W meczu z Ruchem damy z siebie 1000 proc. - rozmowa z Adamem Banasiem, obrońcą Górnika Zabrze

Obrońca Górnika, Adam Banaś, który w zimowym okienku transferowym przeniósł się z Piasta Gliwice do drużyny z Roosevelta w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl opowiedział m.in. jakie wrażenia towarzyszą mu w związku z grą w Górniku, powiedział kilka słów na temat kibiców jego poprzedniego klubu, przyznaje z jakim nastawieniem do Górnika przychodzi i zdradza co może być kluczem Górnika do zwycięstwa w zbliżających się wielkimi krokami derbami Śląska z chorzowskim Ruchem.

Marcin Ziach: Jest pan nowym zawodnikiem klubu z Zabrza. Jak został pan przyjęty w Górniku przez kolegów z drużyny?

Adam Banaś: Jak już wcześniej podkreślałem w Górniku zostałem bardzo dobrze przyjęty, z czego jestem bardzo zadowolony. Mam nadzieję, że sprawy nadal będą się rozwijać w dobrym kierunku i przełoży się to na dobry wynik sportowy.

Górnik Zabrze jako klub robi na panu wrażenie?

- Oczywiście, że robi na mnie duże wrażenie. Górnik Zabrze to od lat wielka marka, bardzo solidna firma. Cel jaki w Zabrzu przede mną postawiono, to jak wiadomo pomóc zostać wśród najlepszych. Jest to dla mnie wielkie wyróżnienie, a zarazem wielki zaszczyt. Musiałbym być głupcem żeby odmówić Górnikowi, bo wiadomo każdy chciałby grać w Górniku. Mnie się to udało i jestem naprawdę bardzo zadowolony.

Drużyna ma za sobą dwa obozy przygotowawcze. Jak wygląda forma Górnika na kilka dni przed startem rundy wiosennej?

- Mamy jza sobą dwa obozy, które przepracowaliśmy dosyć solidnie i forma jest naprawdę zwyżkowa. Ze sparingu na sparing rozumiemy się na boisku coraz lepiej, także jestem optymistą i wierzę, że wszystko będzie dobrze.

A jak wygląda na chwilę obecną pana forma? Daleko panu do osiągnięcia optymalnej dyspozycji?

- Odnośnie mojej formy mogę powiedzieć, że jestem zadowolony. Czuję, że idę naprawdę w dobrym kierunku i moja dyspozycja podobnie jak całej drużyny zwyżkuje i mam nadzieję, że już w pierwszej wiosennej kolejce będę mógł to pokazać.

Jak układa się panu współpraca z partnerem do gry na środku defensywy Michałem Pazdanem? Rozumiecie się na boisku?

- Oczywiście, że tak. Można powiedzieć, że od pierwszego meczu zaczynaliśmy się rozumieć, a teraz jest tylko lepiej. Nasza współpraca układa się bardzo pozytywnie i cieszę się bardzo, że dobrze nam się ze sobą gra.

Pana zdaniem drużyna Górnika, która rozpocznie niebawem batalię o utrzymanie w ekstraklasie to zespół silniejszy niż ten, który występował jesienią na boiskach ekstraklasy?

- Myślę, że nie mi to oceniać. Trener Kasperczak wybrał takich zawodników, którym zaufał i uwierzył w to, że pomogą Górnikowi. A nasza rola polega na tym żeby się trenerowi za okazane zaufanie jak najlepiej odwdzięczyć, wygrywać mecze i utrzymać Górnika w ekstraklasie, a wtedy wiadomo w jakim kierunku to wszystko pójdzie.

W meczach sparingowych rozgrywanych na Cyprze prezentowaliście dosyć wahaną formę. Zwycięstwa przeplataliście z porażkami.

- Wydaje mi się, że gry sparingowe na obozach zawsze są wielką niewiadomą. My podczas obozu na Cyprze wykonaliśmy kawał dobrej pracy i solidnie trenowaliśmy, dlatego też być może wyniki sparingów były tak zmienne. Nie zawsze wynik odzwierciedla to co działo się na boisku, bo naprawdę nasza gra wyglądała bardzo dobrze.

