Artur Długosz: Mniej niż tydzień pozostał do wznowienia rozgrywek. Czuje pan już głód ligowej piłki?
Sebastian Mila: Tak czuję już głód piłki i chyba każdy z zawodników już go czuje. Wszyscy czekają już na mecze ligowe i wchodzimy już pomału w rytm piłkarski. Będziemy grać co tydzień, a to jest to, co piłkarze lubią najbardziej.
Odczuwa pan jeszcze trudy przedsezonowych zgrupowań?
- Po części jeszcze trochę je czuć. Czuć trochę w nogach. Myślę, że w tych pierwszych meczach, każdy piłkarz w każdym zespole będzie jeszcze to czuł, bo to tak prawidłowo będzie wyglądało. Chodzi o to, aby mieć siły na całą ligę, a nie tylko na początek.
Był to na pewno ciężko przepracowany przez was okres. Czy te litry przelanego potu zaprocentują w rozgrywkach?
- Obecnie każdy zawodnik zadaje sobie to pytanie. Obojętnie na jakim poziomie gra, czy w Realu Madryt, czy w Śląsku Wrocław czy w jakiejś trzecioligowej drużynie. Każdy trenuje i każdy te litry potu rzeczywiście wylewa, ale to nie oznacza, że każdy z nas będzie odnosił sukces. Liga wszystko zweryfikuje.
Zimą Śląsk nie dokonał zbyt wielu transferów. Jak pan sądzi, czy ci zawodnicy którzy przyszli pomogą w utrzymaniu aktualnej lokaty w tabeli, a może sprawią, że Śląsk będzie piął się w górę?
- Wydaje mi się, że jak na polską ligę to te transfery są bardzo udane i bardzo dobre. Nie wydaje mi się, żeby jakaś inna drużyna pozyskała tylu dobrych piłkarzy jak my. Jest to niewątpliwie dobry ruch, aczkolwiek my jesteśmy beniaminkiem i nie mamy jak na razie ciśnienia ani celu zdobywania trofeów w tej rundzie. Będziemy się starać grać o trzy punkty w każdym meczu.
Ostatnio ciągle słychać spekulacje, ze udziałowcem Śląska może zostać Zygmunt Solorz-Żak. Czy wy piłkarze także dyskutujecie o tym między sobą, jakby to było grać w takim ewentualnym wielkim Śląsku, który mógłby zawojować nie tylko polską ligę?
- My nie znamy się na tym. Pan Solorz przyjdzie i nie wyłoży stu milionów złotych i nie zbuduje zespołu w jeden rok. Proszę także w tych wszystkich spekulacjach wyprowadzić kibiców z błędu. To nie o to tutaj chodzi. Chodzi o podtrzymywanie drużyny, która będzie grała o jakieś cele i systematycznie będzie jakby inwestował pieniądze i dopiero wtedy będzie można mówić o jakiś fajnych celach. My jako piłkarze w ogóle nie rozmawiamy na ten temat, bo nas to w ogóle nie interesuje. Nawet jak pan Solorz przyjdzie, to nikt z nas nie będzie miał lepszego kontraktu. Jakbyśmy mieli wpisane w umowie, że jak pan Solorz przyjdzie to będziemy mieli lepszy kontrakt to wtedy byśmy rozmawiali, a teraz to nie ma o czym mówić.
Na pewno jednak ciekawie byłoby grać w klubie, który liczyłby się w Europie, i to na dodatek w polskim klubie...
- To by było świetne. Jeszcze żadnemu klubowi w Polsce to się nie udało. Fajnie by było, gdyby nam się powiodło. Tak jak jednak mówię, na razie musimy ochłonąć i poczekać na decyzję i później myśleć co dalej. Na razie trzeba zbudować zespół, który będzie walczył. Do tego budowania zespołu potrzeba czasu, bo Wisła, Lech czy Legia budują od parunastu lat. Na razie musimy więc uzbroić się chyba w cierpliwość.
Poprzednia runda była bardzo udana w pana wykonaniu, jak będzie teraz?
- Chciałbym, żeby była taka sama jak poprzednia, ale wiem, że to będzie szalenie trudne. Trzeba sobie jednak cele stawiać i bardzo bym chciał pokazać się przynajmniej z takiej samej strony jak na jesieni. Tak jak jednak mówię, nie będzie to łatwe.
