Besnik Hasi najpierw złapał się za głowę, potem złożył ręce jak do pacierza, a następnie spojrzał w górę. Nie widziałem z trybuny, być może pod nosem
zaczął się też modlić. To było wówczas, gdy wychodzący do kontry Michał Kucharczyk, mający przed sobą wolne pole, zagrał piłkę do środka do nikogo.
Rzeczywiście, po pierwszej połowie rewanżowego meczu z AS Trencin trzeba było szukać księdza, żeby dać mu na tacę za szczęśliwe zakończenie. Słowacy to zespół taktycznie surowy, bardzo chaotyczny, za to grający bez jakichkolwiek kompleksów. Po pięciu minutach mogli, a nawet powinni prowadzić dwoma golami. Zabrakło im tylko precyzji przy podaniach. Dwóch czarnoskórych skrzydłowych Aliko Bala i 17-letni Samuel Kalu sprawiało, że Michał Pazdan, gdyby miał włosy, to by je sobie wyrywał. Wchodzili rywale w obronę Legii jak w rozmiękłe w sierpniowym upale masło.
Legia takiego zagrożenia nie stwarzała. Oczywiście, miała z pierwszego meczu zaliczkę jednego gola, ale wyglądała niczym petent w banku, który przyszedł właśnie tę wyszarpaną pożyczkę oddać. Nie miała większego pomysłu, jak tu gości odesłać do domu z bagażem goli, sama prosiła się, żeby jej bagaże za drzwi europejskich pucharów wystawić.
Besnik Hasi nie usiadł nawet na chwilę. Widać, że to człowiek, który ma bardzo krótki lont. Jak się podpali, to zaraz wybucha. Z drugiej strony weź tu się nie denerwuj, kiedy pewny wydawałoby się awans został poważnie zagrożony. Budowa nowej drużyny, nauczenie piłkarzy swojej wizji może boleć, na przykład takiej, że Nemanja Nikolić i Aleksandar Prijović razem nie grają. Albańczyk z tego, co można było usłyszeć choćby od belgijskich dziennikarzy, to perfekcjonista. Człowiek zdyscyplinowany, który bezwzględnego podporządkowania wymaga od każdego, z kim pracuje. Roboty czeka go ogrom.
ZOBACZ WIDEO "Sprzątanie świata", czyli szczypiorniści dotarli do Rio (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Operował będzie na żywym organizmie na europejskiej arenie. Legia Warszawa już jest w Lidze Europy, a w ostatniej rundzie walki o Ligę Mistrzów będzie rozstawiona. Tak jak było w tytułowej piosence z serialu "Zmiennicy", "coś być musi do cholery za zakrętem". Tam czeka upragniony piłkarski raj. A to, że po takim meczu z Trenczynem Legia w ogóle na niego nie zasługuje, nie ma najmniejszego znaczenia.
Zwycięzców się nie sądzi. Czasem trzeba się tylko za nich pomodlić.
Obserwuj @Jacek_Stanczyk