Jednak pewne zwycięstwo ze Slovanem Liberec, czołową drużyną czeskiej ekstraklasy robi wrażenie.

- Na pewno wynik robi wrażenie. Przygotowywaliśmy się do tego meczu bardzo sumiennie, w trakcie samego spotkania stworzyliśmy sobie kilka dobrych, klarownych sytuacji do zdobycia bramki. Jeśli to co prezentowaliśmy na treningach i w sparingach będzie miało przełożenie na ligę, będziemy naprawdę bardzo zadowoleni.

Pan także zaliczył już pierwsze trafienie dla Górnika, a miało to miejsce w sparingu z rosyjską Mordovią Sarańsk. Jak padła ta bramka?

- Wykonywaliśmy rzut wolny w okolicy 25 metra od bramki, Darek Kołodziej zagrał dobrą piłkę obok muru, nie kalkulowałem, uderzyłem z dystansu i piłka znalazła się w siatce i na pewno jestem zadowolony zarówno z tej strzelonej bramki, jak i całego spotkania.

Z perspektywy odległości geograficznej przeprowadzka z Gliwic do Zabrza nie jest szczególnie odległą, bowiem te miasta sąsiadują ze sobą. Widać jakieś znaczące różnice pomiędzy pana byłym klubem, gliwickim Piastem, a obecnym Górnikiem Zabrze?

- Odległość między klubami nie jest duża, ale nie można pod żadnym względem porównywać Piasta Gliwice do Górnika Zabrze. Górnik to 14-krotny mistrz Polski, wielka tradycja, można by długo wymieniać na temat Górnika. Jak wiadomo Piast Gliwice awansował teraz po raz pierwszy w historii do ekstraklasy, uczy się wszystkiego od podstaw po 63 latach jak to wszystko wygląda pod względem sportowym i organizacyjnym. Wydaje mi się, że jeśli Piast utrzyma się w ekstraklasie będzie się nadal silnie rozwijał, dlatego też życzę Piastowi utrzymania się w ekstraklasie, żeby za kilka lat był przez kibiców tak samo mile wspominany jak obecnie Górnik Zabrze.

Kibice Piasta byli mocno rozczarowani faktem, że zdecydował się pan na przenosiny do drużyny rywala zza miedzy gliwiczan.

- Tak to już jest, że gdy odchodzi się z klubu kibice nie zawsze są zadowoleni. Tym bardziej, że wydaje mi się, że jestem w Gliwicach mile wspominany i kibice, którzy mnie szanują będą mnie w dalszym ciągu mile wspominać za wszystko to, co zrobiłem dla Piasta. Natomiast ci kibice, którzy mnie za transfer do Górnika ganią i są zawiedzeni to cóż mogę im więcej powiedzieć? Przepraszać nie będę, bo nie mam za co przepraszać. Z mojej strony podchodzę do tego tak, że takie jest życie piłkarza i trzeba być zawsze przygotowanym na wszystko.

Nie boi się pan powitania jakie kibice Piasta zgotują panu przy Okrzei, gdy przyjedzie pan na spotkanie z gliwickim klubem w barwach Górnika?

- Przyznam szczerze, że tak daleko jeszcze myślami nie wybiegałem. Ja sobie na pewno tym głowy nie zaprzątam, bowiem jest w moim kontrakcie zapis, że w najbliższym meczu z Piastem nie będę mógł grać także jakiegoś tam przywitania strasznego na pewno się tam nie spodziewam. Nie ukrywam też jednak, że mam nadzieję, że kibice tam się zachowają wobec mnie w porządku i przywitają mnie godnie, patrząc na to co zrobiłem dla Piasta, a nie na to gdzie teraz gram.

Jeśli na zakończenie sezonu tabela końcowa ułoży się tak, że Piast spadnie z ekstraklasy kosztem Górnika, nie będzie to dla pana swego typu osobista porażka?

