Przesądny Franciszek Smuda

Dwumecz 1/16 finału Pucharu UEFA z Udinese Calcio to dla obecnego trenera Lecha Poznań, Franciszka Smudy, trzecie starcie z tym włoskim klubem. Do tej pory "Franz" rywalizował z zespołem z Udine będąc szkoleniowcem Widzewa Łódź oraz Legii Warszawa. Dwukrotnie przegrywał, ale liczy, że w myśl przysłowia "Do trzech razy sztuka" tym razem uda mu się awansować do kolejnej rundy.

Pierwszy raz Franciszek Smuda zmierzył się z Udinese w sezonie 1997/1998, gdy był trenerem Widzewa Łódź. Zaczęło się obiecująco, bowiem w Łodzi odnotowano wynik 1:0 dla gospodarzy. W rewanżu Włosi nie pozostawili jednak złudzeń i wygrali aż 3:0. Dwa lata później nieco lepszy rezultat w dwumeczu "Franz" osiągnął z Legią. Na wyjeździe warszawiacy przegrali 0:1, a u siebie zremisowali 1:1.

Teraz Smuda ma szansę pomścić swoje byłe drużyny. Zadanie będzie jednak niezwykle trudne, bowiem w Poznaniu padł remis 2:2. - Wierzę w powiedzenie "Do trzech razy sztuka". Chciałbym, żeby się sprawdziło i żebyśmy wyeliminowali Udinese. Będzie o to jednak bardzo trudno - mówił jeszcze przed pierwszym spotkaniem trener Lecha. Mniej przesądny jest natomiast Pasquale Marino, szkoleniowiec Udinese. - We Włoszech jest trochę inne przysłowie: "Dwa to nie trzy" - opowiada Marino, który wierzy w swoją drużynę.

Po meczu Smuda nie miał wątpliwości, że Udinese w obecnych czasach jest silniejsze niż dziewięć i siedem lat temu. - Za czasów Widzewa również mieli silny zespół, ale teraz są jeszcze lepsi. Mają w składzie wybitnych zawodników, którzy są perfekcyjnie wyszkoleni technicznie - twierdzi Smuda. Jakie różnice dostrzega "Franz" w porównaniu do meczów, gdy był trenerem Widzewa i Legii? - Zmieniła się piłka. Gra się o wiele szybciej i bardziej dynamicznie - mówi.

Smuda doskonale zna obiekt Udinese. Gdy przyszedł na środową konferencję prasową, nie zajął miejsca dla niego przygotowanego po lewej stronie, tylko przeniósł się na drugi koniec stołu. - Tam siedziałem dwa razy i odpadłem - tłumaczył "Franz".

Komentarze (0)