerem Manchesteru United 

Ibrahimović: Dokonałem już wyboru

Galatasaray zdobywcą Pucharu Turcji

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×