- Nie mogę kalkulować w ten sposób i teraz nie mogę już patrzeć na klub Piast Gliwice. Gdy grałem tam zostawiałem na boisku serce i chciałem żeby zawsze Piastowi szło jak najlepiej. Teraz gram w Górniku i kieruję się tą samą zasadą. To jest po prostu moja praca i muszę ją wykonywać najlepiej jak tylko potrafię. Tak samo będzie za czasów mojej gry w Górniku. Będę dla tego klubu walczył i robił wszystko żeby Górnik jeszcze na długo pozostał w szeregach ekstraklasy. Ba, nie tylko żeby się utrzymywał w ekstraklasie, ale mam takie marzenie żeby już za niedługo grać z Górnikiem w pucharach europejskich, co byłoby już spełnieniem najskrytszych marzeń.

Po raz pierwszy Górnik zagiął na pana parol ponad rok temu. Mimo to na przeprowadzkę do Zabrza zdecydował się pan dopiero teraz. Była to pana decyzja, czy też Piast starał się za wszelką cenę pana zatrzymać u siebie?

- Dokładnie rok temu były już głosy, że miałbym przejść do Górnika i propozycję z Zabrza miałem, ale wtedy wiązała mnie jeszcze ważna umowa z Piastem. Nie udało się dojść do porozumienia klubom, bo jak wiadomo w kwestiach finansowych potrzeba troszkę czasu żeby kluby się dogadały. Ja też chciałem ze swojej strony pomóc Piastowi w walce o awans do ekstraklasy. Także wszystko ułożyło się po mojej myśli. Zdobyłem awans z Piastem, z czego jestem bardzo dumny, a teraz mam jeszcze większe powody do dumy, bo jestem zawodnikiem Górnika Zabrze.

A mocno nagłośniona medialnie oferta dla pana osoby ze strony Lechii Gdańsk?

- To prawda, była też oferta z Lechii Gdańsk, o której poinformował mnie mój menadżer Mariusz Piekarski. Wpłynęła też do klubu oferta konkretna dla mnie, a ja sam byłem już zdecydowany żeby odejść z Gliwic, ale tutaj pojawiła się w międzyczasie bardzo mocna oferta z Górnika, której warunki były bardzo satysfakcjonujące i od razu, bez wahania zdecydowałem, że chcę grać w Zabrzu. Była to moja świadoma decyzja i bardzo się cieszę, że udało się sfinalizować ten transfer.

Dotychczas wiązał się pan głównie z klubami z Górnego Śląska. Ma pan w planach zakończyć karierę jako ten twardy Ślązak, który tylko dla śląskich klubów walczył na boisku?

- Na dzień dzisiejszy skupiam się na grze w Górniku. Żaden piłkarz chyba nie wie co będzie robił za rok, dwa, czy pięć lat. Dlatego wydaje mi się, że ciężko mi jest polemizować na ten temat. Wiadomo, że każdy chce grać w jak najlepszym klubie, jak najwięcej zarabiać, na swoje dalsze dostatnie życie sobie zapracowywać. Także tak jak wspomniałem, moim celem jest jak na razie gra w Górniku, a co do tego co będzie dalej, to nie wybiegam tak daleko myślami w przyszłość.

Jest taki klub w którym nigdy nie zdecydował pan się zagrać?

- Nie, wydaje mi się, że jestem takim zawodnikiem, który nie ma żadnych antypatii do jakiegoś klubu tutaj polskiego. Życie płata różne figle i czasami jest człowiek zmuszony do tego żeby nawet w barwach tego klubu, za którym nie przepada musi występować. Dlatego też ja nie mam żadnych tego typu uprzedzeń.

Chcąc nie chcąc nie zdoła pan uniknąć porównań pańskiej osoby do osoby pana poprzednika na tej pozycji w drużynie z Zabrza, Tomasza Hajto. Jak według pana przedstawiają się pańskie umiejętności na tle weterana?

