Kazimierz Moskal: Nie szukałem pracy na siłę

Telefon dzwonił często, otrzymałem wiele ofert, ale nie piekliłem się do jakiejkolwiek pracy. Pogoń była bardzo konkretna - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Kazimierz Moskal, nowy trener Pogoni Szczecin.

WP SportoweFakty: Żartowano, że pan i Pogoń to związek idealny. Obie strony miały dużo remisów.

Kazimierz Moskal: W sieci znajdziemy pełno złośliwości. Co mogę odpowiedzieć? Czesław Michniewicz nie chciał wygrywać meczów? Oczywiście, że chciał. Jesteśmy narażeni na czynniki niezależne od nas. Pogoń remisowała 17 razy, a i tak znalazła się dość wysoko. Mieli szansę nawet na europejskie puchary. Mój poprzednik wykonał dobrą robotę.

Pana nazwisko w kontekście Pogoni pojawiło się późno.

- Rzeczywiście. Pierwszy kontakt mieliśmy po ostatniej kolejce. Rozmowy przebiegałby błyskawicznie.

Pomogła znajomość z dyrektorem sportowym Maciejem Stolarczykiem?

- Irytują mnie takie pytania. Na pewno łatwiej było nam negocjować, ale nic więcej.

ZOBACZ WIDEO Jerzy Dudek: Wielki szacunek dla Atletico (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Do Szczecina zabiera pan tylko jedną osobę. Kto to będzie?

- Nie mogę zdradzić. Jesteśmy w trakcie załatwiania pewnych spraw. Podoba mi się, że w Pogoni zostaje sztab, któremu zarząd ufa. Łatwiej wejść do klubu, mając ludzi znających tamtejsze realia.

Czas na bezrobociu płynął wolno?

- Nie było mnie przeszło pół roku. Na początku czułem się z tym dobrze, miałem okazję, żeby wszystko pozałatwiać. Im później, tym gorzej. Nie mogłem wysiedzieć na miejscu. Szukałem sobie zajęcia przed domem. Wiosną o to łatwiej. Jednak chęć powrotu do pracy nadal nie ustępowała.

Telefon był gorący?

- Dzwonił dość często, otrzymałem wiele ofert, ale nie piekliłem się do jakiejkolwiek pracy.

Nad propozycją Pogoni musiał się pan długo zastanawiać?

- Nie. Właściwie nie miałem obaw związanych z tym klubem. Odnoszę wrażenie, że jest to drużyna dobra piłkarsko.

Latem zostanie jeszcze wzmocniona?

- Oby tak. O tym też rozmawialiśmy. Przydałoby się kilku graczy, ale rewolucji nie przewiduję. Także wśród ubytków. Chciałbym zwiększyć rywalizację albo dodać jakości na każdej pozycji. Obrona wyglądała bardzo solidnie. Najbardziej zależy nam na ofensywie.

Czyli tak jak w Wiśle Kraków.

- Dokładnie, choć Wisła wzmocniła się zimą i wyglądało to o wiele lepiej. Nie mam żalu, że nie dostałem takich piłkarzy. Przychodziłem do klubu, znając jego problemy.
[nextpage]
Dwa razy z rzędu Pogoń była w grupie mistrzowskiej. Pora na coś więcej?

- Trzeba stawiać sobie poprzeczkę coraz wyżej. Wszyscy oczekują, że zrobimy progres.

Wśród kibiców jest też spore ciśnienie na wprowadzanie piłkarzy z grup młodzieżowych.

- Wiem, że Pogoń gra o finał Centralnej Ligi Juniorów (rozmowa odbyła się przed decydującym meczem - przyp. MK). Jeśli będę miał na tyle dobrych zawodników, chętnie z nich skorzystam. O tym również rozmawiałem z władzami klubu. Pamiętajmy jednak, że mamy cel. Chcemy grać skuteczniej i ładniej. Nie możemy za wszelką cenę wpuszczać młodych.

Czyli głównie transfery?

- Nie jesteśmy zwolennikami ściągania ludzi, którzy dużo przeszli. Z drugiej strony: będą grali najlepsi. Spójrzmy na Rafała Murawskiego, mimo 34 lat był najważniejszym ogniwem.

Murawski może rozegrać jeszcze jeden tak dobry sezon?

- Wiem po sobie, że w takim wieku na wiele spraw patrzy się inaczej. Trzeba umieć podporządkować swoje życie piłce. Rafał rozegrał mnóstwo spotkań i wie, co powinien robić. Jestem pewny, że to nie było jego ostatnie słowo.

Czesław Michniewicz często narzekał na dalekie wyjazdy.

- To poważny problem, zwłaszcza w trybie rozgrywania meczów co trzy dni. Te podróże nie służą drużynie przed i po. Nie uciekniemy przed tym. Będziemy robili wszystko, by minimalizować zmęczenie.

W porównaniu z Wisłą ma pan jednak komfortowe warunki pracy.

- Z informacji, jakie do mnie docierają, pod względem finansowym wszystko jest w porządku. Łatwiej skupiać się na obowiązkach, gdy nie trzeba myśleć o sprawach pozaboiskowych. Od takich problemów nie uciekniemy. Staraliśmy się nie wałkować tematu pieniędzy, ale zawodnicy między sobą rozmawiali.

To była codzienność?

- Nie. Temat się przebijał, ale nie dochodziło do mnie jakieś ciągłe narzekanie. Wychodziliśmy na trening czy mecz i o tym nie myśleliśmy. Moi piłkarze pracowali bardzo solidnie.

Ma pan żal, że Biała Gwiazda pana zwolniła?

- Nie spłynęło to po mnie jak po kaczce, ale żalu nie mam. Patrząc na to, co działo się w mediach, mogłem być przygotowany do takiej decyzji. Już po wygranym 4:2 meczu ze Śląskiem Wrocław przeczytałem, że właściciel i tak wybrał nowego trenera. To była siódma kolejka. Ktoś zachowywał się nie fair wobec mnie.

Wcześniej pokonaliście też Lecha Poznań i zremisowaliście z Legią Warszawa.

- Właśnie, a takie informacje wpływają też na zespół. Podobnie było przecież w przypadku Henninga Berga. Zaczynały się niesnaski, dąsy. To wszystko utrudnia pracę. Z drugiej strony: radziliśmy sobie z tymi sygnałami, nie wspominaliśmy o nich.

Wówczas mówiono, że Kazimierz Moskal wróciłby do tego klubu nawet sto razy.

- Nigdy nie mów nigdy. Nie chciałem odpowiadać na pytanie, czy będę jeszcze pracował w Wiśle tuż po zwolnieniu. Teraz też nie chcę. Po prostu nie wiem.

Pojawiła się plotka, że nie wziął pan żadnego odszkodowania.

- Doszliśmy do porozumienia, w jakim zakresie ja zrezygnuję z pieniędzy oraz w jakim klub pokryje zobowiązania wobec mnie. To nieprawda, że nie dostałem ani złotówki.

Rozmawiał Mateusz Karoń

Komentarze (0)