Czy Śląsk na wiosnę będzie grał inaczej niż jesienią?
- Śląsk będzie grał ofensywnie i będzie się starał strzelać dużo bramek i utrzymywać się przy piłce. To będzie nasz cel numer jeden - grać atakiem pozycyjnym, gdzie mało kto u nas w Polsce tak gra. Myślę, że to będzie charakteryzowało nas już do końca czasów, kiedy trenerem będzie Ryszard Tarasiewicz.
Mieliście dwa obozy przygotowawcze. Pierwszy w Polsce, drugi poza granicami kraju. Który był cięższy?
- Pierwszy w Zieleńcu był oczywiście cięższy. Przygotowywaliśmy się pod względem wytrzymałościowo - motorycznym i tam rzeczywiście bardzo ciężko trenowaliśmy. Później pojechaliśmy na Cypr i graliśmy bardzo często sparingi. Były to więc dwa trochę o innych charakterach obozy, aczkolwiek dwa bardzo potrzebne i udane.
Wyniki meczów sparingowych były bardzo dobre. To taki dobry prognostyk przed ligą czy to tylko sparingi...
- Te wyniki są bez znaczenia. Graliśmy po prostu w danym momencie różnymi ustawieniami i różnymi zawodnikami, i różne elementy ćwiczyliśmy. Te wyniki nie mają więc większego znaczenia.
Pańscy koledzy ze Śląska byli na zgrupowaniu kadry narodowej. Czy przywieźli jakieś wskazówki, które nawet pan zastosuje do swojej gry, aby była ona efektywna, lepsza?
- Nie, nie. Dla mnie jedynym, którzy może dawać mi wskazówki jest trener Tarasiewicz. Trener Beenhakker nie będzie mi tutaj jakby mówił jak mam grać w klubie.
Jakie cele stawia sobie pan przed tą nową rundą?
- Przede wszystkim utrzymać dobrą lokatę na koniec sezonu i oczywiście grać fajny futbol i sprawiać satysfakcję sobie i kibicom. To jest numer jeden jeżeli chodzi o moją osobę.
Jeżeli miałby pan ocenić w skali od jeden do dziesięciu aktualną formę zespołu, to jaka byłaby to ocena?
- Myślę, że mocna siódemka.
Pobawmy się w przewidywanie przyszłości. Które miejsce zajmie Śląsk na koniec rozgrywek?
- Ciężko mi powiedzieć. Oby nie gorsze niż szóste. Między szóstym, a ósmym. Myślę, że to będzie realne.
Najbliższe spotkanie z Lechią Gdańsk będzie dla pana chyba bardzo ważnym meczem?
- Będzie to szalenie ważny mecz. Wracam po kilkunastu latach na stadion przy ulicy Traugutta. Trenowałem tam kiedyś, grałem dla tego klubu i tam wychowałem się piłkarsko. Jak wejdę już na murawę stadionu i rozejrzę się po trybunach to na pewno łezka w oku się zakręci. Mecz z Lechią jest dla mnie również ważny jeżeli chodzi o mój klub, o Śląsk Wrocław. Ja gram dla tego zespołu i zamierzam oddać jemu całe moje zdrowie.
Będzie pan zadowolony z remisu czy zwycięstwo jest jednak priorytetem?
- Oczywiście zwycięstwo jest priorytetem i to bez dwóch zdań. Mecze wyjazdowe nie są jednak łatwe i każdy punkt wywieziony ze stadionu rywala jest bardzo cenny.
Z podstawowego składu wypadli Sebastian Dudek i Dariusz Sztylka. Jak to będzie teraz wyglądało w linii pomocy?
- Wypadło dwóch zawodników, którzy byli ważnymi elementami naszej drużyny. Na boisku i poza nim. Szalenie jest ich szkoda, mam nadzieję, że szybko wrócą do zdrowia. Apeluję tu przede wszystkim do kibiców Śląska, aby wspierali ich cały czas i wiedzieli, że oni to zdrowie stracili na boisku. Teraz potrzebują tego wsparcia. My swoje będziemy starali się pokazać im na boisku i chciałbym, aby kibice również się do tego przyłączyli.
Czego można panu życzyć przed wznowieniem rozgrywek?
- Zdrowia. To jest dla mnie najważniejsze. Jeżeli będę miał zdrowie to i satysfakcję z tego co robię i na pewno będzie się fajnie grało.