- Ja już wcześniej podkreślałem, że na pewno tutaj Tomka Hajtę trzeba szanować za to co zrobił dla Górnika i osiągnął w swojej piłkarskiej karierze. Był on wielkim graczem i jest nadal dobrym piłkarzem, ale tak jak mówię, przychodzę do Górnika jako Adam Banaś, zawodnik który też jest znany z twardej gry, nieustępliwości i będę starał się pokazać kibicom, że niczym nie ustępuje w swoich umiejętnościach Tomkowi, a nawet chciałbym pokazać, że potrafię grać od niego jeszcze lepiej.

Pański poprzednik za swoją twardą grę zbierał grono żółtych i czerwonych kartek, przez co był w ostatnim czasie zmuszony do przymusowej absencji. Pan też gra ostro, ale chyba nie jest tak często upominany przez sędziów kartkami?

- Oczywiście, że nie. Wiadomo, żółte i czerwone kartki to jest właśnie miętówka obrońcy. Gdy zbiera się dużo kartek, to wszyscy patrzą na to przez pryzmat, że sobie obrońca nie potrafi dać rady tylko fauluje. No cóż, ja przez ostatnie pół roku występów na boiskach ekstraklasy zebrałem tylko jedną żółtą kartkę, tak więc wydaje mi się, że mój styl gry jest na pewno agresywny, ale nie aż tak brutalny, żeby zasługiwało to na żółte bądź czerwone kartki.

Za kilka dni inauguracja rundy wiosennej, która dla Górnika stoi pod znakiem Wielkich Derbów Śląska. Myśli pan już o sobotniej potyczce z Ruchem na Stadionie Śląskim?

- Oczywiście. Oczywiście, że już myślimy. Nie da się o tym spotkaniu nie myśleć. Gdzie człowiek nie spojrzy pojawiają się coraz to nowe afisze, plakaty, w gazetach non stop się pojawiają, a nawet w radiu słychać o Wielkich Derbach. O tym meczu zaczyna już myśleć cały Śląsk. My również od poniedziałku będziemy już się przygotowywać pod kątem tego spotkania, będziemy ładować akumulatory, bo wszyscy mamy świadomość jak ważne jest to spotkanie dla Górnika. Także chciałbym się jak najlepiej przygotować do tego meczu i mam nadzieję, że w najbliższą sobotę, albo za tydzień w niedzielę będę dumny z tego, że te derby Górnik wygrał.

Wypełniony po brzegi Stadion Śląski, na trybunach prócz tysięcy kibiców oficjele z Polskiego Związku Piłki Nożnej, a być może nawet prezydent bądź premier. W takim spotkaniu chyba warto się pokazać z dobrej strony.

- Zgadza się, to będzie spotkanie podobne do tego, jakie miało miejsce przed rokiem. Oczy całej piłkarskiej Polski były skierowane praktycznie na Stadion Śląski i na to spotkanie. Na pewno stadion będzie wypełniony po brzegi, człowiek jeszcze nie grał przy takiej publiczności, także wydaje mi się, że adrenalina, emocje, tak jak pan wspomniał oficjele różni, tak więc nie pozostaje nam nic innego jak do tego meczu przygotować się nie na sto, a na tysiąc procent i dać z siebie wszystko dla kibiców, którzy będą nas dopingować i dla Górnika, żeby to wszystko poszło w dobrym kierunku.

Niemniej jednak presja jest ogromna. Nie sparaliżuje was fakt, że zdecydowana większość kibiców na trybunach będzie za Niebieskimi?

- Absolutnie. Mi się wydaje, że to zawsze działa na odwrót. Tam, gdzie jest więcej kibiców drużyny przeciwnej, różne wyzwiska, obelgi, gwizdy i tak dalej to wszystko zazwyczaj podwójnie mobilizuje i myślę, że tak też w sobotę będzie z nami. Nie będzie to dla nas żaden paraliż, ale za to podwójna motywacja do tego żeby gryźć trawę za trzech i wyrwać to zwycięstwo Ruchowi Chorzów.

Według nowej koncepcji budowy drużyny Górnika, drużyna ma być w pierwszym rzędzie śląska, a dopiero potem polska. Jest szansa, że rodowity Ślązak, Adam Banaś przejmie funkcję kapitana drużyny i będzie głównym filarem śląskości drużyny z Zabrza?

- Na pewno. Wszyscy chcieliby żeby Górnik Zabrze był tym Górnikiem, którego wszyscy pamiętają z lat świetności, kiedy w drużynie grali niemalże wszyscy piłkarze ze Śląska i radzili sobie wyśmienicie. Miło by było gdyby powtórzyć tę całą historię, jaką drużyna Górnika przebywała aby tutaj grała większość wyróżniających się zawodników ze Śląska i żeby znowu zapanowała tutaj atmosfera typowa dla śląskiego futbolu, to byłoby piękne. A co do tego, czy ja będę kapitanem tej drużyny zależy nie tylko ode mnie, a od drużyny i trenera. Ja na razie skupiam się na tym żeby kibice pokazać ten śląski charakter i żeby kibice Górnika zapamiętywali mnie w każdym meczu przede wszystkim z dobrej gry.

Pan, przychodząc do Zabrza z drużyny totalnego debiutanta polskiej ekstraklasy, byłby w stanie z miejsca stać się kapitanem drużyny 14-krotnych mistrzów Polski?

- Wydaje mi się, że jestem zawodnikiem, który trochę w tym życiu przeszedł. Nie mówię tutaj o sprawach odnośnie tego czy będę miał opaskę kapitana drużyny czy też nie. W tej rundzie nie możemy już sobie pozwolić na żaden paraliż, czy to ze strony mojej, czy chłopaków. Musimy w każdym meczu dawać z siebie maksimum wysiłku, aby tych punktów uciułać jak najwięcej. Bo jak wiadomo tych punktów musimy mieć na koniec sezonu jak najwięcej żeby utrzymać się w ekstraklasie, bo wiadomo z czym to się wiąże.

Mecz z Ruchem będzie dla Górnika tylko startem bolesnej batalii o ligowy byt, jaka czeka drużynę z Zabrza w rundzie wiosennej.

- Zgadza się. Dla nas najważniejsze jest jak rozpoczniemy tę rundę. Wiadomo, jak człowiek dobrze zaczyna i wygrywa mecze wówczas morale w drużynie rośnie, pewność siebie, nie ma przygnębienia jakie ma miejsce po porażkach. Dlatego wydaje mi się, że do meczów na początku rundy musimy podejść szczególnie profesjonalnie. Najpierw Wielkie Derby, a potem dwa mecze u siebie z Arką i Lechem. Dlatego też musimy zrobić wszystko, żeby zapunktować w tych spotkaniach i to w jak największej ilości.

Jakie cele stawia pan przed sobą na najbliższą przyszłość?

- Przede wszystkim moim celem jest teraz utrzymanie Górnika w ekstraklasie. Później, żeby w Zabrzu nadal wszystko się rozwijało tak, efektywnie jak słyszymy z ust działaczy, żeby drużyna pięła się do góry tabeli, a nie walczyła o utrzymanie w kolejnym sezonie. I oczywiście ze względu na to, że podpisałem kontrakt na pięć lat, chciałbym z Górnikiem sięgnąć po największe trofea. Jak już wcześniej wspomniałem nie chciałbym walczyć o ligowy byt, a nawiązać do bogatej historii klubu i walczyć znowu o najwyższe trofea, mistrzostwo Polski i grę w europejskich pucharach. To byłoby spełnienie moich marzeń i największy życiowy sukces.

Czego na zakończenie mogę panu życzyć?

- Zdrowia przede wszystkim, żeby ta runda przebiegała dla mnie bez żadnych większych kontuzji czy urazów i oczywiście wygranych meczów, ile tylko można.

Źródło artykułu: